"Jej chłopcy"

238 21 3
                                    

Michiru obiecała mężowi, że tylko zajrzy do chłopców, by upewnić się, że grzecznie położą się do łóżek. Cicho uchyliła drzwi do sypialni bliźniaków. Oprócz ciemności rozświetlanej jedynie dwoma żarówkami lampek nocnych i poświatą bijącą od telewizora, zauważyła zarysy dziecięcych sylwetek i wpatrzone w ekran dwie pary ciemnoczerwonych oczu. Kobieta rozpoznała bliźniaków po reakcji na ledwo wychwytywany dla dziecięcego ucha dźwięk — pierworodny natychmiast dostrzegł ją w drzwiach i poderwał się do siadu.

— Mama! — powiedział na tyle głośno, by wyrwać z półsnu młodszego brata.

Seiichi odrzucił szybko kołdrę, podbiegł do brunetki i bez skrępowania objął z całej siły jej nogi. Michiru westchnęła, z pobłażliwym uśmiechem pogłaskała pięciolatka po ciemnej czuprynie.

— Myślałam, że już śpicie. Poza tym nie powinieneś boso biegać po mieszkaniu — zwróciła mu uwagę. Pierworodny poderwał głowę do góry, wydął z niezadowolenia policzki, po czym z upartością godną osła wzmocnił uścisk.

— Seiuś, ja też chcę — wtrącił z rozżaleniem Youta, ale posłusznie pozostał w łóżku, by nie zasmucić matki. Shuuzou dbał o to, by synowie słuchali się matki, a młodszy z nich nie wykazywał żadnego oporu w braniu słów ojca za pewnik. To Seiichi wykazywał cechy typowego buntownika, chociaż poza utrzymywaniem dziecięcego, łatwego do pokonania uporu nawet dla takiej amatorki wychowywania jak Michiru nie sprawiał większych problemów.

Chwyciła drobną dłoń chłopca, dając mu znać, że pora położyć się na materacu i przykryć kołdrą. Syn pociągnął kobietę za sobą, ostrzegając co chwilę, gdzie powinna uważać na porozrzucane na podłodze drewniane klocki. Gdyby Shuuzou zobaczył rozgardiasz, pewnie natychmiast kazałby bliźniakom sprzątać, bez względu na porę dnia. Ucieszyła się w duchu, że tym razem mąż był zbyt zmęczony, by zaglądać do łobuzów.

— Wiecie, że będziecie musieli to rano posprzątać? — zapytała dla pewności, nakrywając Seiichiego. Sięgnęła po leżący na szafce pilot i na oślep niemal wyłączyła telewizor. Synowie nie zaprotestowali, chociaż przez chwilę pierworodny patrzył na nią z wyrzutem.

— Tak, mamo — odpowiedział Youta. — Seiuś chciał dzisiaj, ale byłem zmęczony.

— To nic. — Nachyliła się nad młodszym potomkiem, z troską poprawiła kołdrę i czule pocałowała go w czoło. — Tylko postarajcie się, żeby tata tego nie widział, dobrze?

— To będzie nasza tajemnica? — zapytał z nadzieją. Brunetka odgarnęła pasmo włosów za ucho, po czym przysiadła na materacu. Chwilę patrzyła na dziecko: jego okrągłą twarzyczkę, która przypominała twarz męża z dzieciństwa (tyle przynajmniej wiedziała z opowieści teściowej i ze zdjęć) i dwoje błyszczących ciemnoczerwonych oczu przypominające jej własne. Seiichi i Youta — owoc miłości jej i Nijimury Shuuzou, dopełnienie małej rodziny i dzieci, którymi musiała się opiekować. Chociaż nie pamiętała własnego dzieciństwa, z opowieści wiedziała, że małżeństwo Hanamiyów nie było wzorem do naśladowania w kwestii rodzicielstwa. Michiru rozpaczliwie starała się przede wszystkim nie być jak Sayuri, jej własna matka, której nie widziała od lat. Ta ostrożność z kolei powodowała, że mimo pragnienia bliskości z tymi dwiema istotkami podświadomie się dystansowała. Tam, gdzie jednak zawodził ją własny instynkt macierzyński, z pomocą przychodził Shuuzou, za co chyba nie odwdzięczy mu się do końca życia.

— Tak — zgodziła się.

— Tata będzie wiedział? — ciągnął dalej Youta.

— Dlaczego tata miałby wiedzieć? — roześmiała się szczerze.

— Bo tata zawsze wie wszystko — burknął drugi z bliźniąt.

— Och, Seiichi — westchnęła. — Shuuzou po prostu... to bardzo mądry mężczyzna — spróbowała wyjaśnić, ale wyszło to raczej niezręcznie.

Poza kontrolą [Kuroko no Basket]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz