Hanamiya Shigeru uwielbiał wnuki. Zresztą nie tylko on, ponieważ dziadkowie od strony ojca również rozpieszczali synów najstarszej latorośli, co w normalnych okolicznościach najpewniej skończyłoby się prośbą o zaprzestanie działań mierzących w rodzicielski autorytet młodszych państwa Nijimurów. Nie tym razem jednak. Shuuzou w życiu nie sprzeciwiłby się rodzicom — podobnie jak Seiichi i Youta jemu i Michiru — a do teścia odczuwał podobny respekt. Nie to, żeby z bratem wykorzystywali za bardzo sposobność i celowo dawali się rozpieszczać. Traktowali tę odmianę raczej jako kolejny z elementów skomplikowanej rzeczywistości i rodzinnych układów.
Emerytowany lekarz mieszkał półtorej godziny samochodem od tokijskiej metropolii z dala od miejskiego zgiełku, w otoczeniu natury. Z tarasu rozciągał się widok na górską kotlinę, w której wyrastały spoza drzew jednorodzinne wiejskie domki. Mimo swojskiego otoczenia, budynek, w którym rezydował Hanamiya Shigeru, nie był pozbawiony nowoczesnej aranżacji. Ogród był starannie wypielęgnowany, pomieszczenia urządzone w minimalistycznym skandynawskim stylu, a znajdujący się na tyłach kompleksu basen kompletnie nie pasował do półdzikiego otoczenia. Mimo to, Youta nie potrafił odmówić temu miejscu uroku. Odkąd dziadek zrezygnował z pełnoetatowej pracy w klinice, pozostawiając sobie w ramach hobby zarządzanie i doradzanie mniej doświadczonym następcom, bliźnięta spędzały u Shigeru wakacje z przerwami na wyjazdy z rodzicami. Dziadek nigdy nie odmówił gościny, zresztą podobnie rodzice ojca, ale to właśnie z doktorem Hanamiyą młody pianista nawiązał szczególną nić porozumienia.
Pili mrożoną herbatę w klimatyzowanym salonie, podczas gdy rodzice korzystali z uroków pięknej pogody. Mama, zaczytana w kolejnym tekście do recenzji, starannie kreśliła uwagi na marginesach maszynopisu. Ojciec postanowił zadbać o kondycję fizyczną i przepływał kolejna długość basenu. Youta westchnął cierpiętniczo. Jego przebiegły plan wypytania dziadka o przeszłość rodziców nie zakładał, że tych dwoje postanowi skorzystać z wolnego dnia i towarzyszyć mu przy odwiedzinach Shigeru. Zresztą mieli całkiem racjonalny argument: żaden z synów nie zdał dotychczas prawa jazdy, a argument, jakoby wykorzystałby Hanako, zostawał niemożliwy do wykorzystania w konfrontacji z Shuuzou.
— Nudzi cię moje towarzystwo, chłopcze? — Lekko zachrypnięty głos dziadka przeciął przyjemną ciszę. Pianista zamrugał, lekko zaskoczony konkluzją. Na moment zapomniał o towarzystwie Hanamiyi, o przyjaznym otoczeniu. Starszy mężczyzna obdarzył wnuka szerokim pobłażliwym uśmiechem, uwydatniającym głębokie zmarszczki.
— Nie, nie, dziadku. Zamyśliłem się — wytłumaczył się spokojnie, bez pośpiechu, nie chcąc wzbudzić podejrzeń mężczyzny, którego przenikliwość nie zmniejszyła się wraz z wiekiem. Jeszcze zdemaskowałby nieczyste intencje młodzieńca, nim ten zdecydowałby się je ujawnić.
— Przecież żartuję — zauważył z błyskiem w oczach. — Bardzo się cieszę, że możemy się spotkać, Youto — dodał już poważniej. — Odkąd rozpoczęliście z bratem studia, bywa w tym ogromnym domu perfidnie pusto i nudno.
Oczywiście, mówił o nieużywanym fortepianie stojącym na środku salonu, na którym grywał wyłącznie wnuk. Nie w ten sposób jednak wystrój zdradzał tożsamość właściciela, a wielkoformatowe zdjęcia wiszące na ścianach zaburzające minimalistyczną bezosobową, chociaż estetyczną aranżację wnętrz. Youta prześlizgnął wzrokiem po fotografiach: ze ślubu rodziców, gdzie obok pary młodej i dużo młodszego Shigeru stała przepiękna Hanamiya Sayuri; z pierwszych urodzin bliźniąt, które spędzali w kameralnym gronie; z ukończenia przez chłopców podstawówki, gimnazjum i liceum; z pierwszego recitalu Youty; z egzaminu dyplomowego Seiichiego. To ostatnie przypomniało pianiście, że powinien sprezentować dziadkowi kolejną do kolekcji, tym razem z obrony w Stanach. Zapracowany, nie miał czasu o tym pomyśleć.
![](https://img.wattpad.com/cover/33742956-288-k433206.jpg)
CZYTASZ
Poza kontrolą [Kuroko no Basket]
Fanfic(...) marzenia, za którymi gonimy, i rzeczywistość, która podąża za nami, są jak linie równoległe - nigdy się nie spotkają. Sądziła kiedyś, że upadek nigdy jej nie będzie dotyczył. Od dziecka miała wszystko, co sobie zażyczyła; każda jej zachcianka...