Rozdział 11

7 1 0
                                    

Koniec czerwca 2018


Ania nawet nie zauważyła, kiedy minął tydzień i Alex wrócił do Los Angeles.
Była w pracy, kiedy do niej zadzwonił. Pochłonięta myślami o rozwodzie rodziców oraz o sprawie, którą zajmowały się obecnie z Sophie, niemal zapomniała o tym o czym chciała porozmawiać z mężczyzną.
O kurczę... - przemknęło jej przez głowę, gdy zobaczyła jego imię na wyświetlaczu - Alex...
Momentalnie zrobiło jej się gorąco. Jednak mimo wszystko twarz rozjaśnił mimowolny uśmiech.
- Witaj – odebrała połączenie.
- Cześć, masz czas dziś wieczorem? – Alex bez wstępów przeszedł od razu do rzeczy. - Wróciłem do domu z samego rana i masz rację, myślę, że musimy porozmawiać. - powiedział ciepło mężczyzna.
- Pewnie, a gdzie chcesz się umówić? Tu niedaleko za rogiem jest świetna knajpka...
- Nie - wszedł jej w słowo Alex - Chciałbym żebyś przyjechała do mnie, to nie jest rozmowa, przy której powinni być obecni przypadkowi świadkowie.
Ania poczuła przez moment niepokój. Więc coś się jednak stało. Alex jak dotąd nie zapraszał jej jeszcze do siebie.
- Ok. Mam twój adres, więc trafię.
- Pasuje Ci dziewiętnasta?
- Tak, będę. – młoda kobieta mówiła suchym tonem, bo nie wiedziała czego ma się spodziewać.
- Cieszę się – Alex mówiąc to, szczerze się uśmiechał, co dziewczyna wyczuła w jego głosie. - do zobaczenia Aniu.

Do końca dnia w pracy dziewczyna nie mogła się na niczym skupić. Sophie widziała, że coś się stało, chciała ją nawet wysłać wcześniej do domu, ale Ania nie skorzystała. Siedząc w domu i czekając z zegarkiem w ręku na dziewiętnastą, byłoby jej jeszcze trudniej.

Tymczasem wieczorem przed samym jej wyjściem, kiedy Anna była już jedną nogą w drzwiach, jak na złość zadzwoniła do niej jeszcze mama.
Dziewczyna zaklęła pod nosem, ale odebrała.
- Córeczko jesteś na mnie nadal zła? – usłyszała po drugiej stronie słuchawki.
- Oj mamo... - westchnęła, - daj spokój, to wasze życie. Jestem... byłam - poprawiła się – zła, że to przede mną ukryliście, baaa, byłam wściekła i załamana, ale Julka już mi przemówiła do rozsądku. To wasze życie.
- Wiem, to było głupie.
- Jesteście dorośli a zachowujecie się jak dzieci. Ale nadal to wasze życie.
- Dopiero po twoim wyjeździe, po świętach, zdaliśmy sobie sprawę, że powinniśmy byli ci powiedzieć, że od dawna już coś się psuło między nami. Tata ma już kogoś, tuż przed twoim wyjazdem zdecydowaliśmy, że będziemy się rozwodzić, a mimo to udawaliśmy przed tobą, że jesteśmy razem.

Boże... - pomyślała Ania – Mało, że rozwód, to jeszcze jakieś nowe osoby na horyzoncie... To jakieś wariactwo. Ja chyba śnię...

A na głos powiedziała tylko:
- Nic mnie już chyba nie zdziwi.
- Jeszcze raz cię przepraszam.
- Bądźcie szczęśliwi. – powiedziała dziewczyna spoglądając nerwowo na zegarek - Już mówiłam to tacie, powtórzę jeszcze tobie. Wszystko jedno czy będziecie razem czy osobno, ja już dawno mam swoje życie i wasze rozstanie nie jest w stanie mnie zranić - skłamała, bo chciała już zakończyć tę rozmowę, była prawie spóźniona.
- To dobrze... Masz wystarczająco własnych zmartwień.
- No właśnie. - stwierdziła beznamiętnie. - Mamo, muszę już kończyć, za chwilę wychodzę, spieszę się. A ty się kładź, u ciebie jest teraz zdaje się czwarta nad ranem, nie możesz spać?
- Żebyś wiedziała... Ale nie przeszkadzam ci już. Kocham cię.
Ania poczuła ukłucie w sercu, bo naprawdę była dla mamy wyjątkowo niemiła.
A przecież tak naprawdę wcale tego nie chciała.
Ale w tej chwili bardzo się spieszyła i postanowiła, że zadzwoni do niej w nocy, po powrocie. U niej wtedy będzie dzień, będą mogły spokojnie porozmawiać.
- Ja ciebie też, zdzwonimy się, pa pa – powiedziała i szybko się rozłączyła.

Ania spojrzała na zegarek. Była dziewiętnasta dziesięć.
Cholera - zaklęła pod nosem. Wysłała Alexowi smsa, że odrobinę się spóźni po czym wyskoczyła z domu.

Kiedy dojechała na miejsce, ogarnęło ją znów uczucie, że zna ten budynek. Przyglądała mu się przez chwilę, podziwiając architekturę, kiedy w oddali zobaczyła znajomą sylwetkę. Uśmiechnęła się widząc, że Alex czeka na nią na zewnątrz.
- Cześć - przywitali się buziakiem w policzek.
- Witaj. Przepraszam cię, że wtedy nie mogłem rozmawiać. Sprawy służbowe - wyjaśnił mężczyzna.
- Rozumiem i nie wnikam. Cieszę się, że już jesteś. – powiedziała i zaczęła się znów rozglądać wokoło - Naprawdę mam wrażenie jak bym już znała to miejsce, jak bym już tu kiedyś była, dawno temu...

Alexander tylko popatrzył na nią i nic nie odpowiedział.
- Chodź do środka. Mieszkam na samej górze - zachęcił ją gestem i delikatnie objął ramieniem.
Wjechali windą na ostatnie piętro, a Ani cały czas nie opuszczało wrażenie, że już była tutaj w przeszłości. Co więcej, tylko się ono nasilało z każdym pokonanym krokiem.
Kiedy wjechali na górę, przeszli długim pustym lekko oświetlonym korytarzem, do jedynego apartamentu znajdującego się na tym piętrze.
Alex otworzył drzwi i zaprosił ją do środka.
Poprosił, by usiadła i zaproponował coś do picia.
- Kawę - powiedziała dziewczyna siadając i rozglądając się wokół. Boże, naprawdę wszędzie widziała znajome kąty... Ogarnął ją dziwny spokój i poczucie bezpieczeństwa. Nieprawdopodobne. - Alex... - zaczęła, ale głos jej uwiązł w gardle.
- Tak?
- Ja tu już byłam prawda? - zapytała wprost.
Alex zatrzymał się w połowie drogi do aneksu kuchennego. Podszedł do Ani i usiadł obok niej.
Bezwiednie pokiwał głową.
- Tak, byłaś.
- Wiedziałam... – popatrzyła na niego spod półprzymkniętych powiek. - Dobrze, zrób tę kawę, bo widzę, że szykuje się poważna rozmowa.
Alex ścisnął przez moment jej dłoń.
Ania spojrzała mu w oczy.
- Ufam ci. - powiedziała. - Alex, nie martw się, widzę, że coś cię gryzie. Znaliśmy się już kiedyś prawda? Trochę się zmieniłeś, wyprzystojniałeś, nie nosisz już tego paskudnego zarostu i nie masz w uchu kolczyka... - to mówiąc spojrzała na jego lewe ucho, w którym był jeszcze ślad po przekłuciu. - Ale to ty byłeś tym detektywem, który we Włoszech uratował mnie z rąk Ortegi siedem lat temu prawda? – wyrzuciła z siebie na jednym oddechu, choć głos zaczęło jej ściskać pojawiające się nagle wzruszenie.
- Tak. – potwierdził krótko, skinąwszy głową.
Dziewczyna nic nie powiedziała, postanowiła poczekać aż sam się rozkręci i wszystko jej opowie.
Alex usiadł wygodniej i zaczął mówić.
Ostatecznie zapomnieli już o tej kawie.

- Nie wiem w zasadzie od czego zacząć... Te siedem lat temu, kiedy cię uratowałem i przekazałem w ręce rodziny, byłem już wprawdzie detektywem, ale byłem też zupełne innym człowiekiem.
- Domyślam się... Wiesz, ja większość tamtych wydarzeń wyparłam z pamięci, żeby nie przeżywać tego wciąż od nowa i od nowa... - jęknęła dziewczyna. – Dlatego cię od razu nie rozpoznałam...
- A ja nie chciałem ci o tym przypominać, nie wiedziałem, czy mam do tego prawo, dlatego wolałem zaczekać aż sama sobie przypomnisz.
Z twarzy Alexa emanowała serdeczność a głos miał delikatny.
- Rozumiem to. – Ania położyła swoją dłoń na jego dłoni. - Sama na twoim miejscu też bym nie wiedziała, jak się zachować w takiej sytuacji. Boże Alex, nie myślałam, że jeszcze kiedyś cię zobaczę...- wzruszyła się młoda kobieta - Że zobaczę mojego wybawiciela... Gdyby nie ty... Pamiętałam, że uratował mnie prywatny detektyw, pamiętałam twoje oczy, nasze rozmowy, kiedy rok później tutaj przyjechałam..., ale w pamięci zupełnie zatarła mi się twoja twarz...
Minęło tyle lat, tyle terapii i zmagań po drodze, żeby zapomnieć o tym co się stało i móc normalnie żyć, że nawet nie powiązałam twojej twarzy z tamtą osobą, mimo wszystkich zbiegów okoliczności...
Anna ukryła na moment twarz w dłoniach, bo nie mogła w to wszystko uwierzyć. Czuła, że jest jej gorąco i palą ją policzki.
- To dlatego kojarzę to miejsce. – rozejrzała się po przestronnym salonie połączonym z kuchnią. - Rok po porwaniu byłam w odwiedzinach u Sylwii, to przecież twoja dobra znajoma... – Ani otworzyły się już wszystkie szuflady ze wspomnieniami i teraz czytała z nich jak z otwartej księgi. - Byłyśmy wtedy u ciebie. A potem jeszcze sama podczas tamtych wakacji odwiedziłam cię kilka razy. Boże, nie wierzę, jak ja mogłam ciebie zapomnieć! Zapomnieć  jak wyglądasz... – Przez policzki Ani na zmianę przebiegało zimno i gorąco - I teraz tak nagle pod wpływem twojej obecności i tych znajomych kątów, rozwiązał mi się cały worek ze wspomnieniami...
Dziewczyna czuła, że zaraz się rozpłacze, albo zrobi coś równie głupiego.
- Przepraszam cię... - powiedziała.
- Za co? – roześmiał się mężczyzna.
- Za swoje zachowanie, za to, że cię nie poznałam i że teraz tak się zachowuję...
- Zachowujesz się zupełnie normalnie. Dużo przeszłaś, tylko ty wiesz, ile cię to kosztowało.
- Ale to już nieważne. Ważne, że cię odnalazłam. Fakt, przypadkiem, ale mogę ci w końcu podziękować, bo nawet nie pamiętam czy wtedy przed laty to zrobiłam. Dziękuję Alex.
- To była moja praca.
- No nie do końca, mieszkasz i pracujesz w LA, nie musiałeś jechać aż do Włoch, szukać jakiejś obcej dziewczyny z Polski.
- Nie takiej obcej, siostrzenicy mojej dobrej znajomej. – uśmiechnął się.
- Mniejsza o to, nie musiałeś, ale mi pomogłeś, dziękuję ci.
- Ale to nie wszystko. - przerwał jej mężczyzna. Chcę ci o czymś jeszcze powiedzieć.
Niezależnie od tego co teraz usłyszysz pamiętaj, że nigdy nie zrobiłbym ci krzywdy, ani tobie, ani nikomu innemu. Zawsze byłaś i jesteś ze mną bezpieczna...
- Wiem – Ania weszła mu w słowo bo czuła, że musi to powiedzieć. - nie wiem, dlaczego, ale zawsze tak było. W twoim towarzystwie czułam się zawsze bezpiecznie, zarówno wtedy jak i teraz. Nawet gdy tutaj teraz weszłam ogarnęło mnie dziwne poczucie bezpieczeństwa. Może dlatego że to ty uratowałeś mi życie...
- Aniu...

W tym momencie rozległ się dzwonek do drzwi.

- Przepraszam na moment. – Alex wstał, zastanawiając się kto to może być o tej porze. Nikogo poza Anną się nie spodziewał.

Ze zdziwieniem zobaczył na wyświetlaczu domofonu twarz swojego najlepszego przyjaciela, Jasona. Wiedział, że takie nocne odwiedziny nie oznaczają niczego dobrego, ale otworzył i wpuścił przyjaciela do środka.
- Witaj, co tak długo nie otwierasz? – spytał mężczyzna i urwał w pół zdania, widząc na kanapie obcą sobie dziewczynę.
Ubrana w szorty i biały bawełniany podkoszulek, Ania wyglądała jak dziewczynka, która zabłąkała się tam przypadkiem.
- O przepraszam, widzę, że przeszkodziłem.
- Trochę tak.
- Nie – poderwała się do góry Anna a Jason mógł jej się już lepiej przyjrzeć. Zauważył, że jest wysportowana, ma umięśnione nogi i na pewno nie jest nastolatką, o co ją początkowo podejrzewał – dokończymy tę rozmowę innym razem. I tak jest już późno.
Alex był wyraźnie zawiedziony, ale wiedział, że teraz i tak już spokojnie nie porozmawiają.
Wyminął więc Jasona i odprowadził dziewczynę do windy.
Zatrzymali się na chwilę w słabo oświetlonym korytarzu luksusowego apartamentowca.
- Cieszę się, że udało nam się spotkać. Bardzo chciałem żebyś sobie wszystko przypomniała, a jednocześnie, żeby moja osoba nie wywoływała w tobie traumy.
Usta Ani rozchyliły się w uśmiechu.
- I tak się stało. Przez miniony tydzień przypomniałam sobie wszystkie te nasze rozmowy jeszcze w szpitalu, pamiętam, że początkowo byłam w takim szoku, że tylko z tobą i rodzicami chciałam w ogóle rozmawiać. Odtrąciłam nawet mojego chłopaka, zresztą wkrótce po tym po raz pierwszy się rozstaliśmy. Nie ważne, nie o nim teraz chcę rozmawiać. – Ania czuła, że zaraz wpadnie w słowotok pozbawiony sensu. - Pamiętam, jak mi mówiłeś, że muszę pomyśleć teraz o sobie, bo długa droga przede mną. Bardzo długo nie mogłam o tobie zapomnieć... Dopiero z biegiem lat i długich terapii zatarłam twoją twarz w pamięci. Pamiętałam wydarzenia z dnia, kiedy odzyskałam wolność, ale zupełnie zamazały mi się twarze... Twoje imię... Tak jak wyparłam większość tamtych wspomnień z mojego więzienia, żeby nie wracały chociażby w postaci nocnych koszmarów. Niewiarygodne, że pamiętałam wydarzenia a nie mogłam sobie przypomnieć twarzy, pamiętałam rozmowy a nie pamiętałam miejsc... Jak mogłam tak długo tego nie pamiętać? – Ania nie mogła tego zrozumieć, była nadal w szoku. -  Zostało mi tylko wspomnienie twoich oczu i to wszystko...
- Dobre i to – uśmiechnął się – to był dobry zaczątek do tego, żebyś odgrzebała z szufladki pamięci wszystkie wspomnienia o mnie.
Za plecami Alexa Ania widziała jeszcze słabe światło wydobywające się z jego mieszkania.
- Boże... – rozejrzała się znów wokół siebie z melancholią – Wystrój trochę się pewnie zmienił, ale to jest to samo mieszkanie, ten sam apartament, w którym bywałam sześć lat temu...
Alex potwierdził skinieniem głowy.
Dziewczyna wzięła go za ręce.
A potem nieoczekiwanie się do niego przytuliła...
Miała wrażenie, że czas stanął w miejscu.
Kiedy minął mu pierwszy szok, spowodowany tym spontanicznym gestem, Alex chwycił ją w objęcia i długo tulił do siebie. Tak się bał tej rozmowy, jej reakcji na to skąd się znają.
A jeszcze tak wiele chciał jej powiedzieć...
Może to jednak dobrze, że pojawił się Jason, może powinien jej dawkować informacje o sobie.
Ostatni raz tak ją tulił na pożegnanie, sześć lat temu. A od tamtej pory tyle się zmieniło...
- Jesteś tu. To naprawdę ty... Myślałam, że już nigdy nie spotkam mojego wybawcy... – szepnęła dziewczyna.
Alex wtulił twarz w ramię Ani i wdychał jej zapach.
Chciał jej powiedzieć, że przez jeszcze co najmniej kilka miesięcy starał się być na bieżąco, za pośrednictwem Sylwii, z tym co się dzieje u niej w życiu. Ale w końcu odpuścił, by móc o niej zapomnieć. I tak nie mogliby nigdy być razem. Nie przez to kim jest. Myślał, że do tej pory jest już dawno szczęśliwa. Ale teraz już widział, że nie. Nie przypuszczał, że jeszcze kiedyś stanie na jego drodze...

- Pójdę już. – powiedziała dziewczyna odrywając się od niego. – Twój przyjaciel chyba ma do ciebie ważną sprawę, wracaj do niego.
Alex ścisnął jeszcze na pożegnanie jej dłonie.
- Będziemy w kontakcie.
Popatrzyli na siebie jeszcze przez chwilę.
- Oczywiście, teraz nie może już być inaczej. – Ania uśmiechnęła się i weszła do czekającej na nią od dłuższego czasu windy.
Nie wiedziała, że gdy drzwi się za nią zamknęły, Alex bardzo posmutniał.
W tym momencie chciała jedynie cieszyć się tą jedną chwilą.

Tylko mi zaufajOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz