Rozdział 46

5 0 0
                                    

Ten sam dzień, środa 26 września, wieczór


W tym samym czasie do Ani zdążyła już dotrzeć po pracy Julia.

Ania nalała sobie wina, Julka soku i zaległy obydwie na kanapie.

- Jak się trzymasz? - zapytała Anię przyjaciółka.

- Nie jest źle. Wbrew pozorom jestem szczęśliwa, jestem na tyle szczęśliwa, że to szczęście przyćmiewa u mnie nawet strach przed tym wariatem, który mnie prześladuje.

Julia popatrzyła na nią z powagą i otworzyła usta, jakby chciała coś powiedzieć, po czym nagle zrezygnowała. Zamyśliła się na moment.

- Bardzo się cieszę, że masz Alexa. - powiedziała w końcu. Wiem, że nie mówisz mi o nim wszystkiego, ale ufam ci. I bardzo wam kibicuję. Chcę żebyś o tym wiedziała. Chciałabym żebyście byli tak bardzo szczęśliwi jak ja z Adasiem, tak bardzo jak tylko się da...

Ania popatrzyła na nią z wdzięcznością i uścisnęła jej rękę.

- Wiem Julka. Wiem, że mi ufasz. I wiem, że chcesz mojego szczęścia. A ja ufam Alexowi. Kocham go. I wiem, że dorwie tego kto mi to robi. Nie mam co do tego najmniejszych wątpliwości.

- Może nawet teraz pojechał to robić... - zamyśliła się Julka.

Zapadła cisza.

Ania czuła, że Alex wcale nie pojechał do Victorville. Że jest w pobliżu i poluje na bestię. Że zniknął tylko po to, żeby ją chronić. Była tego pewna, bo wiedziała, że żadna praca nie zmusiłaby go teraz do opuszczenia Los Angeles, do opuszczenia posterunku. On by jej w takiej chwili nie zostawił, nawet pod najlepszą opieką. Poza tym, powiedział jej to, chociaż nie wprost. Zobaczyła to w jego oczach...

Ale nie potwierdziła tego przed Julką. Skoro on chciał, żeby to wyglądało na wyjazd, to niech tak będzie. Widocznie taki ma plan. Ona nie będzie mu w nim przeszkadzała.

Ufała mu każdą komórką swojego ciała.

- Muszę wziąć swoje leki na tarczycę... - przypomniała sobie nagle Julia. - biorę je codziennie rano na czczo, sama nie wiem jak to się stało, że dziś ich nie wzięłam... – zaczęła przeszukiwać swoją torebkę. – To pewnie przez to, że Adam wyjechał służbowo na kilka dni, on mnie zawsze pilnuje żebym wszystko punktualnie brała... Dobrze że dziś w nocy już wraca...

- Póki jesteś u mnie, to ja cię będę pilnowała. Przyjmujesz je na stałe?

- Tak, od jakiegoś czasu. Lekarz mi zalecił. Na wyrównanie hormonów tarczycy.  Będę je brała już do końca życia. 

- I to ci pomoże?

- Złagodzi objawy. Zahamuje rozwój choroby. Ale jej nie wyleczy, jest nieuleczalna. To choroba autoimmunologiczna.

- Dawno dowiedziałaś się o diagnozie?

- Jakieś pół roku temu. Jak zaczęliśmy się z Adasiem starać o dziecko i coś nie wychodziło. Poszliśmy się zbadać, między innymi hormony tarczycy i wyszło, że jestem chora. Choroba rozwijała się u mnie latami. To nie jest tak, że zachoruje się na nią i nagle w ciągu paru dni zacznie dawać objawy. Objawy miałam już dawno, ale nie wiązałam ich ze stanem chorobowym. Wypadanie włosów, zmęczenie, senność, wahania nastrojów, problem z koncentracją... Myślałam, że to po prostu przepracowanie, potem, że stres przed ślubem...

- No dobrze, ale jak to wszystko ma się do ciąży?

- Przy Hashimoto ciąża jest traktowana jak ciało obce, które trzeba wydalić. Zarodek nie rozwija się, a winę za to ponoszą przeciwciała tarczycowe, które pojawiły się w moim organizmie. W początkowych etapach ciąży niewiele można zrobić. W wielu przypadkach dochodzi do samoistnego poronienia...

Ania z niepokojem popatrzyła na Julię

- Ty już kiedyś poroniłaś?

- Nie. Mi jeszcze nie udało się zajść nigdy w ciążę. Ale teraz jak już regularnie przyjmuję leki, mam wyrównane poziomy hormonów i jestem pod opieką specjalistów, będzie na to szansa.

Ania już bez słowa przytuliła swoją przyjaciółkę.

- I uda się, zobaczysz - wyszeptała jej do ucha.

Mimo że sama nie rozumiała i nie doświadczyła takiego pragnienia, Julka była jej tak bliska, że niemal czuła w tej chwili jej ból.

- A jak Adam zachowuje się w tym wszystkim? Wspiera cię?

- Tak, - zapewniła ją Julka – Adam jest kochany, jakby nie on nie wiem jak bym to wszystko przetrwała... Lepszego męża i partnera do życia nie mogłam sobie wymarzyć. – uśmiechnęła się szczęśliwa.

- Do tej pory ci tylko zazdrościłam, teraz już wiem, jak to jest.

- Cieszę się, że odnaleźliście się z Alexem. Tak naprawdę, to znacie się dłużej niż my...

- Tylko rok – uśmiechnęła się Ania.

- Kiedy tu przyjechałam z twoją ciotką, te sześć lat temu, chciałam się bawić, szaleć, korzystać z życia, zdobywać świat... Wtedy nagle poznałam Adama. I okazało się, że cały świat można zmieścić w jednej osobie. Albo raczej ta osoba może zastąpić ci cały świat...

Ania uśmiechnęła się do siebie, słysząc słowa Julki, bo już wiedziała, jak to jest. Czuła teraz dokładnie to samo.

- Jedź po te leki, to bardzo ważne żebyś je brała.

- Dałabym sobie rękę uciąć, że mam je w torebce... - Julka przetrząsnęła ją jeszcze raz, ale i tym razem nic nie znalazła.

- Widocznie nie spakowałaś, zdarza się.

- Zostaniesz przez ten czas sama?

- No proszę cię, przecież nie jestem małym dzieckiem. Nic mi nie będzie. Poza tym, tu się nikt nie włamie.

- No tak - roześmiała się Julia. - To jadę. Do godziny będę z powrotem.

- Nie śpiesz się, jedź bezpiecznie. Mi tutaj naprawdę nic nie grozi.



***



Tymczasem Alex, siedzący w nie swoim samochodzie nieopodal, bo jego za bardzo rzucał się w oczy, obserwował uważnie główne wejście do swojego apartamentowca.

Tak naprawdę to było jedyne wejście, którym gość mógł się dostać do środka. Przechodząc przez recepcję. Był jeszcze garaż, ale tam można było dostać się tylko posiadając specjalną kartę i znając kod. A nawet jak ktoś miał kartę, wbił kod, to i tak wychodząc z garażu natykał się na ochroniarza, który, gdy kogoś nie znał bądź nie pamiętał, prosił o dokument lub kartę mieszkańca.

Wszystko po to, by mieszkańcy tej luksusowej rezydencji mogli czuć się bezpiecznie.

W tym właśnie momencie, mężczyzna zobaczył wychodzącą z budynku Julkę. Dziewczyna podeszła do swojego samochodu, wsiadła i odjechała. Było dosyć późno, Alex zaczął się zastanawiać, czy jednak nie będzie tej nocy z Anią? Czy coś się wydarzyło? Nie zdążył jednak zareagować, bo nagle rozległ się dzwonek jego iphone'a.

- Co tam stary, coś ciekawego wypatrzyłeś? – zapytał Jasona, bo to właśnie jego przyjaciel się do niego dobijał.

- Nie uwierzysz! Mam tego zasranego gagatka. Przyłapałem go na gorącym uczynku jak zostawiał kolejną kopertę pod drzwiami Sylwii. Już się nie wywinie, zrobimy z nim porządek, przyjeżdżaj tu szybko, bo ja się mogę za chwilę nie powstrzymać i rozprawię się z nim po swojemu...

Alex rzucił telefon na siedzenie pasażera i natychmiast ruszył z piskiem opon.

Tylko mi zaufajOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz