"Dwie butelki, dwie sypialnie, jeden trup" [18+]

831 35 9
                                    


Część pierwsza: „Dwie butelki..."

Zatrzymał samochód na chodniku, wyłączył silnik. Radiowy spiker rozładowywał napiętą atmosferę. Hanamiya z tęsknotą wyglądała przez okno — jej blada twarz rozjaśniła się, gdy Nijimura zaparkował. Już miała porwać torbę i wysiąść, ale ukradkowo przyglądający jej się mężczyzna chwycił ją za rękę.

No cóż, niecodziennie spotykał byłą dziewczynę na lotnisku tylko dlatego, że chciał się odebrać ojca z sanatorium. Niecodziennie okazywało się, że starszy Nijimura i młodsza Hanamiya spędzili miesiąc w tym samym ośrodku. I niecodziennie zbieg okoliczności przyprawiał Shuuzou o palpitacje serca.

Rozstali się przez nieporozumienie. Jednego wieczoru brunetka wróciła podpita do domu, mężczyźnie definitywnie się to nie spodobało, bo już niejednokrotnie odwalała takie numery. Nie to, żeby miał coś przeciwko alkoholowi — po prostu martwił się, żeby nic się kobiecie nie stało. I rozpętał kłótnię, padło za wiele ostrych słów, spakował walizki i chwilę później wyniósł się z mieszkania, które razem wynajmowali. Z tego, co usłyszał od chłopaków z Pokolenia Cudów, była dziewczyna zmieniła numer telefonu, zamieszkała na trochę z kuzynem, a potem znalazła nowego chłopaka.

Jak się później okazało, Takao Kazunariego, byłego rozgrywającego z Shuutoku.

— Michiru, poczekaj chwilę — poprosił. Brunetka spojrzała na niego spod wytuszowanych rzęs, zmrużyła powieki, zadając nieme pytanie: „po co?". Nijimura wiedział, że wszystko się między nimi skończyło wraz z postanowieniem jego wyprowadzki, ale nie mógł... po prostu nie mógł puścić jej bez jakiegokolwiek słowa wyjaśnienia.

— Dziękuję za podwiezienie, Shuuzou — powiedziała uprzejmie, chcąc zakończyć tę farsę. Z jej twarzy nie mógł wyczytać żadnych emocji, znów przyjęła tę swoją kamienną maskę. Znacząco spojrzała na jego palce na swoim nadgarstku. Po chwili krótkiego wahania nakryła je swoją drobną dłonią. — Shuuzou...

— Nie przeprosiłem cię za tamtą awanturę, Michiru — bąknął, odwracając wzrok.

— To prawda. Nie przeprosiłeś — przyznała. — Ale nikt nie wymagał od ciebie przeprosin. Najzwyczajniej w świecie w końcu powiedziałeś, co leżało ci na sercu. Boli mnie jedynie to, że stało się tak późno, bo te dwa lata, które spędziliśmy razem, musiałam uznać za czas stracony. — Zaskoczył ją własny chłód.

— Nie mów tak — powiedział cicho, niemal błagalnie. Zaśmiała się w duchu. Ta sytuacja była niesamowicie zabawna, biorąc pod uwagę fakt, że to zwykle Nijimura zachowywał opanowanie w każdej sytuacji. — To było głupie... wiesz, moje zachowanie. Przepraszam, Michiru.

Na jej twarzy pojawił się cień słabego uśmiechu.

— Między nami już nigdy nie będzie tak samo jak przedtem, Shuuzou — stwierdziła i zerknęła na zegarek — mężczyzna nadal nosił go na swoim nadgarstku. — Przepraszam, muszę iść. Kazunari na mnie czeka.

— Rozumiem — mruknął, puszczając jej rękę. Michiru chwyciła bagaż, który wsadziła pod schowek na różne drobiazgi, otworzyła drzwi i wysiadła. A drugą rękę wzięła torebkę i spojrzała jeszcze na wykrzywioną bólem twarz byłego partnera.

— Shuuzou?

— Tak? — Spojrzał na nią uważnie.

— Bądź szczęśliwy — pożegnała go, nim zdążył zareagować, łokciem zatrzasnęła drzwi i szybkim krokiem ruszyła w stronę mieszkania. Kiedy przeskakiwała stopnie, by dotrzeć na pierwsze piętro niewielkiego budynku, usłyszała warkot silnika. Spotkanie z Nijimurą przez chwilą wytrąciło ją z równowagi — nie ukrywała, że zranił ją trzy lata temu i długo musiała się zbierać po nagłym zerwaniu — ale perspektywa zobaczenia Takao po miesięcznym rozstaniu napełniała ją optymizmem.

Poza kontrolą [Kuroko no Basket]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz