Rozdział 23 : " Na tą chwilę..."

1K 107 13
                                    

Tom spojrzał w tył nadebila, który uderzył w czarnoksiężnika, jednak gdy tylko natrafił na spojrzenie kruczowłosego idioty, poczuł jak nogi uginają się pod niewytłumaczalnym naciskiem. Przełknął ślinę, czując suchość w gardle i zaczął mimowolnie porównywać Luke'a do czarnoksiężnika...oboje byli do siebie podobni pod względem natury ich magii. Jednak nie miał za wiele czasu by nad tym myśleć, bo wiatr naładowany magią odrzucił jego oraz Black'a i Malfoy'a w bok, niczym trzy worki śmieci. Uderzyli o przewrócony stolik ślizgonów, a zaraz po tym Grindewald wycelował różdżką w chłopca.

Luke odpowiedział mu tym samym, a ich zaklęcia starły się w połowie drogi. Chłopiec musiał złapać się za rękę, która od naporu mocy uciekała w bok i drżała niemiłosiernie, natomiast Czarny Pan, wolno podchodził do niego skracając drogę pomiędzy sobą, a swoją ofiarą i coraz mocniej napierając zaklęciem na niego.

Zielonooki starał się z całych sił opierać się mężczyźnie jednak już po kilku minutach stał zaledwie metr od czarnoksiężnika, a jego plecy zostały przyciśnięte do bariery, która zaczęła go palić w skórę. Wtem zaklęcie Grindewalda nagle się wzmocniło i przeważyło pojedynek. Luke poczuł gorąco otaczające jego rękę, a zaraz po tym padł na kolana, wiedząc że przegrał. Dyszał głośno i drżał z bólu. Dostrzegał jak jasna cielista plama, która do tej pory była jego ręką, była już tylko brunatno czerwoną plamą. Do jego nosa doszedł zapach spalenizny co przyprawiło go o nudności.

Czarny Pan przyłożył różdżkę do jego głowy, a chłopiec drgnął zaskoczony, pozbawiony nadziei. Zacisnął oczy chcąc by to się szybko skończyło, jednak wtem bariera pękła, a na środku zniszczonej sali pojawił się z Dumbledore.

Głowa Luke'a automatycznie zaczęła go boleć, jednak miał o wiele więcej problemów niż coś tak przyziemnego. Już dawno zauważył, że przy każdym spotkaniu z tym nauczycielem dostaje zawrotów.

Zielonooki skupił się na dwóch plamach, jednak czując czubek różdżki przy czole nie miał jak się odezwać, też nauczyciele stojący dosłownie metr za nim, nie mieli jak mu pomóc.

- Zostaw go, Grindewaldzie - rzekł spokojnym głosem nauczyciel Transmutacji, a czarnoksiężnik prychnął i różdżką uniósł półprzytomny wzrok Luke'a, na siebie. Przyglądał się temu zielonemu spojrzeniu, pięknemu niczym zaklęcie zabijające. Po krótkiej sekundzie spojrzał na Dumbledore'a.

Przez chwilę starzy przyjaciele walczyli spojrzeniami, jednak Czarny Pan po chwili odpuścił.

- Na tą chwilę....zostawię - rzekł spokojnie. - Ale z chęcią przyjmę go gdy będzie chciał dostać coś co należy do niego - rzekł, spojrzał ostatni raz w zielone oczy Luke'a i aportował się z głośnym trzaskiem.

Wszyscy wstrzymali oddech sądząc iż może być to żart lub przywidzenie, ale cisza przerywana ciężkimi oddechami oraz trzeszczącymi murami od naporu magii Luke'a, zdawały się ciągnąć kilka dobrych minut, aż chłopiec zupełnie stracił siły i padł na zimną posadzkę, czując jak adrenalina zaczyna znikać z jego ciała, a przez to i ból zaczyna coraz bardziej obezwładniać jego ciało i umysł.

To rozbudziło zebranych i nauczyciele oraz inne osoby, które jakoś zaalarmowane, przybyły i były świadkami tej ohydnej sytuacji, wylały się na sale by wykopać dzieci spod gruzów Wielkiej Sali, jednak to już nie było częścią wspomnień a nawet myśli Luke'a, który zemdlał otoczony przytłumionymi głosami oraz jakimiś osobami, które zaczęły go sprawdzać.

***

Luke obudził się półprzytomny przez promienie zachodzącego słońca wbijające się w jego oczy. Lekko zniesmaczony próbował unieść się do siadu, ale gdy tylko oparł swoją prawą dłoń o materac, syknął z bólu i ledwo się powstrzymał by nie przycisnąć jej do piersi. Była ona cała w białych bandażach, a wiedział to jedynie przez dobrze znane uczucie, bo jego wzrok nie dawał mu za wiele wiadomości. Drgnął lekko palcami, ale i to przyprawiło go o ból. Westchnął czując się zdrętwiałym i poruszył się na swoim miejscu, ale wtedy właśnie usłyszał otwierane drzwi i szybkie kroki wielu osób. Nadal był zbyt nieobecny przez co dotarły do niego głosy, ale nie znaczenie słów na samym początku.

Nowy Czas. Nowy PorządekOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz