Przez te kilkanaście miesięcy, które minęły od ponownego spotkania z Hanamiyą w tokijskiej klinice, Shuuzou zapomniał, czym była normalność. Stres i zmartwienia stały się cichym towarzyszem codzienności, a długi brak namacalnego wsparcia odcisnęło na siebie trwałe piętno. Ale teraz, kiedy znad podręcznika do anatomii kątem oka obserwował słodko drzemiącą na jego łóżku dziewczynę, dotarło do niego, że wszystko już w jak najlepszym porządku.
Jego mała Michiru była na wyciągnięcie ręki. Nie dzieliło ich więcej żadne dziewięć tysięcy kilometrów i siedemnaście godzin różnicy między strefami czasowymi. To jednak nie przyniosło aż takiej ulgi, jak fakt, że psychika przyjaciółki powoli się stabilizowała. Problem z kontaktem fizycznym w stosunku do Shuuzou niemalże zniknął, Japonka zaczynała przekonywać się nawet do Ilyi. Gorzej, że Imayoshi również korzystał na większej swobodzie w interakcjach i jawnie grał licealiście na nerwach, ostentacyjnie trzymając Hanamiyę za rękę czy pozwalając sobie na gładzenie jej po włosach. Fakt, Michiru jasno nazwała ich obu swoimi przyjaciółmi, co nie zmieniało tego, że Nijimura był cholernie zazdrosny.
Czule odgarnął ciemne kosmyki z jej jasnego policzka i uśmiechnął się pod nosem, gdy dziewczyna lekko się poruszyła, marszcząc brwi. Chociaż nadal była blada, nabrała z czasem zdrowych rumieńców podobnie jak wagi. Ostatnio podczas zakupów z rodzeństwem Siemoniewów przyznała się, że musi kupować ubrania w podobnym rozmiarze do Aksinyi. Te drobne zmiany potwierdzały jedynie, że zmiana otoczenia wyszła faktycznie na dobre.
Zresztą nie tylko jej.
Sam wrócił do regularnych treningów, nadrobił zaległości w nauce (do tego szczególnie zachęcała go przyjaciółka, grożąc złożeniem donosu Xen) i spał przede wszystkim spokojniej. Poza tym jego ojciec był na ostatniej prostej do odzyskania pełnej sprawności. Operacje przebiegły bez komplikacji, a specjalistyczna opieka w prywatnym szpitalu pod okiem najlepszych specjalistów zgodnie z obietnicą Hanamiyi Shigeru przyniosła znaczącą poprawę zdrowia. Na horyzoncie majaczył kres tułaczki po lekarzach, niekończących się badań i bezsennych nocy.
— Która godzina? — wymruczała brunetka, nim jeszcze rozwarła powieki. Odruchowo zaczęła szukać po omacku telefonu, który Nijimura wcześniej położył na szafce nocnej. Zauważył, że ucinanie drzemek z komórką w ręką weszło jej w nawyk, a Shuuzou zawsze na nowo bawiła jej mina, gdy zdawała sobie sprawę, że znowu utarł jej nosa. Zresztą sama nie pozostawała dłużną w swoich drobnych złośliwościach.
— Po szóstej — odpowiedział po ukradkowym zerknięciu na budzik.
— Koło dziewiętnastej ma przyjechać po mnie Shouichi. Mogłeś mnie obudzić wcześniej — stwierdziła. Otworzyła oczy, po czym z niezadowoleniem spojrzała w górę, na twarz przyjaciela. — I wreszcie przestać mi zabierać telefon — dodała, mrużąc oczy. Roześmiał się, na co Michiru boleśnie dźgnęła go palcem w brzuch. — Wracaj lepiej do nauki.
— Nauczyłem się, że spanie z telefonem jest niezdrowe — odgryzł się.
Hanamiya prychnęła, podniosła do siadu, plecami opierając się o ramię Nijimury. Brunet podniósł rękę i z westchnięciem przygarnął dziewczynę do torsu. Zapobiegając kolejnym narzekaniom, sięgnął drugą dłonią po przedmiot sprzeczki i bez złośliwego tym razem komentarza wsunął go w szczupłe ręce.
W akompaniamencie stukania paznokci o wyświetlacz wrócił do lektury opisu układu nerwowego. Kontynuowanie rozmowy było zbędne po ostatniej wypowiedzi Hanamiyi. Chociaż rzuciła to pół żartem pół serio, naprawdę tak uważała. Zdawała sobie sprawę z trudów, jakie mogła przynieść aplikacja na medycynę, a przede wszystkim chciała, by Shuuzou spełnił swoje marzenia. Zdawał sobie sprawę, że to jeden z powodów, przez które odgrywała rolę jego milczącego towarzystwa. Drugim był fakt, że jej samej obecność przyjaciela sprawiała przyjemność, do czego przyznała się kiedyś w bardzo bezpośredni sposób podczas sprzeczki z Imayoshim, której przypadkiem był świadkiem.
CZYTASZ
Poza kontrolą [Kuroko no Basket]
Fanfic(...) marzenia, za którymi gonimy, i rzeczywistość, która podąża za nami, są jak linie równoległe - nigdy się nie spotkają. Sądziła kiedyś, że upadek nigdy jej nie będzie dotyczył. Od dziecka miała wszystko, co sobie zażyczyła; każda jej zachcianka...