Rozdział Trzydziesty "Matka"

327 27 20
                                    


— Cześć, mała dziennikareczko.

Imayoshi swobodnie pomachał ręką i uśmiechnął się w ten charakterystyczny lisi sposób. Przez ramię miał niedbale przerzuconą sportową torbę. Nie czekając na pozwolenie, podszedł do łóżka i ulokował ją w nogach dziewczyny, po czym usadowił się na krześle. Michiru czuła na sobie jego spojrzenie — lustrował ją uważnie spod półprzymkniętych powiek z nieodgadnionym wyrazem twarzy.

— Dawno cię tu nie było, Shouichi. — Hanamiya zablokowała telefon i odłożyła go na szafkę nocną.

Od tych wszystkich prezentów zrobił się tam mały bałagan i musiała się w sobie zebrać, by zrobić niewielkie porządki. Właściwie nie tylko tam. Blat zajmowały kwiaty od Ryouty, przytulanka Kazunariego i odżywki znalezione w drogerii przez Satsuki. Tych ostatnich nie zdążyła schować do większej kosmetyczki, ponieważ dopiero co wróciła spod prysznica i rozczesała skołtunione włosy. Musiała przyznać, że w kobiecych sprawach przyjaciółka miała oko równie dobre co do układania strategii gry koszykarzy. Resztę kosmetyków Michiru trzymała w szafie razem z posegregowanymi ubraniami na te nadające się do noszenia oraz do prania. Książkę od Tetsuyi rzuciła niedbale na stos podręczników i notatek pod łóżkiem. Obok niego leżał laptop w pokrowcu i modem umożliwiający korzystanie z bezprzewodowego Internetu, jednak dziewczyna korzystała z tych urządzeń rzadko. Sprawcą takiego stanu rzeczy był nie kto inny jak lisi okularnik, który oznajmił tonem nieznoszącym sprzeciwu, że nie wolno jej siedzieć przed monitorem dłużej niż dwie godziny dziennie. A młoda literatka posłusznie wolała nie narażać się na gniew przyjaciela.

— Mam nadzieję, że w duszy się za mną stęskniłaś, chociaż nie cieszysz się jakoś wyjątkowo, że cię odwiedziłem, co? — Wyuczonym gstem poprawił okulary. Brunetka spojrzała w bok, unikając czujnego spojrzenia starszgo kolegi. Widok Imayoshiego w progu nie zwiastował nic dobrego, jeżeli w Tokio przebywał Nijimura, z którym rozmowa poprzedniego dnia brzmiała jak deklaracja wobec byłego kapitana z Akademii Touou.

Prowokujesz go, zapytała w myślach. Co chcesz tym osiągnąć, Shouichi? A może to tylko twoja męska duma i ambicja?

Postanowiła to przemilczeć i podjąć grę.

— Nikt przynajmniej nie wpychał we mnie szpitalnego jedzenia — stwierdziła z zadowoleniem i uśmiechnęła się kącikiem ust. Spojrzała na nastolatka roziskrzonymi zainteresowaniem oczami.

— Przecież tłumaczyłem ci, że musisz być grzeczną dziewczyną i jeść przynajmniej trzy posiłki dziennie — westchnął z dezaprobatą.

— Ale przecież jem — zaoponowała z teatralną przesadą. — Tylko że tyle, ile potrzebuję, a nie tyle, ile próbują ci sadyści we mnie wmuszać. Pielęgniarki mówią, że moja waga wzrasta, więc dałbyś już spokój. — Przewróciła oczami.

— Wy, Hanamiyowie, jesteście zbyt uparci, żebym tracić całe dnie na przemawianie jednemu i drugiemu do rozsądku — uznał. — Ale nie martw się, mała dziennikareczko. Napisałem wszystkie egzaminy na uczelnie, więc teraz będę miał dużo czasu, by cię pilnować — ton jego głosu stał się pewniejszy. Na ustach pojawił się uśmiech pełen satysfakcji. Mimo że w tym starciu definitywnie zwycięstwo odniósł okularnik, Hanamiya nie mogła nie odczuć zadowolenia z odwiedzenia przyjaciela od niewygodnego tematu.

— Co słychać w domu? — zmieniła temat.

— Nie wiem, kto gwiazdorzy bardziej: sadystyczna księżniczka czy ta mała diva. Czasem wierzę, że jak któregoś pięknego dnia przyjdę, oboje się pozabijają, ale za każdym razem uparcie dyszą. Ostatnio oberwałem z kota w twarz, to nie jest miłe uczucie, wiesz?

Poza kontrolą [Kuroko no Basket]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz