Zastał wszystkich troje w salonie. Nie musiał nawet dzwonić do drzwi, gdyż okazało się, że starszy Hanamiya zostawił je otwarte. Wszedł, zwracając na siebie uwagę milczących licealistów. Michiru siedziała w fotelu, na jego oparciu towarzystwa dotrzymywał jej Imayoshi. Irytowało to najwidoczniej kapitana Kirisaki Dai Ichi, który zajął pół sofy. Raczył w końcu założyć coś bardziej reprezentacyjnego niż bokserki i bluzę — ciemne dresy i koszulkę bez rękawów. Michiru również zdążyła się przebrać. Miała na sobie luźną czerwoną sukienkę.
— O, czekoladka wróciła — skomentował Makoto. Lekceważąc wszelkie zalecenia dla trenujących intensywnie sport, zajadał pocky z różowego opakowania. Aomine już miał wybuchnąć, ale w porę przypomniał sobie, kto rządzi na tym terenie. Hanamiya skomentował jego wahanie półuśmiechem.
— Zaniosę to do kuchni — zaoferowała dziewczyna, wstając.
— Siadaj — nakazali równocześnie starsi licealiści. Podnieśli się z miejsc szybciej niż młodsza koleżanka. Zorientowawszy się, jakie mieli wyczucie, spiorunowali się spojrzeniem. Michiru wycofała się dyskretnie, nie chcąc znaleźć się pomiędzy nimi. Uśmiechnęła się, rozbawiona.
— Wycofaj się — zażądał Imayoshi.
— To mój dom — odwarknął Makoto, wyzywająco kładąc rękę na biodrze. Okularnik poprawił zsuwający się z nosa atrybut; w żadnym wypadku nie zamierzał ustąpić. A Aomine... Aomine wyglądał, jakby ktoś przywalił mu obuchem w głowę. Nawet nie miał czasu, by zastanawiać się, czy wybuchnąć śmiechem, czy zalać łzami.
— Cudownie. — Gdyby Shouichi nie miał zamkniętych oczu, pewnie by nimi przewrócił. — To bądź grzecznym gospodarzem i zajmij się gościem.
Makoto wymruczał coś pod nosem, ostatecznie kapitulując. Imayoshi w geście triumfu ostentacyjnie odebrał siatkę z zakupami od kolegi z drużyny i posławszy brunetce szeroki uśmiech, skierował się do kuchni.
Michiru przetarła dłońmi twarz, za wszelką cenę unikając spojrzenia byłego kolegi z gimnazjum. Starszy Hanamiya poklepał miejsce obok siebie, niemo nakazując Aomine, by usiadł obok niego. Wolał mieć pod ręką dzieciaka, który otrząsnął się z szoku i ewentualnie mógłby rzucić się na jego zabawkę, gdyby usiadł bliżej. Tak przynajmniej miał na swojej drodze jeszcze szklany stolik i świetlny refleks Bad Boya.
— Jak dobrze, że dał za wygraną, bo chyba moja kuchnia nie pomieściłaby aż takiej ilości narcyzmu i sadyzmu — rzuciła w przestrzeń Michiru. Kuzyn prychnął tylko ostentacyjnie, a ciemnoskóry uśmiechnął się z aprobatą.
— Co jak co, ale cięty język ci został — skomentował Aomine.
— Pracuję nad tym. — Hanamiya zmierzył wyższego chłopaka spojrzeniem mrożącym krew w żyłach. Michiru przewróciła teatralnie oczami, w geście bezradności rozkładając ręce.
— Naprawdę musisz tu siedzieć? — zapytał Daiki.
— Bądź wdzięczny, że pozwoliłem ci wejść do mojego domu.
Aomine nie chciał więcej wykłócać się z brunetem, bo w gruncie rzeczy przemówienie do rozsądku temu Hanamiyi Makoto nigdy nie mogło skończyć się sukcesem. Po prostu nie było takiej możliwości. W międzyczasie zdążył wrócić Imayoshi, który postanowił usiąść obok kolegi z drużyny. W tamtym momencie as Pokolenia Cudów został zamknięty w kleszczach przez dwóch z trzech najbardziej niebezpiecznych zawodników w świecie licealnej koszykówki.
Michiru spoważniała. Z jej twarzy zniknął lekki uśmieszek. Dopiero teraz Aomine zauważył, jak bardzo zmieniła się z wyglądu od czasu gimnazjum. Drastycznie schudła. Przypominała raczej anorektyczkę niż tę pełną życia, piekielnie inteligentną dziewczynę, która potrafiła pokazać całemu klubowi koszykarskiemu, gdzie raki zimują. Z ciemnoczerwonych oczu zniknął dawny blask, skóra stała się niemalże biała. Włosy znacząco stały się rzadsze i dłuższe, a głos dojrzalszy.
![](https://img.wattpad.com/cover/33742956-288-k433206.jpg)
CZYTASZ
Poza kontrolą [Kuroko no Basket]
Fanfic(...) marzenia, za którymi gonimy, i rzeczywistość, która podąża za nami, są jak linie równoległe - nigdy się nie spotkają. Sądziła kiedyś, że upadek nigdy jej nie będzie dotyczył. Od dziecka miała wszystko, co sobie zażyczyła; każda jej zachcianka...