Tamta sprawa, część siódma, ostatnia: Nie zapomnij

47 1 23
                                    

Jutro nadeszło niespodziewanie. I z gryzącymi wyrzutami sumienia.

Pierwsze promienie słońca wdzierały się przed niedbale zasunięte ciężkie zasłony. Obudziła się na długo przed budzikiem, przed tym, jak oboje powinni podnieść się z łóżka i wrócić do codziennych obowiązków. Przed oczami, pod którymi czuła jeszcze piekące łzy, miała wyłącznie czuprynę Seiichiego, wtulonego bezwstydnie w jej przesłoniętą koszulką klatkę piersiową i oddychającego miarowo. Spokojnie. Jakby znalazł desperacko poszukiwane ukojenie.

Nie wiedziała, jak z nim rozmawiać — o czym właściwie rozmawiać. Poza mniej lub bardziej namiętnymi pocałunkami do niczego więcej pomiędzy nimi nie doszło, jednak to wystarczyło do przekroczenia pielęgnowanej cienkiej linii między przyjaźnią a... a tym, co tłumiła w czeluściach zakochanego serca. Oddała mu prawie wszystko, ale nie potrafiła znaleźć w sobie odwagi, by mu powiedzieć. O swoich uczuciach. O prawdzie, którą wyznał przyparty do muru ojciec za aprobatą matki. Złamałaby kolejne obietnice, a to uczyniłoby z niej krzywoprzysięzcę najgorszego sortu. Miała zabrać te tajemnice ze sobą do grobu, a — proszę! — trzymała najlepszego przyjaciela w ramionach niczym czuła kochanka.

Integralność Aomine Hanako pozostała w znaczący sposób naruszona. Kobieta nie wiedziała jeszcze, jakie konsekwencje pociągnie za sobą spędzona w łóżku Nijimury noc.

Kompletnie straciła poczucie czasu. Z letargu wyrwał ją dopiero subtelny ruch przebudzającego się mężczyzny, Chwile później ich spojrzenia się spotkały, gdy Seiichi powoli podniósł głowę. Za wszelką cenę próbowała nie uciekać wzrokiem w stronę jego roznegliżowanego torsu, dotychczas starannie nakrytego kołdrą.

— Hana — wymówił jej imię ostrożnie. Tak, jakby była iluzją mającą rozpłynąć się w momencie przebudzenia. — Długo nie śpisz? — zapytał na tyle neutralnie, na tyle zwyczajnie, na ile potrafił, biorąc pod uwagę wydarzenia poprzedniej nocy. Pokręciła głową. — To... to dobrze — skomentował z westchnięciem. — Posłuchaj... to, co wydarzyło się wczoraj...

Napięcie narastało. W pewnym momencie stało się absolutnie nie do zniesienia. Zimny pot oblał Hanako, naprawdę bała się tych słów, tego, co Seiichi myślał. Przystojna twarz nie wyrażała grama negatywnej emocji. Ciemnoczerwone oczy śledziły jej własną z przenikliwością i uwagą, która mogłaby zawstydzić bardziej wrażliwego podlotka. Silne dłonie przesunęły się z jej talii na łopatki, sprawiając, że mimowolnie zadrżała. Nijimura uniósł podejrzliwie brwi.

— Hana, ja naprawdę... — po raz drugi podszedł do wyznania. Tym razem nie wytrzymała i z czerwonymi policzkami gwałtownie wypaliła:

— Kocham cię, Sei. Od bardzo, bardzo, bardzo dawna. I wiem, że ryzykuję bardzo dużo, mówiąc ci to. I wiem, że po tym wszystkim nasza przyjaźń... nasza przyjaźń na tym ucierpi, ale to byłoby nie w porządku, bo to wszystko, te pocałunki, to... dla mnie znaczyło to coś więcej. I przepraszam, przepraszam, że mówię ci to w ten sposób, w takiej sytuacji, po tym, czego się dowiedziałeś — wyrzucała z siebie słowa z prędkością karabinu maszynowego. Z każdym kolejnym słowem oczy mężczyzny coraz bardziej się rozszerzały z niedowierzania, by wreszcie wyglądem przypominać dwa spodki. Blade dotychczas policzki pokrył rumieniec w kolorze jego oczu.

— Nie wiem, co powiedzieć, Hana — przyznał cicho. — Ja...

Serce biło tak mocno, że odnosiła wrażenie, jakoby miało wyrwać się z jej piersi. W uszach słyszała szum krwi przepływającej przez naczynia krwionośne w nieprzyzwoitym tempie. Najchętniej zapadłaby się pod ziemię, ale cóż — mleko się rozlało. Oczekiwanie na składną odpowiedź dłużyło się w nieskończoność. To koniec, wróżyła. To koniec, nie będziesz chciał mnie znać, nie po tym, jak ukrywałam to przez tyle lat. W duchu przeklinała porady ukochanej ciotki sugerującej, by wyłożyć uczucia wprost ze względu na to, że prędzej skończyłby się świat niż Seiichi zauważyłby jej uczucia.

Poza kontrolą [Kuroko no Basket]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz