Przetarła zaspane powieki, nim zdążył zadzwonić budzik. Ze snu wyrwało ją wyjątkowe głośne krzątanie w kuchni. Przez chwilę rozglądała się po wpół zaciemnionym przez rolety pokoju urządzonym w bardzo minimalistycznym stylu: duża biała szafa, właściwie nawet w połowie niewypełniona ubraniami; biurko, na którym stał laptop i leżało parę podręczników do trzeciej klasy liceum; biblioteczka wypchana po brzegi różnego rodzaju literaturą zarówno w języku angielskim jak i japońskim; stolik nocny, gdzie leżał podłączony do ładowania telefon i właśnie jednoosobowe łóżko, którego Hanamiya Michiru za wszelką cenę nie chciała opuszczać. Naciągnęła kołdrę po sam nos, ale hałas dochodzący z sąsiedniego pomieszczenia nie ułatwiał ponownego oddania się w objęcia Morfeusza. Po kilku minutach więc, chcąc nie chcąc, zwlekła się z ulubionego miejsca w całym studenckim domu, na piżamę składającą się ze starych dresowych spodni i przydużej koszulki któregoś z chłopaków — Shouichiego lub Shuuzou, którzy wręcz prześcigali się w rywalizacji o uwagę dziewczyny, odkąd zamieszkali w pięcioro pod jednym dachem — po czym z miną męczennika opuściła azyl.
Mimo dwóch miesięcy mieszkania z tą mieszanką wybuchową — Imayoshim, Nijimurą i rodzeństwem Siemoniewów — i mimo tego, że znienawidzone strony konfliktu jeszcze nie wydłubały sobie oczu, licealistka nie uważała tego za najlepszy pomysł. Właściwie nadal nie docierało do niej, co się wydarzyło, a wrażenia nie mógł zatrzeć fakt, że to Michiru została poinformowana jako ostatnia. I jako jej jedynej nie zapytano o zdanie.
Rozumiała logistyczne rozwiązanie, na jakie przystali nawet Shuuzou i Shouichi: koszt wynajmu okazał się mniejszy niż gdyby czworo studentów wynajmowało pokoje samodzielnie, a Imayoshi nie zostawiłby przecież swojej ukochanej zabawki w niczyich rękach, a tym bardziej w tych należących do byłego kapitana z Teikou. Więc zamieszkali w piątkę, chociaż Michiru w myślach nazywała ten układ tykającą bombą zegarową.
Przecierając jeszcze powieki, weszła do kuchni połączonej z salonem i z niedowierzaniem rozdziawiła usta. Zastała oszałamiający widok i gdyby nie chwyciła się framugi drzwi, pewnie z wrażenia by się wywróciła. Oto w pomieszczeniu urzędowała Aksinya Siemoniew odziana jedynie w koronkową bieliznę, półnagi Shouichi zajadał jajecznicę, również paradujący bez koszulki Ilya pił kawę i rozmawiał o czymś ze stojącym tyłem do brunetki Shuuzou, który również wpisał się w schemat. Widok atrakcyjnych ludzi na wspólnej przestrzeni, w dodatku zupełnie się tym nieprzejmujących się paradowaniem w półnegliżu.
— Priwiet, Michiru.
Pierwszy jej obecność spostrzegł Ilya i znad kubka kawy posłał rozbrajający uśmiech. Dziewczyna zakrztusiła się powietrzem, czym zwróciła uwagę pozostałych domowników. Imayoshi z satysfakcją wymalowaną na twarzy obserwował powoli, jak bladą twarz Japonki pokrywają rumieńce. Xen wzruszyła tylko ramionami, wracając do pakowania drugiego śniadania, a Shuuzou jak to Shuuzou porzucił wykonywane zajęcie i podszedł do przyjaciółki.
— W porządku? — rzucił troskliwie, kładąc dziewczynie troskliwie rękę na ramieniu. Pokiwała słabo głową. — Kawy?
Nie musiał nawet pytać — odpowiedź była zbyt oczywista. Hanamiya uśmiechnęła się, po czym powiedziała drżącym głosem:
— Idę do salonu. A wy moglibyście się ubrać — zauważyła.
Ta komedia polegająca na doprowadzaniu Hanamiyi do stanu przedzawałowego odbywała się średnio trzy razy w tygodniu. Właściwie to dziewczyna powinna się już do niej przyzwyczaić, ale gdyby nie leki uspokajające, pewnie dawno puściłyby jej nerwy. Rozsiadła się więc na miękkiej sofie, powieki jej opadły i odetchnęła z ulgą, gdy z oczu zniknęli jej atrakcyjni nastolatkowie i pewnie gdyby nie zapach świeżo parzonej kawy, zapadłaby w drzemkę. Otworzyła jedno oko, kiedy poczuła, jak sofa zapada się bardziej pod ciężarem kolejnej osoby i z ulgą zauważyła, że to tylko, tym razem w pełni ubrany w czarne dżinsy i szary podkoszulek, Shuuzou.
CZYTASZ
Poza kontrolą [Kuroko no Basket]
Fiksi Penggemar(...) marzenia, za którymi gonimy, i rzeczywistość, która podąża za nami, są jak linie równoległe - nigdy się nie spotkają. Sądziła kiedyś, że upadek nigdy jej nie będzie dotyczył. Od dziecka miała wszystko, co sobie zażyczyła; każda jej zachcianka...