Rozdział 10

7 0 0
                                    


- Co się stało? Dlaczego masz taką minę?
Julka zauważyła, że Ania nagle cała znieruchomiała i patrzyła na nią swoimi wielkimi oczyma.
- Już chyba wiem... Wiem skąd go znam...
Zaczęła gorączkowo szukać telefonu, a gdy go znalazła, wybrała numer Alexa.
Julia nie rozumiała tego popłochu, patrzyła z niepokojem na to co wyrabia jej koleżanka.
- Nie wierzę, ma wyłączony telefon...
- Powiesz mi wreszcie co się stało?
- Jula! – krzyknęła i w tym momencie poczuła dotyk ciepłej dłoni na swoim nadgarstku. Dotyk delikatny, ale stanowczy. Głos jej złagodniał. - przypomniałam sobie chyba skąd znam Alexa... I muszę z nim o tym natychmiast porozmawiać.
- Co? Ale jak to? – dziewczyna była zdezorientowana. – I gdzie ty lecisz teraz tak nagle?! - krzyknęła widząc, że Ania już wstaje i zbiera się do wyjścia.
- Biorę taksówkę i jadę do niego - oznajmiła Wierzbicka. On musi mi to wyjaśnić.
- Jest wieczór...
- To nie może czekać!
- I nic mi więcej nie powiesz?
- Nie mogę, przepraszam cię. Ja naprawdę muszę w pierwszej kolejności porozmawiać właśnie z nim. Julka jadę, nie wiem, kiedy wrócę.

Ania miała adres Alexa z wizytówki, którą jej zostawił. Wizytówka była co prawda z jego biura, ale ponieważ biuro mieściło się w części jego mieszkania, więc automatycznie miała też jego prywatny adres.
Poprosiła taksówkarza, aby zawiózł ją na South Figueroa Street. Nie zorientowała się wcześniej, że to bardzo blisko mieszkania Julki. Mogłaby nawet iść piechotą, gdyby się uparła. Aczkolwiek teraz wieczorem, może jednak lepiej, że się na to nie upierała.

Wysiadła przed okazałym apartamentowcem i w pośpiechu zapłaciła taksówkarzowi.
Od razu tknęło ją dziwne przeczucie, że już tu kiedyś była. W jej oczach pojawił się cień melancholii.
Zaczęła się teraz zastanawiać, co ma właściwie powiedzieć mężczyźnie. Tak szybko jak tu przyjechała, tak samo szybko nagle zaczęła bać się tam wejść, bała się tej rozmowy. Przede wszystkim zaś bała się swoich wspomnień.

W tym momencie rozległ się dźwięk jej komórki.
Zobaczyła na wyświetlaczu, że to Alex.
- Cześć, dzwoniłaś do mnie? – bardziej powiedział, niż zapytał mężczyzna - Byłem w samolocie, miałem wyłączony telefon.
- Chciałam z tobą porozmawiać. Już chyba sobie przypomniałam, skąd cię znam. – powiedziała bez ogródek, żeby nie mógł się wykręcić - Naprawdę mnie nie pamiętasz? Odniosłam wrażenie, że ty też próbujesz sobie przypomnieć, gdzie mnie wcześniej spotkałeś... Chcę z tobą o tym porozmawiać, to dla mnie ważne. – naciskała, a w jej głosie wybrzmiewała niemal desperacja.
- Aniu, mnie nie ma teraz w mieście. – przerwał jej łagodnie Alex. - Musiałem wyjechać służbowo do Portland, wrócę za tydzień.

Dziewczyna przymknęła powieki. Nie wierzyła, że ma takiego pecha. Teraz, właśnie teraz, kiedy ona sobie coś przypomniała, to jego nie ma.

- Jak wrócę to porozmawiamy, odezwę się do ciebie od razu, obiecuję. Teraz muszę kończyć. – powiedział na odchodne.

Dziewczyna została z telefonem w ręku i milionem pytań w głowie. Już nie wiedziała co ma myśleć. A może faktycznie to był tylko ktoś do niego podobny? - zaczęła się teraz zastanawiać - a może jej już też pamięć płata figle po tylu latach? Ale nie... To niemożliwe, za dużo pasujących zbiegów okoliczności. Poza tym, Alex teraz wyglądał niemal identycznie jak wtedy... Nie licząc braku zarostu i braku kolczyka w uchu. I te oczy... To na pewno był on! Wszystko mogła zapomnieć, ale nie te oczy. W dodatku wszystko się zgadza, prywatny detektyw z Los Angeles...

Skarciła się w głowie za swoją głupotę.
- Idiotka. Robię z siebie idiotkę - mówiła sama do siebie. - Biegam po mieście jak szalona, jak bym nie mogła zwyczajnie poczekać aż będzie okazja do normalnej ludzkiej rozmowy.

Wezwała drugą taksówkę i wróciła do domu.

***

Tak się złożyło, że przez najbliższy tydzień Ania miała faktycznie większy problem na głowie niż rozmyślanie o przeszłości swojej i Alexa.
Dzień po tej sytuacji, zadzwoniła do niej Ewa Wierzbicka – jej mama, z informacją, że rozwodzi się z jej ojcem.

Tylko mi zaufajOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz