Rozdział 17

5 0 0
                                    

Tego samego dnia


Ledwie zdążyła wyjść Julka, kiedy telefon Ani znów zadzwonił. Zobaczyła na wyświetlaczu numer Alexa.

- Witaj, co słychać? - ucieszyła się dziewczyna odbierając.
- Właśnie sfinalizowałem kolejną sprawę, będę miał - mam nadzieję - trochę więcej wolnego czasu. – uśmiechnął się do słuchawki.
- Co tym razem miałeś?
- Nic poważnego, śledzenie niewiernego męża.
- Ty to masz dobrze, podglądasz sobie jak ludzie uprawiają seks i jeszcze ktoś ci za to płaci.
Dziewczyna śmiała się, choć sama chyba by się nie pokusiła na takie atrakcje.
- Szczerze, to wolę inne sprawy, ale takie też jeszcze czasami przyjmuję w drodze wyjątku.
- Biznes to biznes, nie marudź.
- Nie nabijaj się ze mnie - Alex to mówiąc przeciągnął się jak kot, patrząc na siebie w lustrze, ponieważ zanim zadzwonił do Ani, właśnie wyszedł spod prysznica. Zarzucił na siebie biały szlafrok kąpielowy i zszedł na dół w poszukiwaniu tego, co chciał dziś jej dać.
- Nie nabijam się. Wydaje ci się.
- A powiedz mi, co robisz dziś wieczorem?
- Nie mam żadnych planów.
- No to teraz już masz – Alex mówiąc to obracał w dłoniach zapasowy komplet kluczy do swojego mieszkania, który miał zamiar wręczyć dziś Ani - Co powiesz na wieczór przy świetle księżyca?
- Co takiego? - roześmiała się dziewczyna.
- Masz u mnie obiecaną kolację, pamiętasz?
- Zapraszasz mnie na kolację?
- Na wieczór przy świetle księżyca a przy okazji kolację pod gołym niebem. I gwiazdy w pakiecie.
- Ojej... - Ania bezwiednie uśmiechnęła się do siebie. - Jednym słowem, mam wpaść dziś do ciebie?
- Jeśli chcesz, możemy iść na miasto, ale wtedy nie skosztujesz tego co chciałem ci przyrządzić.
- Chcesz powiedzieć, że sam zrobisz jedzenie?
- Owszem, nie chwalę się, ale jestem dość dobrym kucharzem - powiedział z dumą Alexander.
- Kucharz, ogrodnik, detektyw, jakie masz jeszcze talenty?
- Do zabawiania rozmową pięknej koleżanki...
- Wobec tego, nie mogę chyba przegapić takiej okazji.
- Będzie mi niezmiernie miło. Ja jeszcze pracuję, jadę zaraz do Jasona do biura, ale za godzinę będę z powrotem. Umówmy się na dwudziestą ok?
- Będę - potwierdziła Ania, ciesząc się już na to spotkanie.

Nie chciała się przyznać ani przed Julką, ani przed sobą samą, że towarzystwo Alexa sprawia jej tak wielką przyjemność. Że cieszy się na te spotkania, że czuje się podekscytowana za każdym razem, kiedy ma go zobaczyć, niemal tak jakby szła na randkę a nie na spotkanie z przyjacielem.
O nie, nie przyznawała się do tego ani trochę. Uparła się, aby wmawiać sobie, że to wszystko ze względu na łączącą ich relację sprzed sześciu laty, że to przez to, że on kiedyś ją uratował. Że dlatego czuje się przy nim tak swobodnie i bezpiecznie.
Że to tylko wdzięczność i przyjaźń.


***


- Witaj - mężczyzna otworzył przed nią szeroko drzwi i pocałował w policzek na powitanie - przepraszam, że byłem przez jakiś czas taki nieuchwytny.
- Taką masz pracę - Ania odwzajemniła buziaka, przeszła przez salon i usadowiła się na kanapie.
- Mimo wszystko postanowiłem ci to wynagrodzić. Mam dla ciebie na początek twoją ulubioną herbatę mrożoną z sokiem pomarańczowym - to mówiąc Alex poszedł do kuchni.
- Ooo, zaczyna się od herbaty, boję się pomyśleć co będzie dalej - śmiała się.
- Zobaczysz. – Alex wychylił się zza drzwi lodówki i puścił do niej oko.
Kuchnię miał bardzo dużą i nowocześnie urządzoną, otwartą na salon, z wyspą pośrodku.

- Uwielbiam ten twój sztuczny ogień - dziewczyna zwróciła uwagę na płomienie sztucznego kominka, które tańczyły między salonem a kuchnią. - sama może kiedyś sobie sprawię takie cudo u siebie w mieszkaniu.
- Polecam, mogę nawet dać ci namiary na architekta wnętrz. Nie zmieniałem wystroju od czasu, gdy byłaś tu przed sześcioma laty. Nadal mi się tu podoba. Lubię wystrój tego mieszkania.
- Mi również podoba się ten styl. Ale spokojnie, ja tam na razie tylko wynajmuje więc niewiele mogę wprowadzić zmian. Ale i tak bardzo mi się tam podoba. Jest przytulnie. Nie martw się, zaproszę cię z rewizytą i sam zobaczysz. Niestety, ja nie mam gościnnej sypialni, będziesz musiał zadowolić się kanapą.

Alex wrócił z kuchni i już od jakiegoś czasu stał nad nią, jakby na coś czekając.

- Mam coś dla ciebie, tak a propos mieszkania - powiedział i wyciągnął coś z kieszeni. - Proszę.
Ania popatrzyła ze zdziwieniem.
- A cóż to?
- Zapasowe klucze. Chciałbym żebyś je miała, Aniu, na wypadek gdybyś potrzebowała pomocy, lub gdyby coś się działo i potrzebowałabyś po prostu przenocować. Gdybym ja był w pracy a często pracuję również nocami z racji tego co robię. Gdybyś była w niebezpieczeństwie albo po prostu miała na to ochotę. Chcę żebyś zawsze o każdej porze dnia i nocy mogła tu przyjść.

Ania nie wiedziała co ma powiedzieć, szok odebrał jej na chwilę zdolność szybkiej reakcji. Było jej głupio, a jednocześnie bardzo miło.
- Ale ja nie wiem czy mogę... W ogóle to nie trzeba było, naprawdę...
- Proszę, weź je - Alex wziął jej dłoń w swoją i położył na niej klucze, po czym zacisnął na nich jej palce. Trzymał ją tak jeszcze przez chwilę w czułym uścisku. - Chcę żebyś je miała.
Dziewczyna uśmiechnęła się i już się z nim nie spierała. Schowała klucze do torebki.
- Dziękuję. Ale nie martw się, nie będę wpadać bez zapowiedzi a już na pewno nie będę cię nękać nocami.
- Dlaczego? - uśmiechnął się Alex siadając naprzeciwko niej - Ja się na pewno nie obrażę.
- Spokojnie, mam nadzieję, że nikt nie będzie na mnie czyhał. Ani na żadną z moich przyjaciółek. Widzę, że bardzo się przejąłeś sytuacją z Donaldsonem. Jesteś bardzo opiekuńczy.
- Jestem z tego pokolenia, w którym troska o kobiety była czymś naturalnym - uśmiechnął się Alex.
- Ej no, nie rób z nas takich staruszków, w końcu jesteśmy z tego samego pokolenia!
- No tak, patrząc na ciebie zapomniałbym o tym.
Dziewczyna zarumieniła się lekko i upiła łyk herbaty.
Była tak samo pyszna jak zawsze, kiedy Alex jej ją przyrządzał.
- Chcę żebyś wiedział, że doceniam to, że mam takiego przyjaciela...
- A ja taką przyjaciółkę - odwzajemnił się mężczyzna. - Jak ci dziś minął dzień? Mam nadzieję, że z okazji soboty trochę odpoczęłaś.
- Tak, cały dzień leniuchowałam. Była u mnie Julka. Dopada ją powoli gorączka przedślubna a ściślej mówiąc to jej mamę i przez to jej też się ona udziela. Mama chce, żeby już przyleciała do Polski zająć się przygotowaniami.
- Mówiłaś, że kiedy jest ślub? We wrześniu?
- Tak, pierwszego.
- To jeszcze spokojnie zdąży, jeśli ma już podopinane terminy. A ty będziesz druhną prawda?
- Nie mogłoby być inaczej, jesteśmy sobie bliższe niż rodzina, więc to było oczywiste nawet bez pytania o zgodę – roześmiała się.

Ania nagle spuściła wzrok. Przypomniała sobie, co jej przyjaciółka mówiła na temat zaproszenia Alexa jako osobę towarzyszącą.
Już, już miała go zapytać, już prawie otwierała usta, jednak zrezygnowała. Nie chciała tłumaczyć właśnie dziś całej tej sytuacji z Grześkiem, nie miała na to teraz siły. Chociaż nie musiała przecież tego wszystkiego opowiadać. - pomyślała sobie nagle, ale ta myśl szybko została rozproszona. - No jak nie jak tak, przecież jeśli Grzegorz tam przyjdzie to lepiej, żeby Alex znał całą sytuację, żeby wiedział kto to i co go z nią łączyło... Nie, w takim razie jednak nie mam dziś na to sił i ochoty, nie w taki piękny wieczór. - rozmawiała w myślach sama ze sobą.
Alexander zauważył jej rozkojarzone spojrzenie.
- Wszystko w porządku?
- Co? Ach tak, tak... Zamyśliłam się.
- Chodź ze mną - to mówiąc Alex nagle poderwał się z kanapy i skierował w stronę schodów, po czym odwrócił się do niej wyczekująco.

- Cóż Ty tam kombinujesz? Porywasz mnie pod to gwieździste niebo?
- Jeśli chcesz się dowiedzieć, musisz pójść ze mną na górę. - mówiąc to wyciągnął do niej rękę. - Chodź...
Ania wstała i ruszyła w jego kierunku ze swoim kubkiem herbaty.
- Zostaw tę herbatę – Alex wyjął jej kubek z ręki. – Tam będą ciekawsze rzeczy. Zapraszam, kieruj się w stronę tarasu. – powiedział, wskazując jej ręką schody na piętro.
Dziewczyna przeszła obok niego, dotykając przez chwilę jego wyciągniętej dłoni, minęła go i ruszyła schodami na górę.

Gdy wyszła na taras, oniemiała i zatrzymała się, patrząc z zachwytem. Obok basenu na dachu stały rozstawione świece, kolacja rozłożona była nie na stole a na dużym kocu, leżały tam też puchate poduszki, żeby można było wygodnie usiąść, oraz kieliszki do wina.
Odwróciła się do Alexa i nie wiedziała co powiedzieć.
- Wino chłodzi się w lodówce, zaraz po nie pójdę. Białe, takie jak lubisz. - mężczyzna wziął ją za rękę i poprowadził w kierunku basenu.
- Jejku Alex, z jakiej to okazji?
- Powiedzmy, że chciałbym świętować dziś naszą przyjaźń. Bardzo się cieszę, że jesteś, znów tutaj, po tak wielu latach.
Ania czując, że ma już łzy pod powiekami, zamiast do basenu, podeszła do niego i bez słowa się przytuliła. On odwzajemnił uścisk, obejmując ją mocno.
Trwając tak przez chwilę, wdychali upajający zapach ciepłej nocy i słuchali oddalonego szumu nocnego Los Angeles.
- No to chodźmy, jedzmy - Ania pierwsza, szybko, jakby speszona swoim zachowaniem, oderwała się od Alexa i usiadła do wykwintnej kolacji.
- Tak naprawdę wróciłem do domu znacznie wcześniej, żeby zdążyć wszystko przygotować. Musiałem mieć dużo czasu.
- Domyślam się, widzę jak bardzo się postarałeś...
- Rozgość się, a ja pójdę po wino, powinno się już odpowiednio schłodzić.
- Ach Alex, nie zamierzam nigdzie uciekać...
Uśmiechnęła się rozpromieniona, łzy pod powiekami już gdzieś zniknęły. Była wzruszona, ale nie miała zamiaru się rozpłakać.

Mężczyzna wrócił po minucie z butelką białego wina.
- Tym razem wziąłem białe Chardonnay, bo nie pamiętałem jakie dokładnie lubisz.
Ania patrzyła na niego rozpromieniona.
- Będzie idealne.
- Przyznam się bez bicia, pytałem dziś Jasona jakie wino będzie najlepsze do pieczonego łososia. Kompletnie się na tym nie znam - podniósł ręce do góry w geście kapitulacji.
- Zrobiłeś pieczonego łososia?
- Tak, pieczonego łososia na spaghetti z cukinii z suszonymi pomidorami. Lubię gotować.
- Wow, naprawdę jesteś niesamowity.
- Daj spokój, to nic takiego. Tak jak mówiłem, chcę dziś świętować naszą przyjaźń. I to, że się odnaleźliśmy po tylu latach.
Alex był naprawdę szczęśliwy, bo dawno już stracił na to nadzieję. Dawniej jeszcze pytał czasami Sylwię co u Ani, ale potem oni również mocno poluźnili swoje więzi i rzadko się kontaktowali. Tym bardziej więc nie zaczepiał jej by pytać specjalnie o jej siostrzenicę.
O dziewczynę, o której musiał zapomnieć.
Popatrzyli na siebie przez chwilę z powagą. Ania czuła podniosłość tej chwili.
- Jestem pod wrażeniem. – powiedziała - Przyjaźń to według mnie coś najcenniejszego co może się przydarzyć w życiu.

Mężczyzna otworzył schłodzone wino i nalał im do kieliszków.
- Alex...
- Tak?
- Nie dokończyliśmy ostatnio rozmowy... – zaczęła nieśmiało Ania. Jest parę rzeczy, o które chciałabym cię zapytać.
- Tylko parę? Myślałem, że będzie ich znacznie więcej. – mężczyzna próbował zażartować, żeby to wszystko nie brzmiało tak poważnie, jednak zabrzmiało to tym bardziej sztucznie.
- Nie śmiej się, ja naprawdę chciałabym cię lepiej poznać, ale nie chcę naciskać, jeśli o czymś nie jesteś gotowy mówić.
Alex, patrząc w dal, jakby znajdował się gdzieś indziej, zaczął jednak opowiadać.
- Pytałaś o moje związki. Byłem kiedyś żonaty.
Anna otworzyła oczy ze zdumienia, bo ta wiadomość była tak niespodziewana, że aż wbiła ją w siedzenie.
- Poznaliśmy się jak byłem bardzo młody. To uczucie do niej, to było coś bardzo toksycznego, coś, co zjadało mnie od środka, niszczyło mnie, ale nie potrafiłem z tego zrezygnować. Odchodziłem i znów do niej wracałem. Ta kobieta... Przez nią robiłem bardzo dużo złych rzeczy Aniu. Ona zmieniła mnie w potwora.
Na twarzy dziewczyny pojawiło się niedowierzanie.
- Co ty mówisz... Nie jesteś potworem...
- Ale byłem.
To mówiąc Alex znów się zamyślił. Odpłynął myślami do tamtego dnia, tamtej nocy, tamtych bolesnych wspomnień, od których nadal często nie mógł się uwolnić.
Ale nie mógł teraz tego wszystkiego opowiedzieć Ani. Bał się. Jeszcze nie teraz.
- Alex? Wszystko w porządku? - Ania wyrwała go z zamyślenia, widząc jak bardzo posmutniał patrząc znów pustym wzrokiem w niebo.
- Tak, wszystko dobrze. Przepraszam cię. To było tak dawno temu a wspomnienia nadal bolą jak żywe. Bardzo cię proszę, możemy dziś o tym nie mówić?
Ania bezwiednie pokiwała głową.
- Jasne... Poczekam aż będziesz gotów.
- Dziękuję.
- Boże... zaskoczyłeś mnie. Ale w sumie to nic dziwnego, jesteś po trzydziestce, więc mogłeś mieć już rodzinę, żonę, a nawet kilka. Bardziej jestem w szoku, że to dla ciebie aż tak traumatyczne wspomnienia... Masz z nią dzieci?
- Nie, na szczęście nie.
- To chyba dobrze...
- Tak, zdecydowanie tak. To dlatego, przez moją byłą żonę, jestem teraz taki nieufny i nigdy już z nikim się nie związałem.
- Rozumiem. Długo byliście razem?
- Niedługo. Nasze małżeństwo trwało krótko i skończyło się tragicznie.
Po każdym zdaniu Alexa szok Ani był jeszcze większy.
Potrząsnęła głową i spojrzała na mężczyznę ze współczuciem w oczach.
-  Przepraszam cię, przepraszam, że poruszyłam ten temat. Nie musimy dziś o tym rozmawiać, dokończysz opowiadać, kiedy sam będziesz na to gotowy. Nie chcę żebyś był smutny. - to mówiąc Ania pochyliła się i ścisnęła jego dłoń. - sama mam takie wspomnienia, którymi jeszcze nie jestem w stanie się z nikim dzielić...
Alex spojrzał na nią z powagą.
- Domyślam się... Zawsze, kiedy próbuję zagadnąć cię o twój ostatni związek, to aż cała sztywniejesz. Musiałaś wiele przejść... Żałuję, że nie mogłem być wtedy w pobliżu by ci pomóc. Może udałoby mi się uchronić cię przed tym co cię tak zraniło...
Ania uśmiechnęła się do przyjaciela.
- Alex... Jesteś kochany - pogłaskała go czule po policzku. - Miłość bywa ślepa, sam to wiesz najlepiej. Czasami nikt nie jest w stanie nam pomóc, jeśli my sami tego nie chcemy. Ale poradziłam sobie, podobno jestem silna, tak twierdzi Julka. Coś w tym chyba jest.
- Ale już teraz wszystko w porządku?
- Tak, mam to już za sobą. Też kiedyś ci o tym wszystkim opowiem. Jak będę gotowa.
Wymienili się spojrzeniami tak bardzo pełnymi wzajemnego zrozumienia. Nie trzeba było więcej słów.
- Kiedy się rozwiodłeś?
Mimo że miała nie wracać już do tego tematu, to nadal chciała dokończyć chociaż ten wątek.
- Nie rozwiodłem się.
- Ale... Jak to?...
Dziewczyna bardzo się zdumiała i patrzyła na Alexa w oczekiwaniu.
- Moja żona nie żyje.
Ania otworzyła usta a jej twarz jeszcze bardziej spoważniała.
- Mówiłeś, że twoje małżeństwo skończyło się tragicznie... czy twoja żona?... Czy ktoś ją zabił?
- Tak Aniu. Ja to zrobiłem. – powiedział Alex - W obronie kogoś, kogo ona porwała i chciała skrzywdzić.
Anna tym razem zakryła dłonią usta.
- O Boże... Co ty mówisz...
Nie była w stanie wykrztusić z siebie nic więcej. A Alex tak bardzo chciał jej opowiedzieć już teraz wszystko do końca, ale wiedział, że nie może. Zamiast tego wyszeptał więc:
- Nie chcę teraz o tym mówić, naprawdę Aniu... Bo to bardziej skomplikowane niż ci się wydaje. I tak już zepsułem ten piękny wieczór.
- Niczego nie zepsułeś. Sama zapytałam, sama chciałam wiedzieć.
- To był wypadek, nie miałem w planach jej zabijać. Po prostu musiałem stanąć w czyjejś obronie... a potem... to się samo stało - smutnym tonem podsumował mężczyzna - Będziesz chciała jeszcze ze mną rozmawiać?...
- Oczywiście że tak! Jak mógłbyś pomyśleć, że się od ciebie odwrócę? Bo kogoś zabiłeś? Zostałeś do tego zmuszony! Co do tego nie mam najmniejszych wątpliwości...

Ania wstała i przeszła kilka razy w tę i z powrotem, żeby ochłonąć. Była zszokowana i wściekła. Nie na Alexa rzecz jasna, tylko na kobietę, która go tak skrzywdziła. Która pozostawiła mu w psychice piętno bycia mordercą. I nie wiadomo co jeszcze, w końcu sam przyznał, że pod jej wpływem robił różne złe rzeczy...
Miała wrażenie, że doskonale wie, co on czuł. I rozumiała, że mógł zabić w obronie koniecznej. Albo broniąc kogoś słabszego, dziecka... Wierzyła mu, wiedziała, że świadomie i z premedytacją nikogo by nie skrzywdził.
Gdyby ona sama miała kiedyś okazję i narzędzie, na pewno nie zawahałaby się przed zabiciem Ortegi.
Tym bardziej nie miała prawa oceniać Alexa.
Tak bardzo było jej go żal. Wiedziała, że musiał bardzo cierpieć. Teraz już rozumiała, dlaczego cały czas czuła z nim taką więź.
- Kiedy postanowiłeś zostać detektywem? - zapytała, siadając znów obok niego. – musiałeś być jeszcze bardzo młody, kiedy to wszystko się działo...
- Kiedy otrząsnąłem się z tego wszystkiego, powziąłem silne postanowienie, że wynagrodzę sam sobie, światu, nie wiem komu jeszcze, to co zrobiłem złego. Zrobiłem licencję prywatnego detektywa, żeby pomagać ludziom.
- To bardzo szlachetne. I udało ci się pomagać?
- Po części tak. Mam taką nadzieję, że pomagam, że robię coś dobrego. Ale tamte dramatyczne wydarzenia jeszcze długo wracały do mnie we wspomnieniach i koszmarnych snach - Alex znów zaczął sięgać pamięcią wstecz. - Byłem dobrym detektywem, ofiarnie pomagającym ludziom w ich różnych dramatach, dostępnym o każdej porze dnia i nocy. A po godzinach... Imprezowałem, poznawałem przygodne panienki, nie miałem skrupułów ani sentymentów. Niektóre z nich zakochiwały się we mnie, a mi chodziło jedynie o seks. I o jakąś zemstę na kobietach? Sam nie wiem, jak to nazwać. Była żona nie pozostawiła mi resztek nadziei na znalezienie szczęścia. A skoro nie mogłem już być szczęśliwy, chciałem korzystać z tego co mam. Nie miałem sumienia, nie zastanawiałem się nad czyimiś uczuciami...
Zdecydowanie wstydził się tego, ale wiedział, że Ani może o tym opowiedzieć. Ona go nie będzie oceniała.
- Nie mogłeś być do końca zły. Sam mówiłeś, że na co dzień już wtedy pomagałeś ludziom.
- Tak, ale jednym pomagałem a innych krzywdziłem, raniąc ich uczucia. Dopiero tamta sytuacja z tobą... Kiedy po raz pierwszy uratowałem komuś życie... To wtedy siedem lat temu poczułem, że świat wyrównał ze mną rachunki. Że powinienem się już uspokoić. Może i uratowałem życie tobie, ale ty Aniu tamtego dnia nieświadomie uratowałaś także moje.
Dziewczynie po raz kolejny tego wieczoru łzy stanęły w oczach. Złączyła dłonie palcami w stożek i przyłożyła je sobie do ust. Czuła, że tym razem naprawdę się rozklei.
Przysunęła się bliżej i przytuliła Alexa.
Nic nie mówiła, ten jeden gest im wystarczył.
Słysząc bicie jego serca, zastanawiała się co ta kobieta mu zrobiła, że na długi czas musiało zamienić się w głaz.
- Po mnie jeszcze uratowałeś komuś życie? – zapytała, kiedy oderwali się już od siebie.
- Może nie aż tak bezpośrednio jak tobie, ale pośrednio tak, kilka razy.
- Naprawdę?... - zapytała.
- Tak. Kiedy odnajdowałem zaginione nastolatki, wsadzałem za kratki mężów znęcających się nad rodzinami. Ale w pamięci bardziej utkwiły mi historie tych osób, którym nie zdołałem pomóc. Do dziś pamiętam jedną kobietę, ofiarę przemocy domowej, która poprosiła mnie o znalezienie dowodów zdrady jej męża. Poza tym, że ją zdradzał, ten sukinsyn ją również katował. Ale ona za długo go broniła, za dużo szans mu dawała. Zapewniała mnie, że to już ostatni raz, kiedy mu wybacza, że jeśli znów ją uderzy to go zostawi. Prosiłem ją i błagałem, żeby nie wracała do niego...
- I co?... - spytała Ania drżącym głosem.
- Pamiętam jak niedługo później dostałem telefon, że znaleziono ją martwą...
Ania dolała sobie wina drżącą ręką, wstała i odwróciła się do Alexa plecami, żeby nie widział łez w jej oczach. Wychyliła wino duszkiem, patrząc w ciemną noc, by mężczyzna nie dostrzegł w mroku nocy jej ciemnych załzawionych oczu.

- Aniu... - Alex stanął tuż za jej plecami.

Chciała odejść, by wypłakać się w samotności w łazience, tam, gdzie jej nikt nie będzie widział, ale Alex jej nie pozwolił. Chwycił ją za rękę i odwrócił do siebie.
Dziewczyna popatrzyła na niego, w pierwszej chwili z zaciętym wyrazem twarzy, chcąc się wyrwać, a potem nagle osłabła jakby uszło z niej powietrze. Wybuchła płaczem i mocno przytuliła się do przyjaciela.
- Aniu... Co się stało? – zapytał łagodnie – Czy chodzi o to co się działo, kiedy byłaś uwięziona? Czy oni cię bili?
- Tak, ale nie chcę teraz o tym rozmawiać – płakała, wtulona w jego ramię.
Alex tulił ją czule, głaszcząc po włosach i uspokajając.
- Dobrze, jak nie chcesz, to nic nie mów, ćśśś, ja tu jestem, jestem obok. Nie jesteś już sama. Nie myśl teraz o tym, spokojnie, już jesteś bezpieczna...
Miał wrażenie jakby znów znaleźli się tamtej wrześniowej nocy w samochodzie pod domem Ortegi. Kiedy roztrzęsiona znalazła się w jego samochodzie, a on uspokajał ją i mówił, że już nic jej nie grozi...
A Anna, wtulona znów po tylu latach w jego ramię, przez chwilę całkiem się rozsypała, bo wreszcie mogła. Bo pierwszy raz od dawna nie musiała przed nikim niczego udawać, pokazywać, że dawno już się pozbierała, udowadniać, że umie żyć normalnie, mogła dać upust temu co ją dręczyło.

Cała aż drżała w objęciach Alexa, a on tuląc ją, myślał o tym co jeszcze musiała przejść podczas tych miesięcy uwięzienia i dlaczego los ją tak ciężko doświadczył. Przecież nie zrobiła nikomu nic złego...
- Myślałam, że to mnie już nie rusza... – Ania pochlipywała cicho w jego ramię. – tak dawno się już nie rozklejałam, naprawdę na co dzień tak się nie zachowuję, jestem silna... – tłumaczyła jakby próbowała się usprawiedliwić.
- Ćśśś... Płacz, jeśli tego potrzebujesz... – Alex ścisnął ją mocniej i stali dłuższą chwilę w tym uścisku. Gładził ją po plecach, szepcząc czułe słowa a łza spłynęła mu po policzku.
Tyle lat minęło, od kiedy ostatni raz ją tak pocieszał.
- Jak słyszę o krzywdzonych kobietach, to czasami uruchamia się we mnie taki zapalnik, coś co sprawia, że wspomnienia znów się budzą jak żywe i nie zawsze jestem w stanie nad tym zapanować. – powiedziała Ania.
- Więc płacz, jeśli to ci przyniesie ulgę. Mnie nie musisz się wstydzić.

Ogromny księżyc w pełni, świecąc swoim srebrnym blaskiem, nie dawał im osłonić się w mroku nocy.
Był jedynym świadkiem tej sceny, zdawać by się mogło, że świecił jeszcze jaśniej, jakby chciał pocieszyć dwoje ludzi splecionych w uścisku na najwyższym piętrze apartamentowca.

Kiedy dziewczyna odzyskała równowagę, oderwała się od ramienia Alexa i popatrzyła w jego oczy, swoimi pełnymi łez. Na chwilę ich twarze znalazły się bardzo blisko siebie a usta zaczęły się do siebie zbliżać. Ania czuła zapach Alexa, przymknęła oczy, miała wielką ochotę go pocałować, ale w ostatniej chwili się zatrzymała.
- Przepraszam... - wyszeptała. - zepsułam całą kolację. A miało być tak pięknie...
- No to jesteśmy kwita - próbował zażartować mężczyzna.
- Co?
- Niczego nie zepsułaś - Alex pocałował ją w czoło i przyciągnął znów do siebie. - Jesteśmy tutaj tylko my. Myślałem, że tylko ja cierpiałem, przez tak wiele lat. Nie liczyli się wtedy dla mnie inni. Dużo czasu zajęło mi zrozumienie, że nie jestem najbardziej skrzywdzoną istotą na tym świecie.
- Każde z nas cierpiało w inny sposób.
- Jeśli chcesz mi jeszcze o czymś powiedzieć, to wyrzuć to z siebie, nie musisz już się bać.
- Nie, nie dziś Alex, dziś naprawdę nie czuję się na siłach, żeby o tym wszystkim rozmawiać, opowiadać, sam widzisz co się ze mną stało, już się rozsypałam.
- Czy chodzi o coś jeszcze z okresu tamtego porwania przed laty?
- Nie. Ale naprawdę, proszę cię, nie dziś.
- Dobrze. - Pogładził ją po ramionach. - Wobec tego nie myśl już o tym. Chodź, zjesz coś czy już nie masz ochoty?
- Mam wielką ochotę. Siedzieć tutaj z tobą do rana, pić wino i jeść tę pyszną kolację. Ten łosoś pachnie tak pięknie... Ale chyba będziemy musieli go podgrzać...
Roześmiali się jednocześnie, ona przez łzy, wycierając jeszcze oczy i popatrzyli na wystygłą już potrawę.
- Dziękuję ci za wszystko Alex. I nie mówię tutaj o kolacji i winie.

Mężczyzna podgrzał im spóźnioną kolację, a potem usiadł obok niej, tym razem blisko, nie naprzeciwko i objął ramionami Anię, jakby chciał ją ochronić przed całym złem tego świata. Ona zaś przytuliła się do niego.

Zajadali się łososiem, pili wino, a w rozmowach poruszali już jedynie lekkie tematy.
Tych ciężkich na dziś było zdecydowanie wystarczająco.

Tylko mi zaufajOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz