Rozdział Siódmy "Zabójcze wyjścia"

1.3K 103 89
                                    

— Hanamiya, pobudka! — Czyjś ostry głos wyrwał ją z niespokojnego snu. Przetarła zaspane oczy i dostrzegła twarz poirytowanego wychowawcy, który lustrował jej sylwetkę z groźną miną. Licealistka przełknęła ślinę, odgarnęła ze spoconego czoła przyklejone kosmyki i wyjęła słuchawkę z ucha. Najwidoczniej musiała przysnąć na długiej przerwie, kiedy przytuliła policzek do szkolnej ławki, i nikt z klasy nie miał najmniejszego zamiaru wyrwać jej z objęć Morfeusza. Nic więc dziwnego, że mężczyzna był wkurzony i najchętniej wyrzuciłby Michiru z klasy. — Co się z tobą dzieje, dziewczyno? Albo przysypiasz na zajęciach, albo w ogóle się nie pojawiasz? Jeżeli masz jakieś problemy, powinnaś iść do lekarza!

Brunetka wyprostowała się i zmierzyła wychowawcę znużonym spojrzeniem ciemnoczerwonych oczu. Ile razy już słyszała podobną gadkę? Ludzie zupełnie nic nie wiedzieli o jej przypadłości, a i tak próbowali ją oceniać, wygłaszać swoje mądrości i udawać wszechwiedzących. Zaśmiała się w duchu. Sami nie byli lepsi — ani podśmiewający się koledzy z klasy, udający, że rozwiązują zadania, ani świdrujący ją wzrokiem nauczyciel.

— Byłam, panie profesorze — odpowiedziała spokojnie, układając dłonie na udach. Próbowała nie tracić opanowania, w czym pomagały wzięte rano prochy. Hanamiya musiała przyznać, że tym razem Miyazaki się postarał i w końcu leki na coś się przydały — skutecznie spustoszyły portfel, ale w zamian Michiru poczuła się bardziej „do życia". Senność była tylko skutkiem ubocznym, ale w porównaniu do numerów, jakie odwalał jej organizm na poprzednim dragach, to i tak była mała cena.

— To skąd przysypianie na lekcjach, moja droga panno? — zagrzmiał dalej, uderzając w ławkę Hanamiyi dziennikiem. Michiru spięła się i zacisnęła palce na czarnym materiale plisowanej spódniczki, uciekając wzrokiem przed wyczekującym spojrzeniem wychowawcy. Chociaż niedawno przekroczył trzydziestkę i jego wiek zdradzały tylko nieliczne zmarszczki, rzadko kiedy dawał swoim uczniom do odczucia różnicę wieku i pozycji. Raczej traktował ich po koleżeńsku. Ale kiedy ktoś nadużywał jego dobroci i cierpliwości, stawał się nie do zniesienia. — Rozumiem, że jesteś geniuszem z języka japońskiego i niebiosa wiedzą jeszcze z czego, ale życzyłbym sobie, żebyś na matematyce nigdy więcej nie odpływała. Czy się zrozumieliśmy? — zapytał retorycznie. Doskonale wiedział, że tak. Który uczeń chciałby mieć na pieńku ze swoim wychowawcą? Michiru skinęła jednak głową, żeby usatysfakcjonować profesora i odetchnęła w duchu z ulgą.

Wychowawca posłał Hanamiyi jeszcze jedno znaczące spojrzenie i rozejrzał się po klasie. Wzrokiem odnalazł siedzącą w pierwszej ławce dziewczynę, która, z tego, co Michiru pamiętała, przodowała w przedmiotach ścisłych i była ulubienicą wychowawcy. W tłumie nie wyróżniała się wyglądem — szczupła, o ładnie zarysowanych kształtach, z niewielkimi piersiami i długimi do łopatek brązowymi włosami upiętymi w kucyk przypominała każdą inną licealistkę.

— Shinohara — wywołał dziewczynę. Z impetem podniosła się i obróciła w stronę ławki Hanamiyi. Obserwując jej sylwetkę, Michiru stwierdziła, że miała trochę za pyzatą twarz, zbyt dziecięce oczy (chociaż tutaj pewnie mogłaby się kłócić, bo gusta bywają różne i duże brązowe tęczówki urzekały pewnie niejednego mężczyznę), a spódniczka była za krótka — przejdź się do klasy kuzyna naszej drogiej Hanamiyi i wezwij do mnie tego młodzieńca. Na usprawiedliwienie możesz powiedzieć, że Hanamiya poczuła się źle i trzeba ją zabrać do domu. Z jego wychowawcą porozmawiam na przerwie. Tylko pospiesz się. A ty — tutaj spojrzał na Michiru — spakuj się i zmykasz do domu. Masz się porządnie wyspać i pojawić w szkole, kiedy nie będziesz przysypiała na matematyce.

Szatynka wyleciała z klasy w podskokach, prawie zabijając się na progu i wywołując śmiech w klasie. Hanamiya westchnęła, z ociąganiem spakowała się i, czekając na Makoto, zajęła się kontemplowaniem pleców siedzącego przed nim kolegi. Po krótkim namyśle stwierdziła, że kuzyn miał lepsze, Takao w sumie też, nie mówiąc już o Kise, który przecież swoim ciałem zarabiał na utrzymanie. Więc kolega z jej klasy, w którym, jak się kiedyś przypadkiem dowiedziała, podkochiwało się pół szkoły, to nic specjalnego. Zwykły chuderlak z ładną buźką i tyle.

Poza kontrolą [Kuroko no Basket]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz