Rozdział 12

7 0 0
                                    

Koniec czerwca - początek lipca 2018



  Po tym, jak wróciła taksówką do domu, dziewczyna była nadal oszołomiona, ale też czuła się dziwnie spokojna.

Wszystkie puzzle wskoczyły jej na właściwe miejsce. Dowiedziała się, że nie zwariowała. Odnalazła przyjaciela sprzed lat. Bo taki miała właśnie do niego stosunek. Czuła, że jest jej przyjacielem. Alex ją fascynował. Nie wiedziała czy to dlatego że to on ją uratował siedem lat temu, czy po prostu dlatego że był przystojny i czarujący. Czuła się przy nim bezpieczna.
Tak jak tamtej nocy w dwa tysiące jedenastym roku, kiedy niósł ją na rękach, zabierając z jej więzienia. Kiedy podarował jej wolność...

To wszystko co powiedział, oznaczało, iż naprawdę odnalazła swojego dobrego ducha sprzed lat. Że to nie jakiś nowy znajomy poznany na imprezie firmowej tylko tamten Alex. W okamgnieniu przypomniała sobie wszystkie wydarzenia sprzed laty, wszystkie swoje uczucia, które nią wtedy targały.
Tak, pewnie była nim wtedy zauroczona. Często tak się dzieje w przypadku ofiar przestępstw i ich wybawców, teraz gdy zajmowała się tym zawodowo, sporo o tym wiedziała.
Kiedy towarzyszyła Julii i Sylwii w ich przeprowadzce do Los Angeles rok po swoim porwaniu, i tam ponownie spotkała Alexa, miała moment silnego zauroczenia nim.
Uwielbiała przychodzić do jego mieszkania, uwielbiała te ich wspólne wieczory spędzane na długich pogaduchach na tarasie przy winie. Jak ona mogła to wszystko później wyprzeć z pamięci???
Ale fakt, to był tylko miesiąc, a później wróciła do domu i wraz z tym powrotem wróciły jej demony, strach i zagubienie.
Może faktycznie powinna była wtedy tu zostać. Tak jak namawiały ją Julka i Sylwia. Może gdyby wtedy uległa namowom i została w Los Angeles, szybciej doszłaby do siebie i nie wydarzyłoby się później to wszystko między nią a Grześkiem. To wszystko, co ostatecznie i tak doprowadziło ich do rozstania...
Teraz można sobie było tylko gdybać.
Jednak wtedy ona sama też była innym człowiekiem, a Alex jedynie jej wybawicielem, z którym bardzo się polubiła i spędziła kilka wieczorów przy winie. Ale to wszystko. Do niczego między nimi nie doszło.
Jednak musiało to być mało istotne, skoro z biegiem lat wyparła to z pamięci...

A teraz wszystko wróciło.

Alex, jego obecność, ta jedna przystań, to mieszkanie, do którego jak weszła pierwszy raz, wszystkie problemy przestawały istnieć. Osobowość Alexa i ta jego kojąca obecność, do której przez tyle miesięcy później jeszcze tęskniła...
Do tych rozmów, do tego jak się przy nim czuła. Nie myślała teraz o tym w kategoriach zauroczenia. Odnalazła po prostu swojego przyjaciela, anioła stróża, kogoś bardzo bliskiego, mimo iż obiektywnie patrząc nie spędziła z nim wtedy aż tak dużo czasu.
Jednak była pewna, że coś takiego może zrozumieć jedynie osoba, która przeszła przez to samo co ona.

Nikt jej wtedy nie rozumiał, każdy oczekiwał, że od razu po porwaniu pójdzie na terapię i wszystko będzie tak jak dawniej. Rodzice bardzo chcieli, żeby tak było, Grzegorz również miał nadzieję, że dawna Ania szybko wróci.
Jednak czas mijał a tak się nie działo.
Ona oddalała się od niego, bo czuła, że on jej nie rozumie. Przed rodzicami zaś nie chciała pokazywać jak bardzo jeszcze ta trauma w niej tkwi, żeby ich nie martwić.
Rok od porwania, to było za mało, żeby móc powiedzieć, że już jest dobrze.

I kiedy właśnie w takim momencie spotkała znów Alexa, poczuła, że tylko on ją rozumie.
Nic dziwnego, że przez ten krótki czas wizyty u ciotki stał się on jej tak bliski.

W dodatku czuła, że sam też ukrywa jakiś sekret, być może bolesną tajemnicę z przeszłości. Zawsze, gdy był obok, nie opuszczało jej to wrażenie. Zarówno wtedy przed laty, jak i teraz.
To wszystko co jej powiedział wczoraj, to nie była jeszcze cała prawda, była tego pewna.
Ale wiedziała, że musi poczekać aż on się przed nią sam otworzy.

Ach, jaki ten los bywa przewrotny... - myślała sobie w duchu.
Czasami wystarczy, że ktoś pojawi się w naszym życiu dosłownie na chwilę, a więcej to będzie znaczyło, niż czyjaś nieustanna obecność przez całe lata.

Jeśli człowiek jest tak bardzo blisko śmierci, że traci już nadzieję, a nagle pojawia się ktoś, kto tę nadzieję oddaje, ofiarowując niemal drugie życie, to na zawsze pozostanie on bliską osobą, do której będzie się miało zaufanie.
Choćby się jej nie widziało całymi latami.



***



Od tamtej szczerej rozmowy, Alexander i Anna zaprzyjaźnili się jeszcze bardziej. Rozumieli się, łączyły ich nie tylko sprawy zawodowe, ale też wspólne wspomnienia z przeszłości.

Nadszedł pierwszy lipca - piękna słoneczna niedziela, w gorącej słonecznej Kalifornii.
Ania i Alex byli tego dnia umówieni na spacer po plaży.
Mężczyzna chciał po nią przyjechać, ale powiedziała mu, że nie mogła się doczekać spaceru w gorącym piasku i już tam na niego czeka.
Umówili się w El Matador Beach, romantycznej plaży w Malibu. Myśleli początkowo o Venice albo Santa Monica Beach, ale Ania zaproponowała tamtą, mniej uczęszczaną, bardziej kameralną.
Dobrze jej się kojarzyła ta plaża.
W Venice Beach z pewnością nie byłoby warunków do spokojnej rozmowy, podobnie w Santa Monica, gdzie przelewa się przez całą dobę morze turystów, zakupowiczów oraz Bóg wie kogo jeszcze.
A ona chciała mieć chwilę spokoju, chwilę dla siebie i dla Alexa.

Przygotowała prowiant na piknik, który miał być niespodzianką dla niego. To dlatego przyjechała tu przed nim. Siedziała już na kocu, wpatrując się w ocean, kiedy zobaczyła Alexa, idącego z daleka, w krótkich spodenkach i koszulce, boso stąpającego po piasku, skąpanego w promieniach słonecznych.


Jeszcze jej nie dostrzegł, wydawał się zamyślony, podobnie jak ona patrzył na ocean, pogrążony we własnych myślach.
Kiedy zaczął się rozglądać szukając jej wzrokiem, pomachała do niego.
Alex uśmiechnął się do Ani i podążył w jej kierunku.
- Wow, jakie rarytasy, nie spodziewałem się ze będziesz coś przygotowywać, bo też bym coś przyniósł. - powiedział, siadając obok niej na kocu.
- Następnym razem - uśmiechnęła się i puściła do niego oko. Sama nie wiedziała, dlaczego tak się zachowuje, jakby chciała z nim flirtować, chociaż nie miała tak naprawdę takiego zamiaru. Po prostu czuła się przy nim swobodnie.
- Wobec tego ja też ci przygotuję niespodziankę. Ale skoro to ma być niespodzianka, to nie będziesz znała dnia ani godziny.
Roześmiali się i zaczęli rozpakowywać prowiant.
Alex na widok smakołyków naprawdę poczuł głód więc zanim zaczęli o czymkolwiek rozmawiać, najpierw porządnie się najedli.

Położyli się na kocu, wdychając ciepłe wilgotne powietrze znad oceanu i pozwalając by wiatr tańczył delikatnie w ich włosach.
Rozgrzany piasek był tak gorący, że czuli go na plecach nawet przez koc.
Niebo było błękitne, bez ani jednej chmurki, gdzieś z oddali docierały do nich z lekka rozmowy innych plażowiczów.
- Powiedz mi, co się z tobą działo przez te wszystkie lata, kiedy cię nie widziałem? – Zapytał Alex. - Wiem tylko, że miałaś faceta, z którym później się rozstałaś. Mogę się tylko domyślać, jak ciężko jest komuś zaufać, kiedy ktoś przeżył to wszystko, co ty.
Ania westchnęła cicho.
- Tak, ciężko zarówno w życiu prywatnym jak i zawodowym. Ale dawałam sobie jakoś radę. Po porwaniu dokończyłam ostatni rok moich nikomu niepotrzebnych do niczego studiów, po których nawet nie chciałam pracować w zawodzie...
- Jakie to były studia?
- Historia sztuki - wyznała Ania.
- Dlaczego więc mówisz, że nikomu niepotrzebne?
- Sama nie wiem, po prostu nie pasowały do mnie, nie wiem, dlaczego poszłam na ten kierunek. Miałam chyba kiedyś taką potrzebę buntu, że skoro rodzice są aktorami, ja sama od dziecka gdzieś grałam, obracałam się tylko w tym świecie, to dla odmiany skończę zupełnie przyziemne studia.
- No ok, więc skończyłaś te studia...
- ... w dwa tysiące dwunastym roku i zaraz wyjechałam na tamte wakacje do LA z Julką i Sylwią, kiedy to my dwoje znów się spotkaliśmy.
- No tak... Szkoda, że tu wtedy z nimi nie zostałaś - uśmiechnął się.
- To widocznie nie był mój moment.
- Widocznie tak...
- Wróciłam do Polski i przez rok grałam w serialu. Szybko zrozumiałam, że to nie dla mnie. Od zawsze kochałam taniec, za namową rodziców postanowiłam więc wyjechać do szkoły tańca do Nowego Jorku. Jak już wiesz, byłam tam dwa lata.

Ania sprytnie prześliznęła się przez ten moment, kiedy ją i Grzegorza na moment znów coś połączyło.

- W dwa tysiące piętnastym wróciłam do Warszawy i od razu zaczęłam grać w teatrze muzycznym. – kontynuowała - Robiłam to co kocham. Jednocześnie zaczęłam podyplomowo studia dziennikarskie. Tak mi minęły kolejne dwa lata.
- Jesteś kobietą wielu talentów...
- Jako dziecko byłam aktorką, rodzice aktorzy wciągnęli mnie w ten świat i uprzedzając pytania, wcale tego nie żałuję. Byłam bardzo nieśmiałym dzieckiem a dzięki temu nauczyłam się otwartości i odwagi w kontaktach z ludźmi. Ale już kiedy dorastałam, odkryłam w sobie pasję taneczną i potem poszłam już drogą tańca. Najbardziej lubiłam grać w musicalach, gdzie mogłam połączyć aktorstwo i taniec.
Alex patrzył spod półprzymkniętych powiek, jak jej rozpuszczone włosy rozlały się złotą falą na błękitnym kocu. Nie mógł od niej oderwać oczu, kiedy tak opowiadała.
- Musicale to piękna rzecz, nie chciałaś już tego robić? – zapytał, odwracając się na bok, w kierunku Ani. - Jak to się stało, że wylądowałaś w redakcji śledczej?
- Do tego to jeszcze długa droga i długa historia...
- Ok, wobec tego nie poganiam cię.

Ania wzięła sobie jeszcze jedną truskawkę i mówiła dalej.
- Rok temu, po obronie pracy magisterskiej z dziennikarstwa, postanowiłam zrobić sobie porządny urlop. Na tym urlopie można powiedzieć, że zeszłam się z powrotem z Grześkiem, tym samym z którym byłam jeszcze przed porwaniem.
- Miałem okazję go wtedy poznać we Włoszech.
- Tak, właśnie z nim. Od wakacji do grudnia żyliśmy na odległość, ja w Warszawie, on w Nowym Jorku, gdzie mieszkał już od jakiegoś czasu. Tak jak zawsze marzył. Po nowym roku mieliśmy zamieszkać tam razem. Powiedziałam mu, że przeprowadzam się do niego, na co on wcześniej od pół roku nie był w stanie mnie namówić.

Alex spojrzał na nią zaskoczony.
- Tak, zapytasz zapewne co wobec tego robię pół roku później w Los Angeles?
- Nawet nie śmiem pytać, choć to pytanie samo się nasuwa... To nie moja sprawa.
- Ano jak widzisz rozstaliśmy się chwilę po decyzji o wspólnym zamieszkaniu. Zabawne co? Życie bywa nieprzewidywalne. Ale o tym Alex, pozwól, że opowiem ci innym razem. Nie psujmy tak pięknego dnia. Przyjdzie taki moment, że po prostu ci opowiem. Ok?
Rozciągnięci na plażowym kocu, patrzyli, jak horyzont rozświetlają promienie słońca.
Mężczyzna położył swoją dłoń na jej dłoni.
- Nie przejmuj się. Nie musisz się spieszyć. Tak naprawdę w ogóle nie musisz o tym mówić, jeśli nie chcesz. Obydwoje jak widać mamy tematy, które muszą dojrzeć zanim ujrzą światło dzienne.
Ania spojrzała na niego mrużąc oczy.
- Dobrze to ująłeś. Ty też mam wrażenie, że jesteś chodzącą tajemnicą. Widziałam, że wtedy u ciebie w mieszkaniu chciałeś mi jeszcze o czymś powiedzieć, ale twój przyjaciel nam przerwał... Nie naciskam cię, kiedyś może nadejdzie moment, że się otworzysz. Póki co prawie się nie znamy, choć znamy się już od tylu lat...
Mężczyzna się roześmiał.
- Tak... To zdecydowanie skomplikowane. Więc znalazłaś się znów w Los Angeles za sprawą Sylwii?
- Bardziej Julii, mojej przyjaciółki. To ona ostatecznie namówiła mnie na to, żeby porzucić strefę komfortu i spróbować gdzie indziej. Tak więc wylądowałam w Los Angeles i postanowiłam zacząć od zera. Taniec za bardzo przypominał mi o Grzegorzu. Taniec nas połączył, towarzyszył nam przez cały czas... Ale miałam jeszcze dziennikarstwo. I ciotkę ze znajomościami - roześmiała się dziewczyna. - I tak oto wylądowałam w redakcji. Teraz jestem tu szczęśliwa. Chyba znalazłam swoje miejsce. Tańczyć i tak bym nie mogła w nieskończoność. Ważne że się spełniam w tym co robię.
- Coś w tym jest...

Ścisnęli się za ręce i nie musieli nic więcej mówić.
Obydwoje wiedzieli, że w ich życiorysach nie zabrakło bólu. Ania to wiedziała i Alex to czuł. Żadne z nich nie chciało teraz mówić, by nie zepsuć tych pięknych chwil i nie chciało też naciskać na drugą stronę.
Przyjdzie taki dzień, gdy wszystko sobie opowiedzą. Nie da się przecież nadrobić tylu lat w jeden miesiąc...

Ocean szumiał spokojnie, gdy tak leżeli, patrząc w niebo i napawając się tą chwilą.
Gdzieś ponad nimi do uszu docierały lekkie hałasy oddalonych śmiechów i rozmów. Mimo to mieli jednak wrażenie, że są tam zupełnie sami.
- Słuchaj, to nie moja sprawa, jak nie chcesz nie odpowiadaj. Czy poza Grzegorzem przez te lata nie byłaś już z nikim związana?
- Pomiędzy tamtym pierwszym podejściem do naszego związku, czyli przed moim porwaniem, a drugą próbą rok temu, nie byłam z nikim innym. Był on jedynym mężczyzną, którego przez te lata kochałam. Po porwaniu nie miałam już ochoty nawiązywać głębszych relacji. Aż do czasu ponownego spotkania z Grześkiem.
- Rozumiem. Widzę, że ten Grzegorz mocno siedział ci w głowie. O nic już nie pytam, skoro jesteś teraz tutaj, a nie z nim, to znaczy, że widocznie tak miało być...
- Gdybyśmy byli sobie pisani, powinno mam wyjść już za pierwszym razem. – powiedziała zdecydowanym tonem Ania a rysy twarzy jej stężały - Niepotrzebnie w ogóle drugi raz próbowaliśmy. To był błąd. Kochałam chyba swoje wspomnienie o nim, a nie to kim był. Czas robi swoje a ludzie się zmieniają.
Alex zamyślił się.
Zdecydowanie miała rację.
- Ale nie mówmy już o tym. – poprosiła Ania.

Zmienili więc temat na dużo lżejszy i zajęli się jedzeniem truskawek na deser, wygłupiając się przy tym i śmiejąc. Odkrywali właśnie, że mają bardzo podobne poczucie humoru. I że mogą spędzać wspólnie czas niekoniecznie na rozmowach o przeszłości i przykrych tematach. Czuli się dobrze w swoim towarzystwie. Ania odkryła, że może zaufać mężczyźnie, bez strachu, że on ją skrzywdzi. Że może mieć w kimś przyjaciela, w kimś innym poza Julką, której jako jedynej najbardziej ufała przez te lata. I że to jest naprawdę wspaniałe uczucie.
- Chodźmy na ten spacer po plaży – zaproponowała.
- Bardzo chętnie. Nie chce mi się jeszcze wracać do centrum.
- Bardzo lubię te wieczory tutaj, nad oceanem. Kiedy nie jest już tak gorąco jak w dzień, ale nadal bardzo ciepło. Kiedy słońce powoli zachodzi nad horyzontem, a fala nocy powoli wymiata dzień... Niebo przybiera wtedy kolor ognia, na którym spokojnym blaskiem świeci niewzruszony księżyc. Niczym muszla na wypłukanym przez wodę piasku... Lubię wtedy chodzić boso i czuć, że żyję...
Alex patrzył na nią zauroczony i nawet nie zdawał sobie sprawy z tego, że się uśmiecha.
Pomógł jej wstać i zebrał wszystkie ich rzeczy.
A potem chodzili tak razem, dużo wspólnie milcząc, aż słońce zupełnie zaszło za horyzont.

Tylko mi zaufajOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz