Rozdział 59 : Komnata Tajemnic cz.2

622 76 18
                                    

Ręce Luke'a drżały, gdy zaczął czytać pokazaną mu przez Cedric'a książkę. W oczach zakręciły mu się łzy, a dwa feniksy, które wyciągnął z walizki profesora Skamandera, by pomogły mu uratować przyjaciół, delikatnie głaskały go dziobami, widząc roztrzęsienie chłopca. Diggory nie wydawał się kłamać, tak samo jak ta cholerna książka oraz przeczucie bruneta. Nie....chciał spokojnie życie i szczęście dla swojej rodziny, to co było w tej książce przeczyło wszystkiemu czego chciał. Z jego oczu zaczęły powoli sączyć się łzy, a dreszcze przeszły jego ciało.

- Po co...- zapytał się nagle Luke. - Po co mi ta wiedza?

- Była ci potrzebna, teraz też może być. Nie każę ci tego wykonać, a jedynie chcę byś niczego nie żałował i miał wszystkie możliwości - zapewnił pieczołowicie duch.

- Jestem dzieckiem - zaśmiał się przez łzy chłopak. - Ja...ja...nie dam rady, nawet jeśli będę chciał!

- Dlatego ja tu jestem - rzekł chłopak. - Po to by ci pomóc....nawet w tym....po to jest pozostała czwórka, by ci pomóc naprawić co zostało zniszczone.

- Kto zniszczył? I czemu ja musze to zrobić? Chcę być normalnym dzieckiem z rodziną i przyjaciółmi! Nie chcę żadnej czarnej magii, czy chuj wie, czy to nie jest gorsze od niej! - krzyknął jednak czuł, że i tak nie ma wyboru.

- Może.....może masz rację, ale dzięki temu nie będzie przepotężnych czarnoksiężników....nie powstanie ten jeden, który zabije twoich rodziców, mnie i ich przyjaciół!

- Jak to nie powstanie?! Przecież wy już nie żyjecie!

- Nie....teraz jeszcze nawet się nie narodziliśmy, Luke! - poprawił go Cedric.

Luke spojrzał na chłopaka jakby oszalał, wtedy Cedric zdał sobie sprawę, że...rzeczywiście brzmiał jak opętany szaleństwem człowiek, jednak nie potrafił tego inaczej wytłumaczyć. Po krótkiej chwili pokręcił głową. Za dużo i tak powiedział. Chciał by Luke miał dobre i spokojne życie. Musiał tylko zniszczyć Grindewalda...on nie Tom i wszystko będzie dobrze. Chociaż serce bolało go na myśl, że może nigdy już nie zobaczy chłopaka i nie będzie mu dane towarzyszyć przy jego nabieraniu siły, wiedział, że to najlepsza opcja dla niego...i dla Luke.

- Nie powinniśmy o tym rozmawiać, ale musisz mi zaufać - rzekł zbierając się w sobie. - Wiem, że to wręcz nie możliwe do zrozumienia, ale potrzebne. Proszę....chodź za mną do Komnaty Tajemnic.

- Czemu mi nic nie wytłumaczysz?

- Bo chcę byś żył normalnym i szczęśliwym życiem, a do tego nie mogę ci pozwolić przyswoić swoich wspomnień. Muszę pomóc ci pokonać dwóch wrogów....potem obiecuję, że zniknę z twojego życia i wszystko będzie tak jak chcesz - rzekł. - Zostaw tu tą książkę. Wrócisz po nią potem, ale chcę byś wiedział co możesz dziś potrzebować do walki.

Luke pokręcił głową i wściekły rzucił oprawioną czarną skórą książkę w kąt pokoju. Nie podobała mu się ta książka. Skóra była tak delikatna i krucha, a jednocześnie tak znajoma, że robiło mu się nie dobrze. Nie wiedział z czego to jest, ale był pewny, że znał to stworzenie....i na pewno gdzieś było w jego głowie.

Diggory posmutniał patrząc na książkę, tak delikatna skóra mogła powstać tylko z jednego stworzenia i dobrze wiedział jakiego. Wiedział bo sam Harry mu o tym wspomniał gdy przywołał go by pokazać mu plan. Przerażający potwór jakim stał się jego Harry był zdegustowany, że tak można użyć skóry Testrala. Tego wrażliwego, chociaż przerażającego stworzenia. Rzeczywiście legendy mówiły prawdę i Salazar Slytherin był okrutnym czarnoksiężnikiem....takim który stworzył coś co sprzeciwiało się nawet śmierci, ale nie był na tyle potężny by tego uczyć....jego Harry...niestety był.

Nowy Czas. Nowy PorządekOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz