— Stan pacjentki?
Głos doktora Midorimy był chłodny i profesjonalny, chociaż na szpitalnym łóżku wieziono jego koleżankę z gimnazjum. Zdawał sobie sprawę, że obecność jej męża, spanikowanego i zdenerwowanego, mogła tylko zaszkodzić.
— Kobieta około trzydziestoletnia po wypadku samochodowym, przywrócono czynności życiowe, obrażenia głowy, podejrzenie uszkodzenia kręgosłupa.
— Podstawowe badania na cito, tomograf głowy i rentgen — zadecydował szybko, nie spuszczając oka z pacjentki. Michiru oddychała przez maskę tlenową. Ratownicy ustabilizowali kręgosłup szyjny, pobieżnie opatrzyli ranę na głowie. Shintarou kątem oka spojrzał na Nijimurę, któremu nawet przez myśl nie przeszło, żeby opuścić żonę chociaż na chwilę. Kiedy wwożono kobietę do sali, chwycił za ramię starszego kolegę i powstrzymał go przez wejściem.
— Nie przeszkadzaj — rzucił ostrzegawczo, kiedy brunet gwałtownie odwrócił się na pięcie. Spojrzał groźnie na okularnika — ostatni raz widział go tak wściekłego, gdy Haizaki usprawiedliwił ucieczkę z treningu bezsensowną wymówką. Midorima jednak nie mógł się złamać, pozwolić Shuuzou robić to, co w tamtym momencie chciał.
— To moja żona — wycedził przez zaciśnięte zęby.
— Ale mój dyżur i mój szpital — odbił pałeczkę. — Uspokój się, bo każę ci podać leki — zagroził, po czym wszedł do sali, pozostawiając oniemiałego mężczyznę na zewnątrz.
Poczuł, jak uginają się pod nim nogi. Cudem doszedł do ławki i ciężko usiadł, podpierając głowę rękoma. Chciało mu się jednocześnie płakać jak małe dziecko i krzyczeć ze złości. Miał wrażenie, jakby serce, dotychczas ukojone obecnością i kondycją partnerki, rozdarło mu się na niezliczone kawałki, które rozbijała na jeszcze mniejsze każda chwila oczekiwania. Niepewność, strach, zwątpienie — to wszystko powodowało, że nie zachowywał się jak zwykle, że nie potrafił podejść do sprawy chłodno.
Był lekarzem, do diaska!
A jego żona mogła umrzeć.
Nie wątpił w profesjonalizm Midorimy Shintarou — co prawda, pracował w innym szpitalu niż Shuuzou, ale z wyróżnieniem ukończył studia, a doktor Miyazaki chętnie wstawił się za nim, gdy aplikował o pracę. Z tego, co wiedział, żadna z operacji nie zakończyła się porażką, ale nie zajmował się też ofiarami wypadków, które trzeba było poskładać do kupy.
Pod wpływem impulsu wyjął telefon i wybrał numer do osoby, która pierwsza przyszła mu przez myśl. Jeżeli ktokolwiek mógł podejść do sprawy z trzeźwym umysłem, mimo bliskiego powiązania z Michiru, był w zasięgu ręki, a mężczyzna stuprocentowo ufał jego kompetencjom, to tylko jego teść, Hanamiya Shigeru.
— Dzień dobry, chłopcze. — Usłyszał w słuchawce uprzejmy, lekko zachrypnięty głos.
— Michiru miała wypadek — wyrzucił na jednym wydechu.
— Gdzie jesteście? — zapytał po chwili ciężkiego milczenia. W tonie Shuuzou zauważył ledwo wyczuwalną nerwowość, tłumioną najprawdopodobniej przez umiejętność zachowania spokoju w każdej, nawet najbardziej patowej sytuacji. Wcześniej mężczyzna uważał to za wyrachowanie, teraz zazdrościł tego talentu.
Zresztą to nie pierwszy raz, kiedy życie córki znalazło się w zagrożeniu.
Nijimura podał adres szpitala i nazwisko lekarza.
— To dobrze. — Usłyszał w słuchawce. — Posłuchaj. Zadzwoń do matki, nie możesz być teraz sam. I przede wszystkim nie wchodź Midorimie w drogę. To zdolny chłopak. Przyjadę najszybciej, jak będę mógł — obiecał. Po tych słowach pulmonolog się rozłączył, pozostawiając mężczyznę z plątaniną myśli, z których jedynym wyjściem było zastosowanie się do poleceń o wiele bardziej doświadczonego kolegi po fachu. Więc to zrobił.
![](https://img.wattpad.com/cover/33742956-288-k433206.jpg)
CZYTASZ
Poza kontrolą [Kuroko no Basket]
Fanfiction(...) marzenia, za którymi gonimy, i rzeczywistość, która podąża za nami, są jak linie równoległe - nigdy się nie spotkają. Sądziła kiedyś, że upadek nigdy jej nie będzie dotyczył. Od dziecka miała wszystko, co sobie zażyczyła; każda jej zachcianka...