Rozdział Jedenasty "Słodko-gorzko"

868 69 35
                                    

Shinohara Mari czuła się tak, jakby siedziała na szpilkach i głowa miała zaraz jej wybuchnąć pod wpływem atmosfery tak gęstej, że mogłaby ją kroić nożem. Na domiar złego przytulny wystrój salonu kuzynostwa Hanamiyów i miękka kanapa, którą wskazała jej Michiru po wejściu, potęgowały wrażenie obcości. Drobna brunetka siedziała obok klasowej prymuski i uważnie przepisywała notatki. Kapitan drużyny koszykarskiej siedział naprzeciwko, usadowił się w obitym białą sztuczną skórą fotelu i obrzucał krytycznym spojrzeniem Bogu ducha winną nastolatkę. Jego kuzynka zdawała się zupełnie nie przejmować zachowaniem chłopaka i zajmowała się lekcjami.

Brunetka odłożyła ołówek i się przeciągnęła. Poprawiła bordowy, rozpinany, trochę za duży na dziewczynę sweter. Mari obserwowała ją kątem oka - Michiru strzeliła swoimi anorektycznymi palcami, rozmasowała obolały kark i spojrzała łagodnie na kuzyna. Odłożył trzymaną w dłoni książkę, jakby wiedząc, czego licealistka potrzebuje.

- Zrobisz mi kawy, Makoto? - zapytała, chociaż drugoklasista już szedł do kuchni.

- A sądziłaś, że po co idę? Jeszcze mi przyśniesz nad tymi lekcjami, głupia! - odkrzyknął.

- Chcesz coś do picia? - zaproponowała koleżance z klasy. Shinohara gwałtownie zaprotestowała, kręcąc głową. Michiru uśmiechnęła się łagodnie i z beztroską w głosie, nieco matczynym tonem dodała: - Nie musisz siedzieć wyprostowana jak struna. Może i Makoto wydaje się okropnym chłopakiem, tak naprawdę nie jest aż tak zły jak co poniektórzy.

Mari zamrugała oczami, zastanawiając się, czy przypadkiem ktoś nie podmienił koleżanki z klasy. Dopiero później przypomniała sobie odważne wystąpienie Hanamiyi, dementujące plotki o rzekomym znęcaniu się Makoto nad nią. Już miała otworzyć usta, by coś powiedzieć, kiedy wpadł do salonu kocur, wykonał serię mrożących krew w żyłach akrobacji, wskoczył na stół i ulokował się wygodnie na kolanach swojej pani.

- O, tutaj jesteś, Kiyoshi. - Michiru pogłaskała zwierzaka po grzbiecie. - Myślałam, że znów Makoto zafundował ci darmową wycieczkę krajoznawczą po okolicy, ale chyba się schowałeś pod wanną, co?

Kot zamruczał, usatysfakcjonowany tym, że dziewczyna postanowiła się zająć swoim... a w sumie to kuzyna pupilem. Zwinął się w kłębek, oparł łebek na jej udzie. Michiru zachichotała pod nosem - mogła nie zakładać czarnych dżinsów, wiedząc, że zostanie cały dzień w domu. Przynajmniej wtedy nie oblazłyby sierścią.

Shinohara nie skomentowała tego, co powiedziała młoda literatka. Obrzuciła za to wzrokiem trzy zeszyty, których Hanamiya jeszcze nie przepisała, leżący obok telefon komórkowy Michiru, szklaną miskę czekoladowych cukierków. Nagle aparat zawibrował, brunetka szybko po niego sięgnęła, sprawnym ruchem odblokowała. Zmrużyła powieki, przyglądając się ekranowi i westchnęła.

- Wybacz na chwilę - mruknęła. - Chyba muszę się z kimś rozmówić.

Dźwignęła się z kanapy, zganiając kota z kolan, i zniknęła w korytarzu. Mari odprowadziła ją zdziwionym spojrzeniem. Owszem, Hanamiyę Michiru cechowały charakterystyczny ekscentryzm i zmienny nastrój, ale żeby tak czyjeś zachowanie obróciło się o sto osiemdziesiąt stopni w ciągu jednej sekundy?

***

Wpadła do swojego pokoju, dokładnie zamknęła drzwi i przyłożyła słuchawkę do ucha. Nie miała teraz ani humoru, ani chęci na zmaganie się z demonami przeszłości. W dodatku niezbyt jej się widziało poruszać kwestię Teikou przy Shinoharze - w końcu powinna chociaż zgrywać pozory normalnej dziewczyny - a niespodziewany telefon tylko komplikował i tak patową już sytuację.

- Czego, Ryouta? Niektórzy ludzie o tej porze są zajęci, wiesz? - przywitała kolegę niezbyt kulturalnie. Odpowiedział jej charakterystyczny śmiechem, jakby rozumiał słowa koleżanki z gimnazjum jako żart.

Poza kontrolą [Kuroko no Basket]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz