Rozdział 53

6 0 0
                                    

Wtorek, 2 października 2018 r.



Dziewczyna biegła po łące pełnej kwiatów, w białej ślubnej sukience, targanej porywami wiatru. Obracała się wokół własnej osi śpiewając pod nosem i śmiejąc się do mężczyzny robiącego jej zdjęcia. Jej bose stopy i brzegi sukienki były mokre od porannej rosy. Nagle jednak fotograf zniknął jej z pola widzenia a ona zaczęła rozglądać się wokół pełna niepokoju. Słońce schowało się za chmurami i nadciągnęła burzowa chmura, której nikt by się nie spodziewał w tak piękny dzień. Dziewczyna poczuła na swej skórze pierwsze krople deszczu.

Coś kazało jej biec przed siebie, jednak, kiedy tak biegła, nagle przed sobą zobaczyła przepaść. Dziewczyna spojrzała w dół, gdzie płonęła ziemia i słychać było niemal piekielne jęki i zawodzenia.

Potem powietrze przeszyło głośne uderzenie grzmotu.

Anię ze snu wyrwał dźwięk gwałtownie otwieranych drzwi.

Momentalnie się obudziła, zlana potem, znów w pierwszej chwili nie wiedząc, co było jawą a co tylko snem.

Odkąd tu była, dzień zlewał jej się z nocą a sen z jawą.

Obudziwszy się, jej ciało momentalnie naszykowało się do przyjęcia zagrożenia. 

To Montenegro przyszedł, by ją zabrać na codzienną kąpiel. Od czwartku codziennie robił tak samo, najpierw przychodził z zastrzykiem, którym ją otumaniał, a za jakąś godzinę rozwiązywał ją i zamroczoną narkotykiem prowadził do łazienki, gdzie zamykał ją i pozwalał jej się umyć i skorzystać z toalety.

Dziewczyna zdążyła się już zorientować, że jej pokój i łazienka są jednak pod ziemią. Nie do końca, ale w dość dużym podpiwniczeniu. Zauważyła bowiem, że okna były umiejscowione bardzo wysoko nad podłogą, a kiedy przez nie wyjrzała, zobaczyła, że tuż obok nich rośnie trawa. Zatem wszystko to, co poniżej poziomu okien, musiało znajdować się już pod ziemią.

- Idziemy. – powiedział, a Ania bardzo się zdziwiła, bo nie dał jej dzisiaj jeszcze żadnego zastrzyku. W ogóle zauważyła w jego głosie, że był dziś wyjątkowo zły. Nauczyła się odczytywać jego emocje, żeby jakoś przetrwać. Najtrudniej było jej się przestawić, że to jest zupełnie inna osoba, niż ta którą znała przez ostatnie pięć lat. Niby wygląd i głos prawie ten sam, ale to już zupełnie obcy człowiek. Nie człowiek, bestia... Porywcza, łatwo wpadająca w gniew i nieobliczalna bestia.

Wiedziała, że musi w takiej sytuacji zachować spokój, nie odzywać się, a jeśli już coś mówić, to tylko to, co on chciałby usłyszeć. Już raz to wszystko kiedyś przerabiała... Czuła, że ma cholerne deja vu. Z tym że wtedy przetrzymywał ją w miarę racjonalnie myślący człowiek, a ten tu, to był nieobliczalny wariat, którego nastrój zmieniał się pięć razy na godzinę. Wystarczyło źle spojrzeć, żeby wpadł we wściekłość. Jak on to wszystko zamaskował, będąc pięć lat w związku z Julką? – zastanawiała się zszokowana Ania. A może właśnie dlatego, że tyle lat musiał ukrywać swoją tożsamość, teraz z tym większą siłą ukazywał swoje prawdziwe ja...?

- Szybciej, pospiesz się – powiedział ze złością i popchnął ją w plecy, wyprowadzając z pokoju. Zdrętwiała jej noga od leżenia w niewygodnej pozycji, więc Ania zachwiała się i oparła o framugę drzwi, a wtedy Montenegro złapał i szarpnął ją za włosy.

- Myślisz, że ja jestem twoim służącym, co? Że będę ci tu w nieskończoność przynosił obiadki i prowadzał cię dwa razy dziennie do łazienki? – wysyczał jej do ucha trzymając ją za włosy u nasady karku. – O nie kochana, już mi się to znudziło. Pora żebyśmy przeszli do kolejnego etapu naszej znajomości. Nie jesteś ze mną po to, żeby się tu bezczynnie wylegiwać.

Tylko mi zaufajOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz