Rozdział 4

24 2 0
                                    


Ania potrzebowała chwili, żeby się odprężyć i zebrać myśli. Grzegorz nie odstępował jej nawet na krok. Nie było mowy o spaniu, żadne z nich nie było już teraz zmęczone ani śpiące. Sześć lat czekali na tę rozmowę, nie chcieli jej odwlekać ani o jeden dzień dłużej.
Noc była ciepła, więc wyszli na taras pokoju hotelowego. Ania mimo dość wysokiej temperatury jak na środek nocy, otuliła się jeszcze kocem. Dawało jej to większe poczucie bezpieczeństwa. Miała tak od dziecka. Kiedy otulała się kocem, czuła się jak za barierą ochronną, czuła jakby nikt jej nie mógł skrzywdzić. Po porwaniu, takie drobne gesty nabrały dla niej jeszcze większego znaczenia.
Grzesiek przyniósł jej szklankę wody.
- Dziękuję. Usiądziesz koło mnie?
Usiadł i przytulił ją czule, dodając jej tym otuchy.
- Jestem gotowa, nic mi nie jest, mogę mówić.
Wzięła głęboki oddech, napiła się wody i spojrzała w mrok, w majaczące w oddali budynki. Wszystko zaczęło jej się przypominać, tak jak by wydarzyło się to wczoraj a nie sześć lat temu. Na co dzień o tym nie myślała, miała to już przepracowane z terapeutą, nie zaburzało to jej codziennego funkcjonowania. Wystarczyło jednak „otworzyć odpowiednią szufladę" w umyśle, aby wspomnienia wróciły.
- To miały być wakacje naszych marzeń... - Wyszeptała, jakby nie swoim głosem. - Moja mama, jej starsza siostra, z mężami, oraz my ich córki, Ola i ja – zostaliśmy zaproszeni przez najmłodszą z sióstr naszych mam do Neapolu. Ale to już wiesz. Wiesz, że pojechaliśmy tam na spotkanie rodzinne, żeby zacieśnić więzi, które przez lata mocno się nadwątliły. Przynajmniej taka była oficjalna wersja. Sylwia i jej mąż, David, sami wyszli z tą propozycją.
- Pamiętam. Chciałem z tobą jechać, ale wtedy ten film w Nowym Jorku, Boże gdybym wiedział...
- Daj spokój. – Ania spokojnie położyła rękę na jego dłoni. – Nie mogliśmy zawsze i wszędzie trzymać się razem, nawet w najlepszych związkach to się nie zdarza. Poza tym, nikt nie mógł wiedzieć, że czyha tam na mnie niebezpieczeństwo.
Westchnęła i upiła łyk wody.
- To był słoneczny czerwcowy dzień, tydzień po przyjeździe. Patrzyłam przez okno jak moja mama bawi się ze swoją siostrzenicą, córką Sylwii, Roksaną. Grały w piłkę, były szczęśliwe, roześmiane. Postanowiłam do nich dołączyć. Wybiegłam z domu do ich pięknego ogrodu, nie widziały mnie, były daleko. Wtedy usłyszałam jak David mnie woła. Stał obok bramy, przy samochodzie. Poprosił mnie, żebym mu pomogła z zakupami. Wieczorem miał zawieść mnie i Olę do Rzymu, a oni mieli mieć przyjęcie w ogrodzie. Chciał im zrobić niespodziankę czy coś takiego. Bez wahania się zgodziłam, nawet nie mówiłam mamie ani nikomu innemu, gdzie idę. Byłam przecież z wujkiem, poza tym mogłam zadzwonić z samochodu. Gdybym nie zapomniała telefonu... Ale mniejsza z tym. Wysiedliśmy obok jakiegoś targu, na uboczu, gdzie nie widziałam żadnych ludzi. David poprosił żebym zaczekała w samochodzie, bo on musi coś załatwić. Włączyłam sobie muzykę i przymknęłam oczy. Nawet nie wiem, kiedy pojawili się ci ludzie... Poczułam smród jakiejś szmaty przytykanej mi do twarzy, czyjeś głosy... I czarna dziura. Obudziłam się dopiero w jakiejś obskurnej piwnicy.
Grzegorz wziął ją za rękę, ale dała mu znać, że wszystko jest w porządku.
- Nie wiem jak długo tam byłam. Przychodził do mnie cały czas ten sam mężczyzna. Chyba był tam kimś ważnym, tak myślałam. Strasznie się go bałam. Okazało się, że miałam czego, bo z czasem on zaczął próbować mnie uwodzić. Nic mi nie zrobił, ale z piwnicy trafiłam do zamkniętego pokoju, przestałam być wiązana, zyskałam więcej swobody. Dawał mi ubrania na zmianę i zawsze tak strasznie na mnie patrzył... Ale nie dawało mi spokoju to co on ciągle powtarzał. Że zostałam sprzedana. Miałam początkowo nadzieję, że to porwanie dla okupu, że ktoś wysunie jakieś żądania mojej rodzinie, że coś się wydarzy i ktoś mnie uwolni. Trzymała mnie tam jakoś tylko myśl o tobie... Tak strasznie chciałam cię zobaczyć, śniłeś mi się za każdym razem, kiedy udawało mi się tam zmrużyć oko... Powiedziałam w końcu temu gangsterowi, że sama mogę skontaktować się z rodziną, jeśli tylko da mi telefon i oni zrobią wszystko co on zechce. Zapłacą, ile będzie chciał... A wtedy on zaczął się śmiać... Tak okropnie śmiać... I po raz pierwszy otwarcie powiedział, że to nie jest porwanie dla okupu... Że ktoś z bliskiego otoczenia mnie wystawił i sprzedał za swoje długi. Nie wierzyłam mu, niby kto miałby to zrobić? Przecież nawet nikt z mojej rodziny nie miał długów... Tak myślałam. Dopiero dużo później dowiedziałam się, że to David. Że od początku, od samego zaproszenia nas tam, taki był jego plan. Wiesz zapewne, że dwa lata wcześniej, zanim jeszcze zaczęliśmy razem tańczyć, miałam poważny wypadek...
- Tak, pewnie, że pamiętam. Potrzebowałaś później kosztownego leczenia, żeby móc wrócić do pełnej sprawności i do tańca, opowiadałaś mi o tym, kiedy zaczynaliśmy razem tańczyć, w wakacje siedem lat temu.
- No właśnie. Wtedy to Sylwia i David wyłożyli znaczną, przeważającą część sumy na moją operację za granicą. Tylko nikt, łącznie z Sylwią nie wiedział, że David te pieniądze pożyczył od mafii, bo nie chciał przyznać się żonie, że jest już bankrutem.
- Chryste...
- A później oczywiście nie miał im ich z czego oddać. A oni coraz bardziej naciskali... To wtedy w jego chorej głowie zrodził się plan. Zaproponował go gangsterom a oni na to przystali. Miał im mnie wystawić jak na tacy, a oni już później sprzedaliby mnie dalej i odzyskaliby w ten sposób swoje pieniądze. To dlatego nas wszystkich wtedy zaprosił na te wakacje, namówił Sylwię, że niby taki zjazd rodzinny, a chodziło mu tylko o mnie. Nawet jak byś tam ze mną pojechał Grzegorz, to on i tak znalazłby sposób, żeby to zrobić. Bo mu ufałam, bo nie był nikim obcym tylko moim wujkiem i nie miałam powodu, żeby się go bać, żeby nie wsiąść z nim do tego samochodu... Nawet siedząc w tej piwnicy, a potem w mieszkaniu Ortegi, bo tak nazywał się ten gangster który mnie trzymał, nie skojarzyłam faktów i nie przypuszczałam, że mój wyjazd z Davidem na zakupy nie był przypadkowy. Przez myśl by mi nawet nie przeszło, że on mnie tam wystawił. A potem wrócił, jak gdyby nigdy nic do domu i udawał, że nawet mnie tego dnia nie widział. Ot po prostu, wybiegłam do ogrodu i zapadłam się pod ziemię, a Ola była ostatnią osobą, która mnie oficjalnie widziała, z którą rozmawiałam patrząc w okno na bawiącą się ze swoją siostrzenicą moją mamę. Wybiegłam do nich i przepadłam, ślad po mnie zaginął. W biały dzień, w ogrodzie wujostwa... Nikt nie wiedział, że po drodze zatrzymał mnie David, który wywabił mnie z domu i oddał w ręce potworów. Nikt go nawet o nic nie podejrzewał. Później w toku śledztwa po moim uwolnieniu, wyszło na jaw dużo więcej faktów niż ten. Okazało się, że miejscowa policja siedziała w kieszeni u Ortegi.
- Widać to było, bo nic im się nie chciało robić. Kiedy tylko przyjechałem do Włoch, sam też chodziłem na policję, ale zbywali mnie tak samo jak twoich rodziców. Nie chciało im się ciebie szukać, z góry założyli, że uciekłaś z domu, urwałaś się na wakacjach, bo chciałaś uciec od rodziny i czekających cię zobowiązań. W tym ode mnie. Ale ja w to ani przez moment nie uwierzyłem...
- Wiem... Nikt z moich bliskich w to nie uwierzył. Dowiedziałam się potem, że do Włoch przyjechały nawet moje przyjaciółki, Karolina i Malwina, żeby pomóc mnie szukać. Szukały mnie z Olą na własną rękę... I to było najgłupsze co mogły zrobić...
Przerwała na chwilę, żeby zaczerpnąć tchu, bo obydwoje wiedzieli co było dalej. Ola zginęła, dostając się w ręce przestępców. Zginęła, bo była bliska odkrycia prawdy. To była szybka śmierć, zmarła od strzału w głowę, tuż obok posesji, gdzie przetrzymywana była Ania. Znaleziono ją po kilku dniach ponad dziesięć kilometrów dalej.
- To było tak wielkim ciosem dla nas wszystkich, że chwilami przestawaliśmy wierzyć w to, że ciebie jeszcze kiedyś zobaczymy żywą... Tym bardziej że minęły już dwa miesiące od twojego zaginięcia. A tu nagle, nie dość, że nic nas nie przybliżało do odnalezienia ciebie, to jeszcze Ola została znaleziona martwa...
- O to się najbardziej obwiniałam, przez wiele kolejnych lat, że moja siostrzyczka zginęła przeze mnie... Wiele lat terapii dopiero zmieniło moje myślenie.
- Nic co wtedy się wydarzyło nie było twoją winą. To wszystko jedynie wina Davida. I jego koleżków gangsterów, u których narobił sobie długów.
- Nie wszyscy zostali złapani. Część z nich nadal jest na wolności i może krzywdzić kolejnych ludzi...
- Na ich miejsce i tak przyszliby następni. Ale ty jesteś bezpieczna, po tylu latach nic ci już nie grozi.
Ania nic nie odpowiedziała, nie skomentowała tego. Mówiła dalej.
- David miał znacznie więcej długów u mafii, niż to co pożyczył na moją operację. Wszystko potem wyszło w toku postępowania, gdy sprawą zajęli się kompetentni śledczy, już po moim uwolnieniu.
- Wiem, to już też wszystko wiem. Większość tych rzeczy wyszła dzięki zaangażowaniu tego ekstrawaganckiego prywatnego detektywa, którego twoja ciotka sprowadziła ze Stanów. Pamiętasz go? Jakiś jej dawny znajomy z czasów, kiedy mieszkała jeszcze w Los Angeles przed ślubem z Davidem. Pomagał cię szukać, kiedy widzieliśmy, że nie możemy liczyć na policję. Miał dużą wiedzę i możliwości, widać było, że robi znacznie więcej niż wszyscy inni do tej pory...
Ania pamiętała tego detektywa, to w końcu on ją ostatecznie uratował. Ocalił jej życie. Ale nie mogła sobie teraz już przypomnieć jego twarzy... Jedno co pamiętała, to taki mało znaczący szczegół, że miał niebieskie oczy.
- Bo oni często zmieniali miejsca – powiedziała - przewozili mnie to tu, to tam, gubili tropy. Nie wiem dlaczego tak długo zwlekali ze sprzedaniem mnie dalej, ale być może tylko dzięki temu jeszcze żyję.
Grzegorza przeszły lodowate ciarki, na myśl o tym co groziło wtedy jego ukochanej. I był tak bardzo pełen dla niej podziwu, że to wytrzymała, że była tam jeszcze w stanie racjonalnie myśleć, nie przestawała wierzyć, że uda jej się wyjść z tego cało...
- Ten detektyw, raz już wpadł na trop miejsca, gdzie prawdopodobnie cię przetrzymują. Ale kiedy policja pojechała sprawdzić to miejsce, okazało się, że już tam nikogo nie ma. Wyczyścili wszystko, w piwnicy były jedynie ślady, że ktoś tam był przetrzymywany...
- Policja pewnie dała im znać przed zrobieniem nalotu. Dlatego wtedy nie zdążył...
- Rozmawiałaś z nim potem po uwolnieniu prawda?
- Tak, mieliśmy okazję rozmawiać. Pamiętam jak mi wtedy powiedział, że odtąd moje życie nigdy już nie będzie takie samo, ale dam radę, bo jestem silna, przetrwałam trzy miesiące w niewoli i nie poddałam się...
- Miał rację. I z tym, że twoje życie na zawsze się zmieniło i z tym, że jesteś bardzo silna.
- Ostatni miesiąc w niewoli był już dla mnie najgorszy. Coraz bardziej traciłam nadzieję. Przestałam widzieć szansę na to, że się stamtąd wydostanę. Miałam wrażenie, że Ortega też mnie przejrzał i już mi nie ufa, że bardziej mnie pilnuje. I wtedy stał się cud. Przyjechała do niego jego siostra, Manuela. On sam nawet nie przypuszczał, że może się to obrócić przeciwko niemu, ufał jej bezgranicznie, dlatego bez obaw ją zaprosił, pozwolił nam nawet porozmawiać. A ja uznałam, że to moja ostatnia deska ratunku. Że jak ona mi nie pomoże, to pozostanie mi się zabić, żeby uniknąć przykrego losu, który mnie czeka. A ona tak po prostu się zgodziła.... Do dziś nie mogę w to uwierzyć. Powiedziała, że widziała mnie pół roku wcześniej na Broadwayu, pogratulowała występu. Wyobrażasz to sobie? Tak po prostu zapałała do mnie sympatią, bo jestem dobrą tancerką. Kto by pomyślał, że to mi uratuje życie... Zrządzenie losu sprawiło, że nas wtedy oglądała. Poza tym, od dawna nie popierała tego co robi jej brat, tylko mu o tym nie mówiła. Całe szczęście, bo dzięki temu on nie miał wobec niej żadnych podejrzeń, a ona pomogła mi się uwolnić. Przypłaciła to życiem. Biedna Manuela... Kolejna osoba, która przeze mnie zginęła...
- Aniu, to nie jest twoja wina...
- To ten detektyw, to on zaczął grzebać w lokalnym półświatku i dotarł do informacji na temat Ortegi, zaczął podejrzewać, że to on stoi za moim porwaniem. Ale nie miał żadnych dowodów. Ciężko też było go wyśledzić, rzadko osobiście pojawiał się na mieście. A on nie chciał znów popełnić błędu, już raz myślał, że mnie znalazł, ale za szybko powiadomił policję. Teraz już nie chciał zdradzić się przed niewłaściwymi osobami i trafić do mnie za późno. Nie ufał już policji.
I wtedy pojawiła się Manuela.
Kiedy ten detektyw na nią trafił, ona powiedziała, że mu pomoże. Zaczęli działać razem.
Ona potwierdziła jego przypuszczenia, że lokalna policja siedzi w kieszeni u jej brata. Trzeba było działać bardzo szybko, bo on już wiedział, że jest namierzany. Nie mieli czasu.
Tamtej nocy Manuela dała mi klucze. Miałam się wymknąć pod osłoną nocy i uciekać. Pod domem miał na mnie czekać detektyw. Ale wtedy, kiedy się wymykałam z domu, zobaczyłam też jak Ortega rozmawia z Davidem w ogrodzie... To był dla mnie taki szok, że niemal zapomniałam co miałam robić. Zobaczyli mnie. Rzucili się w moim kierunku, a wtedy Manuela zastrzeliła swojego brata i strzeliła do Davida... Ja już kompletnie zgłupiałam, nie wiedziałam co mam robić i co się dzieje. Uklękłam nad Davidem i chciałam go ratować, wtedy on mi powiedział, że to co mnie spotkało to jego wina. Wtedy myślałam, że majaczył... Potem dowiedziałam się całej prawdy. Zaraz po tych słowach umarł. Manuela dopadła do mnie i kazała mi uciekać, powiedziała, że za bramą czeka na mnie detektyw, w czarnym mercedesie, podała numery i kazała czym prędzej do niego wsiadać i uciekać. Powiedziała, że on zabierze mnie do mojej rodziny. Musiałam jej zaufać, nic innego mi nie pozostało.
Dopadłam więc do bramy, otworzyłam ją trzęsącymi się dłońmi kluczami od Manueli, chciałam, żeby uciekała ze mną, ale ona nie chciała... - w oczach dziewczyny zalśniły łzy. Zacięła się, opowiadając o tym momencie - Odjeżdżając z detektywem, widziałam jeszcze kątem oka jak jeden z ludzi Ortegi do niej strzela... Ale już nie mogłam się zatrzymać. Nic nie mogłam zrobić, nie mogłam jej pomóc... - Ania rozpłakała się na dobre – To było takie straszne...
Grzegorz przytulił ją mocno.
- Wspólnie uratowali ci życie...
- To śmieszne, że jedyne co pamiętam po latach z twarzy tego detektywa, to jego oczy... A to przecież człowiek, który uratował mnie z rąk mafii. A twarzy Manueli nawet nie mogę sobie przypomnieć...
- To normalne, wypierasz wszystkie tamte wspomnienia i bardzo dobrze. To była dla ciebie ogromna trauma.
- Spotkałam się z tym detektywem jeszcze rok później. Kiedy moja ciotka po tych wszystkich wydarzeniach zabrała córkę i wróciła do Los Angeles. Odwiedziłam ją tam i miałam okazję porozmawiać z jej przyjacielem. Boże jak on miał na imię... Grzegorz czy to nie straszne, że nie mogę sobie przypomnieć imienia człowieka, który uratował mi życie?... Z którym potem jeszcze tyle razy rozmawiałam...
Ania nie powiedziała tego Grześkowi, ale w te kolejne wakacje, kiedy rok po porwaniu odwiedziła Sylwię już w Los Angeles, spędzała z tamtym detektywem bardzo dużo czasu. On ją tak dobrze rozumiał, jak nikt inny przez cały miniony rok. Mogła porozumiewać się z nim niemal bez słów. Kto wie, może nawet się nim wtedy zauroczyła? To pewnie przez to, że uratował jej życie, był dla niej wtedy synonimem bohatera... A teraz nawet nie pamiętała jego imienia.
Ludzki umysł jest przerażający.
- To tylko imię, ważne, że pamiętasz też te dobre chwile i dobre osoby z tamtego okresu.
- Mąż mojej własnej ciotki... On mi to wszystko zafundował. Zniszczył mnie. Zniszczył mnie na długie lata... Jeszcze bardzo długo na każdego patrzyłam z podejrzliwością.
- Na mnie też?
- Nie! Co ty, Grzesiek, ciebie nigdy bym nie podejrzewała o chęć skrzywdzenia mnie.
- Zostałaś tak mocno zraniona, że teraz z obecnego punktu widzenia, wcale bym się nie dziwił, gdybyś wtedy nawet mi przestała ufać. Człowiek w takich chwilach nie myśli racjonalnie.
- Nie przestałam. – zaprzeczyła stanowczo, patrząc mu w oczy - To był najpiękniejszy dzień mojego życia, osiemnasty września, dzień mojego uwolnienia, dzień, kiedy cię znów zobaczyłam...
- Dla nas też to był najpiękniejszy dzień...
- Ale po pierwszej radości przeszłam załamanie nerwowe. – Spuściła głowę i posmutniała. - Kiedy dowiedziałam się o śmierci Oli, która tak ofiarnie próbowała mnie szukać, kiedy zdałam sobie sprawę, że Manuela, jedyna która mi pomogła w niewoli, też zginęła właśnie przeze mnie, choć wcale nie musiała mi pomagać. Kiedy widziałam ból przeplatany z radością w oczach mojej rodziny. Rozpacz Sylwii, która zdała sobie sprawę z kim mieszkała pod jednym dachem, płacz małej niewinnej Roksany, która nie rozumiała, dlaczego jej tata zginął... Nie udźwignęłam tego wszystkiego.
- Teraz ci się nie dziwię, wtedy nie mogłem zrozumieć, dlaczego mnie odtrącasz.
- Nie potrafiłam się już cieszyć, nie potrafiłam normalnie żyć. I nawet to, że pojawiła się Julka, która mi wszystko wybaczyła i dała swoje błogosławieństwo, kazała mi być szczęśliwą, z tobą, bo zrozumiała, jak cię kochałam, nie pomogła mi na to wszystko. Ja już po prostu nie potrafiłam żyć tak jak przed porwaniem. Obwiniałam się o całe zło tego świata, wmówiłam sobie, że gdyby nie moje podłe zachowanie względem Julki, to do tego wszystkiego by nie doszło, ja bym nie wyjechała do Włoch, Ola by nie zginęła i tak dalej i tak dalej... Zamknięte koło. Nikt mi nie był w stanie nic wtedy przetłumaczyć.
- Wiem, pamiętam. Zachowywałaś się jak obca osoba, ale trudno ci się dziwić, po ponad trzech miesiącach spędzonych w rękach gangsterów. Powinienem bardziej wtedy o ciebie zawalczyć...
- Jak?? Wtedy, kiedy usłyszałeś ode mnie, że masz się wynosić, bo już cię nie chcę, czy wtedy, kiedy ci powiedziałam, że niewystarczająco gorliwie mnie szukałeś, że moja siostra oddała za mnie życie a ty mnie nie znalazłeś? Byłam dla ciebie gorzej niż podła, chciałam cię do siebie zniechęcić, chciałam żebyś mnie zostawił, ale ty byłeś tak wytrwały, że w końcu sama z tobą zerwałam... Widziałam co się ze mną dzieje i chciałam ci tego oszczędzić. Nadal cię bardzo kochałam, nie chciałam żebyś czuł, że musisz ze mną siedzieć, chciałam żebyś jechał do Nowego Jorku i kontynuował swoje plany, a ja musiałam posklejać sama ze sobą moje roztrzaskane życie...
- Aniu... Byłem zbyt słaby, nie potrafiłem przebić się przez ten mur. Poddać się i wyjechać, to takie proste... Nigdy sobie tego nie wybaczę.
- Sama cię odepchnęłam, nie mogłeś już nic więcej zrobić.
Popatrzyli sobie w oczy, w których u jednego i drugiego lśniły łzy. Ania pogładziła Grześka po policzku, on ujął jej dłoń i ucałował jej wnętrze, przytulając tę drobną dłoń do swojej twarzy.
- Widzę u ciebie pierwszy pojedynczy siwy włos, wiesz, że jesteś z nim jeszcze przystojniejszy? – powiedziała czule dziewczyna.
- Tak? Dobrze, że tylko jeden, mam dopiero czterdzieści trzy lata... – roześmiał się.
- Wyglądasz na maksymalnie trzydzieści pięć...
- Nie wierzę, młodnieję w twoich oczach. A ty jesteś coraz piękniejsza, z niewinnej dziewczyny rozwinęłaś się w piękną kobietę, nawet nie wiem, kiedy to się stało, żałuję, że nie było mnie przy tym i nie mogłem patrzeć na tę przemianę, Aniu.
Ona nagle rzuciła mu się w objęcia. Tulił ją tak długo, nic nie mówiąc, jak długo tego potrzebowała, aż sama się od niego odsunęła. Zatapiając się w tej ciszy, ciesząc się tą chwilą, gładząc jej włosy i uspokajająco ją kołysząc.
- Nie zrobiłeś nic złego. – powiedziała dziewczyna – Ani ty, ani ja. To oni, tamci ludzie, na czele z moim wujkiem zniszczyli nasze życie. Nasze dawne życie, po którym zostały tylko zgliszcza.
Oparła się nagle bez sił o oparcie fotela i sięgnęła po szklankę wody, dolewając sobie więcej z dzbanka i drugie tyle rozlewając. Grzegorz zabrał jej ten dzbanek i odstawił na stolik.
- Ale każde zgliszcza można uprzątnąć, a na to miejsce pobudować coś nowego. – powiedział. - Ty już posprzątałaś w swoim życiu, samej ci się to udało.
- Ale nadal nie pobudowałam niczego w to miejsce.
- A czy ktoś mówił, że to musi być od razu? – zapytał Grzegorz. – Jeden będzie potrzebował na to roku, a inny dziesięciu lat.
- A ja już chyba swój czas na otrząśnięcie się po traumie, osiągnęłam. Nawet teraz, kiedy z tobą o tym wszystkim rozmawiam, nie oblewa mnie zimny pot, nie przeszywa dreszcz. Traktuję to bardziej jak wspomnienia obcej osoby albo jak koszmarny sen, który się przyśnił, ale który po przebudzeniu jest już tylko odległym wspomnieniem.
- Widzisz, terapie zrobiły swoje. A jeszcze więcej twoja własna tytaniczna praca. Jesteś najlepsza, zwyciężyłaś i zawsze będę cię za to podziwiał. – spojrzał na nią z zachwytem.
- Ale kosztem naszej miłości...
Grzegorz popatrzył na nią i odstawił na bok szklankę z wodą, którą dziewczyna ściskała mocno w dłoniach. Ujął ją za ręce i pociągnął do góry. Stali naprzeciwko siebie, w tej ogromnej ciemności, ale i tak widzieli siebie doskonale.
- Nie kosztem miłości, tylko kosztem naszego związku sprzed lat. – powiedział. – Związki mają to do siebie, że można je zakończyć, z takiego czy innego powodu. Ale jeśli chodzi o samą miłość... ja cię nigdy nie przestałem kochać...
Dziewczyna poczuła, jak miękną jej kolana. Nawet nie marzyła, żeby to jeszcze kiedyś od niego usłyszeć. Miała nadzieję, że odbudują znajomość i zostaną chociaż przyjaciółmi, ale takie coś? Nie przypuszczała, że Grzegorz może coś do niej jeszcze czuć. Nie po tym wszystkim co mu zrobiła. Teraz, kiedy to nastąpiło, kiedy to od niego usłyszała, nie potrafiła nawet wykrztusić z siebie słowa. Zamiast mówić, dała się pocałować i poczuła się tak jak wtedy, w Nowym Jorku, przed blisko siedmioma laty.
- Ja ciebie też przez cały ten czas kochałam, Grzesiek... - szepnęła do niego, kiedy ich usta oderwały się na moment od siebie. - I sześć lat temu, kiedy cię zostawiałam i cztery lata temu, kiedy ten jeden raz przespaliśmy się ze sobą... Ale ucieczka była lepsza od podźwignięcia tego, od stawienia czoła przeszłości...
- Ćśśś... Ja wiem, już nic więcej nie musisz mi tłumaczyć. Kocham cię Aniu.
- Ja ciebie też kocham...
Przywarli do siebie z całej siły, nie widząc już nic poza sobą, poza tym jednym miejscem, w którym los ich znów połączył. Całując się powoli, nigdzie nie śpiesząc, przeszli z tarasu do sypialni w pokoju hotelowym Grześka. Byli już obydwoje zmęczeni tym dniem, nawet noc już dobiegała końca. Oni jednak znaleźli jeszcze siły, żeby się sobą nacieszyć, nacieszyć odzyskaną po latach miłością. Byli tu tylko oni, bezbronni i wolni, nic ich już nie dzieliło. Wyznali sobie uczucia po raz kolejny, obiecując, że tym razem już nie pozwolą, by coś ich rozdzieliło.

Tylko mi zaufajOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz