Rozdział 16

4 0 0
                                    

Sobota, 28 lipca 2018

Dziwnie było nie mieszkać już z Julką. Ale to była dobra decyzja, żeby się wyprowadzić. Anna stanęła już wystarczająco na własne nogi, minęło przeszło pół roku, odkąd mieszkała w Los Angeles i nie potrzebowała już takiej opieki, za to Julka i Adam potrzebowali prywatności.

Dziś jednak miała wielką ochotę spotkać się z przyjaciółką na pogaduchy.
Wybrała numer i usłyszała jej zatroskany głos.
- Tak się cieszę, że w końcu dzwonisz. Martwiłam się o ciebie, mówiłaś, że masz dużo pracy w związku ze sprawą tego mordercy.
- Tak, ale sprawa jest już zamknięta.
- No to całe szczęście, może przyjechać do ciebie? Czuję, że przyda nam się rozmowa, jak za długo nie mamy kontaktu to czegoś mi brakuje.
Ania uśmiechnęła się do siebie na te słowa. Czuła dokładnie to samo.
Julia kontynuując spytała:
- Masz wolną sobotę? Ja trochę pracuję dziś z domu i właściwie już się ze wszystkim obrobiłam. Więc może jakaś kawa i plotki, co ty na to?
Julia jak zawsze czytała jej w myślach.
- Pewnie, wpadaj ja jestem w domu.

Ania z radosnym uśmiechem na ustach zaczęła się krzątać po mieszkaniu. Posprzątała, wstawiła pranie i powyrzucała resztę pudeł po przeprowadzce. Zadowolona z siebie rozejrzała się po swoim gniazdku. Jasno urządzone salon z aneksem kuchennym w którym królowały białe meble, do tego mała sypialnia i łazienka. Idealnie jak na jej potrzeby. Ze śmiechem pomyślała, że całe to mieszkanie zajmuje mniej powierzchni niż salon na piętrze w dwupoziomowym apartamencie Alexa.
Ale czuła się tu dobrze, przytulnie. I bezpiecznie. 
Z zaparzoną kawą czekała na Julię.
Ta przyjechała godzinę po ich rozmowie telefonicznej.
- Cześć kochana!  Trzeba przyznać, że odkąd się od nas wyprowadziłaś, to jesteś bardzo zajęta. Gdyby nie ta sprawa z Donaldsonem no i ogólnie twoje urządzanie się w nowym miejscu, to pomyślałabym, że się na mnie obraziłaś.
- Przestań... - Ania aż parsknęła na tak niedorzeczny pomysł.
Przyjaciółki wyściskały się serdecznie jak by nie widziały się od miesiąca.
-  Wiesz... Taka praca...
- To kiedy robisz parapetówkę?
- Daj spokój, jak kiedyś dorobię się własnego mieszkania to może urządzę. Nie mam teraz czasu i energii na takie rzeczy.
- Dlaczego? - roześmiana Julka już buszowała w kuchni Ani i szukała swoich ulubionych ciastek.
Znalazła je szybko, przyjaciółka widać pomyślała o jej odwiedzinach, bo sama ich nie znosi i kupuje je specjalnie dla niej.
- Daj spokój, nie chce mi się. Wolę spotkać się z tobą na wino i to potraktować jako parapetówkę.
- Oj tam... Ale jak wolisz. Ja winem w twoim towarzystwie nigdy nie pogardzę. - Julia wyjęła ciasto, które przyniosła i rozłożyła je na stoliku kawowym.
- A właśnie, a propos naszych spotkań i pogaduch, to będziemy miały w najbliższym czasie na nie niestety trochę mniej czasu...
- W końcu niedługo twój ślub.
Twarz Ani rozpromieniła się na myśl o tym. Nie mogła się doczekać tego radosnego wydarzenia na równi z samą panną młodą.
- Wiesz, że my z Adamem za tydzień już lecimy do Polski? Boże, kiedy to tak zleciało...
Wolimy polecieć wcześniej, żeby wszystkiego dopilnować, pozałatwiać, dopiąć na ostatni guzik. Matko... Głowa mnie boli, kiedy zaczynam o tym myśleć.
- W końcu zostało lekko ponad miesiąc. Czeka cię gorący czas. W pewnym sensie to ci nawet nie zazdroszczę.
- Nie wiem, jak ja to przeżyję. Gdzie ten czas tak ucieka? Nie ma dnia, żeby mama nie dzwoniła, że nie zdążę z przymiarkami sukni, że menu jeszcze nie zaakceptowane, że dekoracje sali, że to, że tamto...
Julia wyliczała na palcach wciągając głośno powietrze.
- Ja się nie przejmuję, wiem, że ze wszystkim zdążę, ale znasz moją mamę. Naprawdę mam jej już czasami dosyć.
- Tak to jest z mamami, nawet jak im uciekamy na drugi koniec świata to i tak się martwią. Tym bardziej jak zdecydowaliście się robić wesele w Warszawie a nie tutaj.
Julka tylko przewróciła oczami i wciągnęła kolejne ciastko.
- Mi to naprawdę wszystko jedno, ja bym mogła wziąć ślub i w Las Vegas tylko z Adamem i tobą, ale mamie bardzo zależy na obecności rodziny. Więc, co mi szkodzi, ja jestem po prostu szczęśliwa.
- I to najważniejsze. Ależ to zleciało... Pamiętam jak dopiero co nas zapraszaliście a tu już został miesiąc do ślubu.

Ania zatrzymała się z kubkiem kawy w połowie drogi do ust. I tak cud, że go nie upuściła, bo to co sobie właśnie uświadomiła, sprawiło, że od stóp do głów oblała się zimnym potem.
- Julka... przecież tam jest zaproszony też Grzegorz! - Ania poderwała się z miejsca i z okrzykiem przekleństwa uderzyła dłonią w czoło – Nie tylko jako moja osoba towarzysząca, ale też jako przyjaciel z teatru, ma osobne zaproszenie, może przyjść niezależnie od tego czy jesteśmy razem czy nie...
- Cholera... Nawet o tym zapomniałam. Naprawdę zapomniałam już o tym Grześku, mam nadzieję, że po tym wszystkim co się między wami wydarzyło po prostu nie przyjdzie a przynajmniej nie na wesele... Spokojnie - Julia starała się opanować emocje przyjaciółki – Wprawdzie potwierdzał przybycie już dawno temu, kiedy jeszcze byliście razem, ale przecież mogę mu powiedzieć, że ty sobie nie życzysz jego obecności.
- Nie nie nie, czekaj, nic mu nie mów. – Ania zatrzymała się wyciągając ręce w stronę Julki - Bez przesady, jesteśmy dorosłymi ludźmi. Jak zaczniesz teraz coś mówić, to będzie wyglądało, jakby dalej mnie obchodził i jakby jego obecność coś dla mnie znaczyła. Nie, nic mu nie mów.
- A znaczy?
- Co?
- No jego obecność i jego widok, pytam czy coś dla ciebie znaczą?
- Nie!
Ania zaprzeczyła zbyt szybko i zbyt gwałtownie by mogło to zabrzmieć szczerze.
- I dlatego tym bardziej nie zamierzam odstawiać cyrku i zakazywać mu przychodzić.
Dziewczyna krążyła po pokoju w tę i z powrotem.
- Owszem, będzie to dla mnie niezręczna sytuacja, ale nie zamierzam dać po sobie czegokolwiek poznać.
- Właśnie widzę... - mruknęła Julka.
- Co?
- Nic. Aniu... To jest mój wielki dzień, ty jesteś moją druhną, chcę żebyś tego dnia była szczęśliwa, nie chciałabym, żeby coś mąciło twój spokój. Coś lub ktoś.
Dziewczyna spoważniała i twardym tonem, akcentując każde słowo odpowiedziała:
- On. Nie jest. W stanie. Zmącić. Mojego. Spokoju. Julka, nie waż się mu nic mówić. Zamierzam się dobrze bawić i nie będę nawet patrzyła w jego kierunku. Nawet nie muszę z nim rozmawiać. Będę dla niego tak samo zimna jak on był dla mnie w styczniu.
- Od stycznia nawet nie rozmawialiście – Julia nie dawała za wygraną. – A co, jeśli teraz dojdzie do konfrontacji, spowodowanej niewypowiedzianymi żalami?
- Julka nie martw się, nie zepsujemy ci twojego wielkiego dnia...
- Aniu przestań. Dobrze wiesz, że nie to miałam na myśli. Nie chcę żebyś cierpiała! I to jeszcze na moim weselu.
- Spokojnie, nie będę. Mam inne zmartwienie związane z twoim weselem niż obecność na nim Grzegorza...
- Nie rozumiem, co ty bredzisz?
- Od rozstania z Grześkiem z nikim się nie spotykałam, nie jestem z nikim w związku, jednym słowem – nie mam z kim iść. – Ania rozłożyła teatralnie ręce, dla spotęgowania efektu.
- No ale jak to, masz tutaj tylu nowych znajomych, zaproś kogoś ze sobą.
- Nie uważasz, że to trochę głupio tak, na ostatnią chwilę? Powinnam o tym wcześniej pomyśleć. Nie chcę, żeby ktoś się poczuł jak deska ratunkowa - Ania pomyślała o jedynym mężczyźnie, którego mogłaby poprosić o wyjazd z nią na to wesele. - Albo co gorsza jak przyzwoitka, żeby mnie były partner mógł z kimś zobaczyć, żeby nie było, że jeszcze po nim płaczę... – postukała się w czoło - Jakie to by było żałosne...
- Jestem pewna, że tak nie pomyśli, jeśli mu wcześniej wszystko szczerze opowiesz. Alex to wyrozumiały mężczyzna prawda?
- Ale ja nie powiedziałam, że mam na myśli...
- Nie musiałaś - Julka nie czekała na potwierdzenie, czytała z wyrazu twarzy Ani jak z otwartej książki. - przyjaźnicie się, jest najbliższym ci tutaj znajomym płci męskiej, w dodatku wolnym, więc to logiczne, że pomyślałaś właśnie o nim. Powiedz mu szczerze, że chcesz, aby jako przyjaciel pojechał z tobą na wesele przyjaciółki. Ludzie tak robią, naprawdę. - przewróciła ze śmiechem oczami.
- Nawet jak pojadę sama, to też będę się dobrze bawić.
- Jak chcesz, ale ja bym to na twoim miejscu jeszcze przemyślała.
- Nie...
- Nie podejmuj teraz decyzji. – przerwała jej Julka - Pomyśl sobie o tym wszystkim na spokojnie jak już zostaniesz sama, prześpij się z tym tematem. Jeśli przyjaźnisz się z Alexem, to myślę, że chętnie by się zgodził polecieć z tobą do Polski, pobawić się. Zwiedziłby Warszawę, poznał naszych znajomych. Zwyczajnie po koleżeńsku. Myślę, że on wręcz się ucieszy na taki pomysł. Widać, że to otwarty chłopak, który lubi życie i ludzi. I jak mu wcześniej wyjaśnisz co i jak to nie poczuje się - jak to ty nazwałaś - jak deska ratunkowa. – roześmiała się - Tylko jak kolega, z którym chcesz miło spędzić czas.
- Ale on nawet nie wie, dlaczego rozstałam się z Grzegorzem. Boję się, że tamten mu coś powie na tym weselu, ja nie chcę akurat w takich okolicznościach tłumaczyć się co i jak. Jeśli Alex miałby się o tym kiedyś dowiedzieć, to wolałabym, żeby dowiedział się ode mnie i w cywilizowany sposób.
- Przecież Grzegorz nie podejdzie do niego na imprezie i nie zacznie mu opowiadać o szczegółach waszego związku, weź się uspokój. On ci nie będzie chciał zaszkodzić, nie sądzę, żeby to było w jego stylu. Rozstaliście się i tyle, każde z was poszło w swoją stronę.
A Alex potraktuje ten wyjazd jako dobrą zabawę, przecież nie jako przykrość. Cała reszta siedzi jedynie w twojej głowie.
- Sama nie wiem...
- Dlatego pomyśl o tym na spokojnie w wolnej chwili. Ja cię nie będę naciskać. Chciałabym tylko, żebyś była szczęśliwa na moim ślubie i żeby uśmiech nie znikał z twojej twarzy.
To dla mnie ważniejsze niż jakieś dekoracje albo idealnie leżąca sukienka.

Tylko mi zaufajOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz