Rozdział Szesnasty "Wyzwania"

583 50 9
                                    

 Lubiła wiosnę. Wirujące wokół płatki kwitnącej wiśni, przyjemnie grzejące w twarz słońce i rześkie powietrze zachęcały do wstawania, chociaż dopiero co rozpoczął się rok szkolny, a droga do gimnazjum prowadziła przez urokliwą okolicę. Michiru nie wyobrażała sobie, by szofer zawoził ją każdego dnia do szkoły. Na szczęście matka nastolatki przyklasnęła córce w tej sprawie. Hanamiya Sayuri, kierowniczka redakcji w centrum zatłoczonego Tokio, była zwolenniczką zdrowego trybu życia i zaaprobowała postanowienie córki. Dla samej dziewczyny stanowiło to jednak swego rodzaju częściową wolność.

Od małego żyła pod wieczną kontrolą wymagającego ojca. Hanamiya Shigeru uwielbiał chwalić się pierworodną, co pociągało za sobą listę mniej lub bardziej przyjemnych obowiązków. A Michiru jako posłuszna córka nie myślała nawet się przeciwstawić, dlatego tak wielkie znaczenie miało te kilkadziesiąt minut, jakie spędzała samotnie w drodze ze szkoły do domu i odwrotnie.

Przystanęła, chcąc poprawić wysuwające się z uszu słuchawki. Już dawno miała zmienić gumki na większe, ale ciągle zapominała. Po zajęciach w szkole gospodyni domowa, której powierzono niewdzięczny obowiązek pilnowania młodej Hanamiyi, dbała o to, by nastolatka nie znajdowała wolnej chwili do czasu powrotu rodziców z pracy. A ci, jak na ludzi biznesu przystało, często witali w domu grubo po dwudziestej drugiej.

Z zamyślenia wyrwało ją mocne klepnięcie w plecy. Zakrztusiła się powietrzem, zgięła w pół. Słuchawki wysunęły się z uszu, cicho uderzając w wyjątkowo równy chodnik. Zaklęła w myślach, uniosła gniewnie głowę i spojrzała na oprawcę. Jej przyjaciel z dzieciństwa patrzył na niższą koleżankę z rozbawieniem, czekając na gwałtowną reakcję nastolatki.

— Aomine Daiki — wycedziła przez zaciśnięte zęby, poprawiając mundurek. Jasnoniebieska koszula zapięta na ostatni guzik kontrastowała z ciemnoczerwonymi oczami Hanamiyi. Lekko zaokrąglona buzia otoczona misterne zaplecionym dobieranym warkoczem przestawiała wyraz gniewu najlepszej jakości. Całości dopełniała starannie wyczyszczona biała marynarka z emblematem gimnazjum, czarna plisowana spódnica z białą lamówką oraz białe podkolanówki, z którymi dziewczyna nie rozstawała się od podstawówki.

— To ja — odpowiedział przekornie ciemnoskóry nastolatek. Nie czekał, aż Michiru rozpocznie swoją zwyczajową przemowę, tylko bez ostrzeżenia chwycił przyjaciółkę w talii i ze śmiechem okręcił się z nią wokół własnej osi. Hanamiya pisnęła z zaskoczenia, zwracając tym na siebie uwagę pozostałych uczniów Teikou zmierzających na zajęcia.

— Daiki! — krzyknęła.

— Ej, Daiuś! — zawtórował o wiele bardziej rozeźlony dziewczęcy krzyk. Aomine zatrzymał się w pół kroku na dźwięk znajomego głosu. Nie zdążył jednak wyhamować i wylądował z hukiem na chodniku, pociągając za sobą niczemu winną brunetkę.

Momoi Satsuki zatrzymała się nad dwojgiem przyjaciół i zmierzyła ich spojrzeniem pełnym dezaprobaty. Westchnęła cierpiętniczo, patrząc, jak Michiru zbiera rozsypane z winy koszykarza podręczniki, rzucając pod nosem siarczyste przekleństwa na beztroskiego chłopaka.

— W porządku, Michin? — zapytała, przykucając, by pomóc brunetce.

— Ma nierówno pod sufitem, Satsuki. Coś mogło nam się stać — zauważyła, nie zważając na słowa przyjaciółki. Nerwowo wsunęła podręczniki do torby, Momoi dorzuciła część zeszytów, po czym właścicielka szybko zasunęła suwak. Aomine zdążył już podnieść poobijane jestestwo z tokijskiego bruku, więc Michiru zauważyła przed sobą wyciągniętą dłoń sportowca. Z burknięciem przyjęła pomoc i po chwili na nowo stanęła z powrotem na dwóch nogach.

— Już nie jęcz, fajnie było — stwierdził.

— Moje poobijane cztery litery nie twierdzą, że było fajnie. — Michiru zmrużyła wściekle oczy. Satsuki uśmiechnęła się pobłażliwie, po czym płynnie zmieniła temat:

Poza kontrolą [Kuroko no Basket]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz