Rozdział Pięćdziesiąty Pierwszy "Ulotne szczęście"

198 16 6
                                    

Młoda kobieta cicho otworzyła drzwi frontowe do piętrowego domu, jakby nie chciała nikomu przeszkadzać. Z ramion zsunęła szary płaszcz, który odwiesiła na jeden z białych drewnianych wieszaków w przedpokoju, czarne półbuty na niewielkim obcasie ustawiła równo pod białą ścianą zaraz obok lakierowanych męskich mokasynów. Stanęła na palcach, by odłożyć kapelusz z ogromnym rondem na półkę. Spod zakrycia głowy kaskadą na plecy nowo przybyłej opadły ciemne włosy splecione starannie w dwa francuskie warkocze. Z torebki wyciągnęła ślubną obrączkę, którą wsunęła na serdeczny palec prawej ręki.

— Wróciła pani, pani Nijimuro. — Z przestronnej kuchni wyłoniła się drobna postać. Razem z mężem zatrudnili w charakterze gosposi studentkę, koleżankę szwagra, która dwa razy w tygodniu przychodziła, by posprzątać dom. — Przepraszam, że tak długo mi...

— Nie szkodzi, Himiko. — Uśmiechnęła się pobłażliwie. — Skończ spokojnie.

— Doktor Nijimura prosił, by przekazać, że czeka na panią w gabinecie — uprzedziła pytanie kobiety. Ta podziękowała pracownicy skinieniem głowy, ale nim udała się do sypialni na piętrze, zaszła do kuchni, by przygotować sobie i mężowi świeżą kawę.

Dom był ślubnym prezentem od rodziców panny młodej, którzy twierdzili, że nowożeńcy po przeprowadzce nie mogli zamieszkać ani w wynajmowanym mieszkaniu, ani z nimi czy też z Nijimurami. Co prawda, z trudem było przyjąć podarunek, na który pewnie dorabialiby się latami, ale Hanamiya Shigeru w tej kwestii nie akceptował odmowy na swój apodyktyczny, ale i pokręcony, ojcowski sposób.

Tradycyjnie z dwiema kawami minęła Himiko, kończącą polerować szkła w salonie. Dziewczyna, widząc chlebodawczynię z gorącymi napojami, zaoferowała pomoc, ale Michiru odmówiła z łagodnym uśmiechem. Weszła po schodach na piętro, gdzie oprócz sypialni z ogromnym łóżkiem znajdowała się garderoba, łazienka, pokój gościnny i gabinet — jedyne pomieszczenie, do którego gosposia ani nikt inny nie miał wstępu. O to miejsce pracy po godzinach małżeństwo dbało samodzielnie, to tu znajdowały się najważniejsze rodzinne pamiątki, dokumenty i drogą biżuterię. Aby się tam dostać, trzeba było przejść przez sypialnię, nie wywrócić się o podwinięty jak zwykle dywan, na który Shuuzou nie zwrócił większej uwagi.

Michiru odstawiła kubki na szafkę nocną. Z przebiegłą miną zapukała dosyć głośno, udając, że to wcale nie ona, a Himiko. Ze środka dobiegł ją męski głos zezwalający na wejście. Michiru uchyliła drzwi. Uśmiechając się zadziornie, oznajmiła siedzącemu tyłem mężczyźnie:

— Doktorze Nijimuro, przyniosłam kawę.

— Michiru — powiedział, odrywając się od przeglądanych w laptopie dokumentów. Spojrzał przez ramię, kiedy partnerka wnosiła jeszcze gorący napój; jeden z nich postawiła obok bruneta, drugi naprzeciwko, po stronie mebla, przy której zwykle pracowała. Mężczyzna pokręcił głową z niedowierzaniem, że jego wieloletnia partnerka nadal potrafiła bawić się w dziecięce gierki. Kiedy miała minąć męża, by zająć drugie z wolnych obrotowych krzeseł, ten chwycił ją za nadgarstek i pociągnął tak, że wylądowała gwałtownie na jego kolanach. Z piskiem chwyciła się błękitnej koszuli i kurczowo ścisnęła materiał. — Tak bez powitania, kochanie? — zapytał z łobuzerskim uśmiechem.

— Shuuzou, kiedyś przyprawisz mnie o zawał! — rzuciła podniesionym głosem.

— To dobrze, że jestem kardiologiem — zaśmiał się. Brunetka wydała z niezadowolenia policzki. Udając naburmuszoną, pocałowała mężczyznę w szorstki policzek na powitanie, po czym, jakby miała do czynienia z niepokornym chłopcem, zmierzwiła przydługie włosy.

— Nie chcę ci dokładać pracy, skoro masz jej tak dużo, że przesiadujesz do późnej nocy — oznajmiła na wpół poważnym tonem.

— Widziały gały, co brały — zauważył celnie, nie wypuszczając jej z objęć. — Jadłaś obiad?

Poza kontrolą [Kuroko no Basket]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz