Rozdział 57 : Ewakuacja Hogwartu

544 83 9
                                    

Connor wraz z Luke'iem szli wolnym krokiem przez korytarze idąc za tłumem. Szkoła miała zostać dziś ewakuowana do pozbycia się problemu bazyliszka. Szybka decyzja i wcielenie planu było spowodowane tym, że Pan Skamander oraz McCray nie powrócili ze swojej wczorajszej ekspedycji do Komnaty Tajemnic. Seer'owie nie czuli się zbytnio dobrze myśląc o tym, a szczególnie, że oboje mieli w głowach iż bazyliszek, mógł nie tylko petryfikować, ale i zjadać ofiary. Czuli się źle myśląc wciąż o tym. W końcu tuż przed końcem korytarza Riddle oraz Malfoy złapali ich za ramiona i wyciągnęli z tłumu, by wrzucić ich do jednej mniej używanych sal. Luke spojrzał na ślizgonów, którzy byli bladzi na twarzy. Orion, który czekał w pokoju, patrzył na przyjaciół z odrobiną rezerwy.

- Przesadzają - rzekł zanim jeszcze ktokolwiek zaczął przekonywać Seer'a oraz Luke'a do wiadomego przedsięwzięcia.

- Nie. Podałem im dokładną lokalizację oraz wszystkie hasła, a i tak nie ma po nich słuchu. Nie możemy ich tak zostawić - rzekł Riddle.

- Przypominam ci, nasz drogi prefekcie, że jesteśmy tylko uczniami - burknął Orion. - Nie możemy się wtrącać.

- Czy możemy czy nie, nie ma znaczenia, jeśli wiele osób jeszcze straci dzisiaj życie przez tego potwora - rzekł Abrax do Oriona, po czym spojrzał na pozostałą dwójkę. - Proszę, zrobimy to co....

-Nie -wtrącił się Luke i zasłonił Connor'a. Jego twarz pobladła, a dłoń zacisnęła się mocniej na nadgarstku brata. - Nie chcę narażać brata....i wy też nie powinniście się narażać - zadecydował, po czym bez słowa wyszedł z pokoju ciągnąc za sobą sprzeciwiającego się Seer'a.

Connor widocznie nie był zadowolony i chociaż widział zmartwioną i nieustępliwą twarz brata, wyrwał mu się ze wściekłością i zlustrował go spojrzeniem.

- Mogę mieć własne zdanie na ten temat! - krzyknął prawie w twarz brata.

- Możesz, ale nie chcę cię stracić Connie - zaczął Luke, jednak przerwał mu wkurzony brat.

- Więc wolisz stracić Aiden'a?

- Dorośli się tym zajmą....

- Nie zajmą! - krzyknął i zacisnął pięści. - Chcesz patrzeć jak twój przyjaciel umiera na łóżku szpitalnym? Czy wolisz im pomóc? Bo ja wybieram to drugie - warknął i zawrócił. Luke otworzył szerzej oczy w strachu i chciał ruszyć za bratem, jednak dłoń na ramieniu go powstrzymała. Chłopak obejrzał się i nie czuł się zdziwiony widząc Potter'a. Ten jednak widocznie wszystko usłyszał i tylko uśmiechnął się delikatnie i uspokajająco.

- Zaczekaj z innymi na miejscu zbiórki, ja go złapię i przyprowadzę - zapewnił.

- Ale....

- Widać, że się tego boisz. Więc nie marudź i uciekaj. Zaraz przyprowadzę twojego brata, zapewniam - rzekł trąc pięścią o jego głowę i burząc jego i tak już roztrzepane włosy, po czym wybył za Connor'em. Luke speszony westchnął i zaczął powoli się wycofywać co jakiś czas obracając się do tyłu w nadziei, że jego przyjaciele i brat zaraz do niego przybiegną.

***

Potter wszedł do pokoju zastając całą grupkę żywo debatującą, jednak gdy tylko usłyszeli kroki za sobą przymknęli się i spojrzeli oceniającym wzrokiem na Max'a. Connor już chciał się odezwać wiedząc, że najpewniej jego brat go wysłał tutaj, jednak brunet od razu pokręcił głową.

- Nie mam zamiaru cię targać skoro tak bardzo chcesz pomóc - zapewnił, a ślizgoni i krukon się rozluźnili. - Ale to nie zmienia faktu, że nie powinniście nawet myśleć o wtajemniczaniu Luke'a w waszą grę. Zapomnieliście co mówił doktor Moore? - zrugał ich, a ci lekko speszeni unieśli brwi, najpewniej zapomnieli. - Ugh....idioci. Powiedział, że nie wolno nam mu przypominać jego przeszłości, a zmierzenie się z tym potworem na pewno jest powiązane jakoś z osobą, którą kiedyś był, więc wasza prośba nawet była nie na miejscu.

Nowy Czas. Nowy PorządekOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz