Rozdział 27

4 0 0
                                    

czwartek, 23 sierpnia 2018 r.



Minęły dwa kolejne dni, podczas których Ania i Alex znów mało się widywali. Kto by przypuszczał, że można mieszkać pod jednym dachem i tak rzadko na siebie wpadać.

Ona biegała z Julką po mieście i załatwiała różne sprawy, których jak się okazało przed samym ślubem było jeszcze mnóstwo, on zaś został wciągnięty w jakieś męskie sprawy z Adamem i jego świadkiem.

Gdy Ania późnym popołudniem, a w zasadzie już praktycznie wieczorem, pożegnała się w centrum z Julką i wróciła do domu, zdziwiła ją pustka jaka w nim panowała. Weszła do salonu a tam półmrok, zaświeciły się tylko małe lampki z czujnikami ruchu. Nie słychać też było standardowego gwaru rozmów i śmiechów, w ogóle nie widać było żywego ducha.

⁃ Cześć. - rozległ się nagle głos za jej plecami a ona aż podskoczyła do góry.

⁃ Boże, Alex! Ale mnie wystraszyłeś! Zabiję Cię!

⁃ Przepraszam... Nie wiedziałem, że aż tak się przestraszysz...

⁃ Co ty się tak skradasz?!

⁃ Umiejętność bezszelestnego poruszania się to przydatna cecha w zawodzie detektywa - uśmiechnął się mężczyzna.

Ania uspokoiła oddech i oparła się o ścianę.

⁃ Nie ma nikogo poza Tobą? Sam jesteś?

⁃ Twoi rodzice musieli wyjść.

⁃ Przepraszam cię, że musiałeś tak sam siedzieć...

⁃ Nie żartuj, nie jestem dzieckiem. Poza tym, czuję się tutaj jak u siebie. - Alex to mówiąc poszedł do kuchni zrobić sobie kawę.

⁃ Chcesz też? - zapytał.

- Poproszę. Zawsze się dziwiłam, że ludzie boją się wypić kawę po 14, bo już nie będą spać całą noc. Chciałabym czasami, żeby to tak działało... - westchnęła Ania siadając na kanapie. - Ja mogę wypić w środku nocy litr kawy i pięć minut później położyć się spać... Jak chodziłam do liceum i próbowałam się uczyć po nocach, to wiele razy tak walczyłam z tą kawą. O tu w tym salonie, na tej kanapie... - wskazała palcem na mebel, aby nadać powagi sytuacji. -  Zawsze z marnym skutkiem.

Alex nachylił się nad blatem spoglądając na Anię.

Za plecami rozświetlało go światło z kuchennych lampek ledowych.

⁃ To mam nadzieję - powiedział - że teraz nie pójdziesz zaraz spać. Od przylotu nie mieliśmy okazji pobyć sami, porozmawiać spokojnie, tak jak w LA. Brakuje mi tego. Może pora w końcu na wspólny wieczór? Tak jakbyśmy byli tutaj całkiem sami...

Anię przeszedł dreszcz.

⁃ Widzisz, tak to jest jak się mieszka z rodzicami. - powiedziała.

⁃ Wszystko ma swoje wady i zalety. Ale Twoi rodzice pewnie dziś szybko nie wrócą.

⁃ A co, dałeś im na kino, żeby zostać ze mną sam na sam? – żartowała swobodnie dziewczyna.

⁃ Nie musiałem. Powiem ci, że oni sami z siebie dobrze się dogadują. Mówiłem ci, żebyś nie wierzyła tak gazetom. Twoi rodzice potrafią znaleźć wspólny język.

⁃ Ciekawe, na ile to jest prawdziwe a na ile udawane, na potrzeby naszego przyjazdu. Nie zapominaj, że moi rodzice są z zawodu aktorami. Całkiem niezłymi, patrząc po dorobku. Co to dla nich taka rola szanujących się byłych małżonków, na potrzeby spokoju psychicznego córki...

Tylko mi zaufajOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz