Rozdział Dwudziesty Siódmy "Potrzebne rzeczy"

343 26 41
                                    

Uwaga! Rozdział niesprawdzany, wrócę do niego, gdy tylko poczuję się lepiej. Jestem dopiero po wyjściu ze szpitala, moja kondycja zdrowotna jest tragiczna, więc muszę Was naprawde bardzo serdecznie przeprosić.

- Jak się dzisiaj czujesz?

Hanamiya wolno rozejrzała się po pomieszczeniu. Najwyraźniej przeniesiono ją do innej sali, ponieważ chorobliwa biel ścian zastąpiła kojąca zieleń. Nie zauważyła również klamki przy drzwiach, więc na pewno znajdowała się na zamkniętej części oddziału psychiatrycznego. W rogu sufitu dostrzegła kamerę.

Lekarz lustrował ją uważnym spojrzeniem, chłonąc każdą reakcję. Pytanie nie wywołało większego poruszenia - Michiru uśmiechnęła się słabo i odpowiedziała cicho:

- Dobrze, chociaż trochę boli mnie głowa. - Ułożyła się wygodniej na poduszkach. Któraś z pielęgniarek ściągnęła jej maskę tlenową, gdy spała, i wymieniła wenflon. Nieśmiało odgarnęła przetłuszczone włosy za ucho.

- To mnie nie dziwi. Podczas upadku rozczęłaś sobie skroń - wytłumaczył ze spokojem starszy mężczyzna, po czym westchnął ciężko. Odłożył szpitalną kartkę na łóżko, dzięki czemu Hanamiya mogła przelotem dostrzec zapis obserwacji stanu swojego zdrowia z ostatniej doby. - Rozmawiałem z twoim kuzynem i chłopakiem o imieniu Imayoshi - zaczął poważniej. - Porozmawiasz ze mną na temat tego, co się działo przez ostatnie dwa tygodnie?

Zacisnęła dłonie w pięści. Długie i ostre paznokcie wbiły się w bladą skórę, pozostawiając bolesne czerwone ślady. Już wcześniej któraś z pielęgniarek - chyba ta gadatliwa blondynka, Michiru nie zapamiętała dokładnie - powiedziała jej, że leżała w izolatce nieprzytomna przez tydzień, nim niespodziewanie któregoś wieczora się obudziła. Ta sama kobieta nieoczekiwanie oznajmiła jej, że Shouichi przychodził codziennie, by pytać o jej stan zdrowia. Makoto nie pojawił się za to ani razu, incydentalnie odwiedził korytarz przed izolatką Kazunari. Wszystko to spodowowało, że czuła się winna biegowi wypadków, które doprowadziły ją z powrotem do szpitalnego łóżka.

Pozostawała jeszcze jedna kwestia. Ta sala i interwencja lisiego okularnika podsuwały jedną sugestię: lekarz prowadzący zdawał sobie sprawę z jej próby samobójczej.

- Doktorze Miyazaki - zaczęła z wahaniem w głosie - ja... ja bardzo przepraszam za kłopoty. Ja... ja naprawdę nie chciałam - wydukała, nie wiedząc, co powiedzieć. Wbiła wzrok w szpitalną pościel. Opuściła powieki, gdy w kącikach oczu zaczęły się zbierać łzy. - Już tak dłużej nie mogę - zniżyła głos do szeptu. - Powiem panu wszystko od samego początku - obiecała solennie.

- Jestem tutaj, żeby ci pomóc, Hanamiya - zapewnił łagodnie. Poderwała się na tę zmianę tonu. Po raz pierwszy od dawna zobaczyła na twarzy surowego lekarza lekki uśmiech. - Słucham cię uważnie.

Michiru zaczęła mówić o początkach w gimnazjum, o wiecznie zaostrzającej się rywalizacji z Akashim. Dłużej zatrzymała się przy sprawie Shuuzou; tym, że jakoś w tamtym czasie konkury zamieniły się w jednostronne osaczenie, wreszcie terror. Nie pominęła faktu, że Seijuurou zaczął rościć sobie prawo do jej przyjaciół, odbierał krok po kroku wszystko, co kochała. Słowa wylewały się z niej nieustannie, jak rzewnie płynęły po policzkach słone krople. Zamilkła dopiero na chwilę, gdy dotarła do wspomnień z drugiej klasy gimnazjum, kiedy doszło do niefortunnej serii konfliktów zakończonych zrzuceniem ze schodów.

- Jakieś dwa tygodnie temu - dotarła wreszcie do sedna - mój wydawca zorganizował spotkanie z fanami. Nie przypuszczałam, że kiedykolwiek się na to zgodzę, ale nie chciałam już wiecznie tkwić w tym uczuciu zastraszenia, panie doktorze - wyznała z bolesnym uśmiechem. - Miałam dość. Naprawdę dość. A kiedy pojawił się tam Seijuurou i mnie dotknął, nie wytrzymałam. To wszystko wróciło. Uciekłam. Nie pomogła ani obecność Makoto, ani Shouichiego. I nawet nie wiem, kiedy dobiegłam nad rzekę. To było za dużo i tak jakoś wyszło, że postanowiłam... postanowiłam - to jedno sformułowanie tak często pisane na kartkach w programie nie mogło jej przejść przez gardło.

Poza kontrolą [Kuroko no Basket]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz