Rozprawa przebiegła bez zakłóceń, mimo że nieco się przeciągnęła. Zarówno na sali jak i pod budynkiem sądu było mnóstwo dziennikarzy. Ania była zadowolona z materiału jaki udało jej się zrobić, Magda zaś nie odstępowała jej ani na krok.
W tym samym czasie Alex uważnie obserwował teren, ale nie zauważył niczego niepokojącego.
Nikt podejrzany się nie kręcił, nikt ich nie obserwował.
Gdy było już po wszystkim, całą trójką poszli jeszcze na spóźniony obiad, a w zasadzie obiadokolację. Magdalena cały czas wydawała się zestresowana, do tego stopnia rozglądała się wokół siebie, wmawiając sobie przy tym, że ktoś ją śledzi, że na tę noc Alex zaproponował dziewczynom nocleg u siebie. Chciał, żeby czuły się bezpieczne. Sam zaś obiecał zająć się do końca tą sprawą.
Nie chciał, żeby się bały, nie chciał ryzykować, że jednak może im coś grozić.
Dochodziła zatem dwudziesta trzecia, kiedy Ania, Magda i Alex dotarli do jego mieszkania.
Magda była tak wyczerpana, że wkrótce po dotarciu padła jak nieżywa w pokoju gościnnym.
- Miała ostatnio dużo stresów – wytłumaczyła ją Anna.
- Nie dziwię jej się. Dobrze, że dałyście się namówić na ten nocleg.
Alex dotknął jej ramienia w opiekuńczym geście.
- Dzięki że wyszedłeś z taką propozycją.
Alex uśmiechnął się, ściskając ją jeszcze przez chwilę za rękę.
- Pójdę jeszcze raz rozejrzeć się na zewnątrz. Poobserwuję trochę budynek, jeśli ktoś nas śledził, nie ujdzie mojej uwadze.
- Jesteś jak ten rycerz pilnujący dwóch księżniczek na wieży. – na twarzy młodej kobiety pojawiło się rozbawienie. - Albo raczej czarownic.
Mówiąc to opierała się o filar między przedpokojem a salonem, ona również wyglądała na bardzo zmęczoną.
- Idę zatem polować na smoka – z pełną powagą odrzekł mężczyzna, schyliwszy przed Anią czoło, a na koniec mrugając do niej okiem. – A ty możesz położyć się spać.
- Uważaj na siebie... - poprosiła dziewczyna.
Po wyjściu mężczyzny, Ania weszła na piętro jego apartamentu, zobaczyć co z Magdą. Weszła cicho po schodach, stąpając ostrożnie na boso przeszła korytarzem i zajrzała do pokoju gościnnego. Dziewczyna spala.
Ania przeszła więc dalej, minęła przestronny salon i przez duże przeszklone drzwi wyszła na taras, który był wręcz ogromny. Sam salon też był dużo większy niż ten który znajdował się na dole. Ale ten taras... te widoki... cudo. Dokładnie tak go zapamiętała przed laty. Pamiętała, jak przesiadywali tu kiedyś z Alexem długimi godzinami. Rozmawiając o życiu, o tym jak Anna radzi sobie z traumą, po tym roku od porwania, co robi teraz na co dzień. Niesamowite, że teraz to wszystko stanęło jej przed oczami.
Przeszła przez taras aż dotarła do ozdobnego murku, który go okalał. Daleko aż po horyzont rozciągało się miasto, które nigdy nie chodziło spać. Rozświetlone Los Angeles żyło swoim życiem, tętniące miliardem świateł i odgłosów.
Ania odwróciła się plecami do tych widoków, od których zakręciło jej się w głowie i oparła się plecami o kamienny mur. Podziwiała teraz roślinność, którą Alex miał na tarasie. Przede wszystkim różnego rodzaju palmy, wysokie i niskie, o liściach „kolczastych" jak i grubszych, niektóre wysokie nawet na trzy metry. Zaczęła się zastanawiać, czy Alex sam się tym wszystkim zajmuje. Sześć lat temu aż tak dużo tego nie było.
Z drugiej strony tarasu, znajdował się niewielki basen na dachu. Widok stamtąd był oszałamiający, praktycznie całe centrum Los Angeles w zasięgu wzroku. Można było się kąpać, podziwiając z góry miasto. Cóż za fantastyczny pomysł miał architekt projektujący ten apartament – uśmiechnęła się do siebie dziewczyna i skrzyżowała ręce na piersiach, bo przypomniała sobie, że to samo pomyślała, kiedy trafiła tutaj pierwszy raz.
Przyszło jej teraz do głowy, że rozkosznie byłoby zanurzyć się nago w tej wodzie i nie myśleć o niczym.
Rozgoniła jednak te fantazje i odwróciła się w drugą stronę.
Przespacerowawszy się po ponad stumetrowym tarasie, usiadła w końcu na leżaku i wpatrywała się w niebo, pogrążona w swoich myślach, które krążyły teraz wokół przeszłości. Nic się tutaj nie zmieniło. Kiedy to zleciało? Tyle lat...
Ania miała nadzieję, że będą jeszcze mieli z Alexem okazję do tego, żeby tu posiedzieć, zatapiając się w rozmowach. Będąc tutaj miała wrażenie, że jest w innym świecie. W bezpiecznej przystani niczym na rajskiej wyspie w tym niebezpiecznym mieście, w tym niebezpiecznym świecie... Uśmiechnęła się do swoich myśli, ale szybko się za nie zganiła.
Przeszłość należałoby odciąć grubą kreską, wszak zawsze to sobie powtarzała.
Ale czy to co było w niej dobre też? Zwłaszcza, jeśli naprawdę niewiele było tych dobrych momentów...
Ania poprzez przymknięte powieki patrzyła na obrazy z przeszłości.
Po pewnym czasie zza jej pleców zaczął dobiegać jakiś hałas. A w ślad za nim zza szklanej ściany wyłoniła się Magda.
- Też nie możesz spać? – zapytała dziewczyna a potem przeszła przez taras i usadowiła się obok Ani. Objęła nogi rękoma, podciągając kolana do samej brody. - Ja mam tak od jakiegoś czasu...
Koleżanka popatrzyła na nią spod półprzymkniętych powiek.
- Nie... tak tylko dzisiaj, za dużo było tych emocji. Ale tobie się nie dziwię. Przeżyłaś ostatnio sporo stresów.
- E tam, to nic nowego. Taka już jestem, cała ja, przyciągająca nieszczęścia.
Ania spojrzała na nią mrużąc oczy.
- Nie przesadzaj, na pewno nie jest aż tak źle.
- Jest jeszcze gorzej – jęknęła dziewczyna, ale zaraz potem twarz jej pojaśniała a na ustach zakwitł uśmiech. - Dziękuję ci, że tyle dla mnie robisz. I ty i Alex. Myślisz, że naprawdę nie grozi mi żadne niebezpieczeństwo?
- Tego nie wiem. Wiem za to, że pilnuje cię najlepszy detektyw w mieście. – uśmiechnęła się Ania, próbując nieco rozluźnić tę napiętą atmosferę.
- Alex na pewno wszystkiego się dowie. Nie wiem, jak to jest, ale czuję, że on mnie ochroni. On roztacza wokół siebie taką aurę poczucia bezpieczeństwa, też to zauważyłaś?
- Hmm, tak to prawda - przyznała Ania. – Coś w tym jest. Jest w nim coś takiego... rycerskiego - dziewczyna uśmiechnęła się w duchu, kiedy już znalazła odpowiednie słowo.
- Długo się już znacie?
Wierzbicka wciągnęła powoli powietrze zanim odpowiedziała.
- To skomplikowane... - zaczęła - Znamy się już siedem lat, ale przez ostatnie sześć nie mieliśmy ze sobą kontaktu. Właściwie... To naprawdę bardzo skomplikowane...
- To już mówiłaś – uśmiechnęła się Magda. – A co w życiu jest proste?
- Nie o to chodzi. Mówiłam ci kiedyś na studiach, że byłam porwana mając dwadzieścia lat. To Alex jest tym detektywem, który mnie odnalazł i uratował. To on ocalił mi życie.
Magdalena otworzyła oczy ze zdumienia.
- Spotkaliśmy się ponownie po roku, kiedy przyjechałam z Julką i moją ciotką do LA. A później przez sześć lat nie mieliśmy ze sobą kontaktu. Aż do teraz. Teraz spotkaliśmy się ponownie na imprezie firmowej - wyjaśniła jej Ania.
- Wow, to naprawdę niesamowite! Jak to w ogóle możliwe, że przez tyle lat nie mieliście kontaktu? - podekscytowała się Magda.
- Tak wyszło. Życie...
- Jesteście razem?
- Co? Nie! - zaprotestowała Ania kręcąc głową. - Co ci przyszło na myśl? Przyjaźnimy się, ale nic poza tym oraz poza pracą nas nie łączy
- Przepraszam... Nie chciałam być niedelikatna. Staram się zająć myśli czymś innym niż Donaldsonem... O nic już nie pytam.
Ania wzięła ją za rękę a potem przytuliła.
- Nie martw się, już jest po wszystkim. Alex go dorwał, rozpoczął się proces, czeka go prawdopodobnie wyrok śmierci. A jeśli cokolwiek ci grozi w związku z tym procesem, jeśli ktoś cię śledzi, Alex się tym zajmie. Zaufaj mu.
Odpowiedziało jej pełne podziwu spojrzenie koleżanki. Magda spuściła wzrok.
- Głupia jestem, że tak panikuję. Ty przeszłaś tak wiele a jesteś dużo twardsza, taka niezłomna...
- Może właśnie dlatego...
Dziewczyny posiedziały jeszcze trochę w milczeniu a potem Ania przekonała Magdę, że powinna w końcu trochę odpocząć.
Wstały i skierowały się z powrotem do mieszkania.
- Spróbuj się położyć i zasnąć.
- A ty?
- Ja poczekam na Alexa. Będę czuwać. Nic ci tutaj nie grozi, u niego jest bezpiecznie, wierz mi, wiem co mówię.
Magda przekonana przez Anię zgodziła się położyć i wyczerpana, tym razem niemal od razu pogrążyła się we śnie.
Ania sprawdziła telefon czy nie miała jakichś połączeń od Alexa. Nic, czysto. Zaczęła się martwić czy aby na pewno wszystko w porządku. Czy nic mu się nie stało... W końcu nie był niezniszczalny, ktoś mógł go ubiec, zaskoczyć, coś nieoczekiwanego mogło się wydarzyć...
Czy nie za bardzo się narażał...? Nie wybaczyłaby sobie, gdyby coś mu się stało. Przecież to ona go w to wciągnęła, ona poprosiła go o pomoc, gdy Magda zaczęła panikować. Nie, nie może mu się nic stać!
Dziewczyna chodziła niespokojnie po mieszkaniu, zeszła na dół, próbowała sama dodzwonić się do Alexa, ale mężczyzna nie odbierał.
Minęła prawie godzina od tego momentu, gdy nagle pojawił się w drzwiach.
- Alex! - krzyknęła Ania i z tej radości, że go widzi aż rzuciła mu się na szyję. - do cholery, dlaczego nie dałeś znaku życia? Ja tu umierałam ze strachu...
- Przepraszam - Mężczyzna ją objął i przytulił - zgubiłem podczas tego wszystkiego telefon...
- Jesteś cały? Nic ci nie jest? Co się stało?
Niespokojnym wzrokiem obejmowała całą jego sylwetkę w poszukiwaniu jakichś oznak walki albo innych uszkodzeń ciała.
- Nie, wszystko w porządku. Zaraz ci wszystko opowiem. Magda jest już bezpieczna.
Ania uśmiechnęła się patrząc na niego z podziwem. Surowy wyraz twarzy jej złagodniał, zastąpiła go niewypowiedziana ulga i radość.
- Śpi?
- Tak, wstawała, była niespokojna, ale udało mi się ją namówić, żeby położyła się i odpoczęła.
- Ty też powinnaś.
- Ja musiałam najpierw upewnić się, że tobie nic nie jest.
- Jest w porządku – powiedział ciepłym tonem Alex – Śmiało możemy odłożyć tę rozmowę do rana, jak się wyśpisz.
- Wolałabym od razu, jeśli ty nie jesteś zbyt zmęczony by rozmawiać...
- W porządku. Wobec tego zaraz ci opowiem co tam na dole się wydarzyło. Wezmę tylko szybki prysznic. Będziesz na mnie czekała na tarasie? - zaproponował.
- Pewnie. I tak nie zmrużę teraz oka.
***
Alex po cichu podszedł do Ani, która w zamyśleniu podziwiała ponownie widok nocnego miasta. W dłoni trzymała szklankę z mrożoną herbatą.
Słysząc jego kroki za swoimi plecami, uśmiechnęła się lekko do siebie i zapytała:
- Pamiętasz jak tutaj przesiadywaliśmy sześć lat temu?
- Pewnie... – na twarzy mężczyzny pojawił się cień melancholii. - Tyle przegadanych nocy...
- Tyle wypłakanych łez... – dodała ona - Dobrze, że to już przeszłość. Przynajmniej te łzy.
- A rozmowy można nadrobić.
- To prawda. - Ania odwróciła się do Alexa by jeszcze raz przyjrzeć się z bliska jego twarzy, sprawdzić po prostu, czy nic mu nie jest.
- Martwiłam się o ciebie – powiedziała, widząc zadrapanie na jego skroni i gładząc go po policzku.
- Spokojnie, nie tak łatwo mnie zabić. - Alex ujął jej dłoń.
- Mówisz, jakbyś był niezniszczalny...
- Wszystko dobrze się skończyło.
- Opowiesz mi co tam zaszło?
- W wielkim skrócie czy jesteś gotowa na szczegóły?
Ania zawahała się przez chwilę.
- Chodź usiądziemy. - Alex wykorzystując chwilę jej niepewności, pociągnął ją za sobą.
Usadowili się przy basenie, Ania okryła się kocem, bo nagle zrobiło jej się zimno.
- Nie chcę cię okłamywać więc powiem wprost. Zauważyłem, że ktoś kręci się koło samochodu Magdy. Na początku wyglądało to dosyć niewinnie, wydawać by się mogło, że ktoś po prostu go ogląda. Do momentu, kiedy pochylił się i dyskretnie zaczął coś majstrować przy oponach. Nie dość dyskretnie, jak wkrótce miał się przekonać.
Nie chciałem niepotrzebnie ryzykować, więc zadzwoniłem po Jasona. Często sobie pomagamy w takich sytuacjach. Jason nie bawił się w bycie delikatnym ani w prośby o zaprzestanie swych niecnych planów.
- Mówiąc kolokwialnie, spuściliście mu łomot?
Alex roześmiał się.
- Powiedzmy, że przemówiliśmy mu do rozsądniejszej części jego osobowości. – westchnął – Daj spokój, to jakiś gówniarz, dla którego Donaldson był po prostu idolem. To straszne, ale niektórzy naprawdę chcą się wzorować na seryjnych mordercach. Nawet nie masz pojęcia ilu takich popaprańców nosi to miasto...
Na twarzy dziewczyny pojawiło się zdumienie.
- Wiem. To znaczy, mogę się tylko domyślać...
- Nie wdając się w szczegóły, powiem tylko że nie zbliży się już do Magdy. Przyznał się, że wcześniej na Florydzie to też on ją prześladował. Delikatnie przekonaliśmy go, żeby tego więcej nie robił. A potem wezwaliśmy policję.
- Brzmi to wszystko trochę strasznie, ale rozumiem. Sama bym mu chętnie skopała tyłek. Działania ponad prawem są w takich sytuacjach zupełnie uzasadnione.
- Ale ja nie jestem gangsterem - uśmiechnął się do niej Alex. – Nie zrobiliśmy mu krzywdy. Przynajmniej nie trwałej. – to mówiąc puścił oko do Ani - Niemniej jednak dostał lekcję życia. I dobrych manier. Przyda mu się to na przyszłość.
- Ach tak... Z pewnością. – to mówiąc dziewczyna pokiwała głową.
- Czasami inaczej się nie da.
- W pełni to rozumiem.
- A jeśli to nie pomoże, jeśli go puszczą i będzie nadal zakłócał spokój Magdy, znajdziemy go ponownie. Nie chciałbym robić nic, co wykracza poza pracę detektywa, chyba że ktoś zagraża bezpieczeństwu bliskich mi osób...
Ania popatrzyła na niego swoimi dużymi ciemnymi oczami, w których teraz odbijał się blask księżyca.
- I nie robisz. Wykonujesz tylko swoją pracę, bronisz słabszych, pomagasz ludziom.
Wstała i podeszła do murku okalającego taras. Zaczęła bezwiednie dłubać kwiaty Jukki karolińskiej, jednej z okazałych roślin posadzonych na tarasie Alexa.
Mężczyzna powiódł za nią wzrokiem, ale nie przeszkadzał jej.
- Nie przeraża cię to wszystko? - zapytał poważnie.
- Co konkretnie? – odpowiedziała dziewczyna po chwili milczenia.
- Cały ten mój świat, to jak on wygląda, zawód jaki wykonuję, ta cała jego ciemna strona.
- Dlaczego miałoby mnie to przerażać?
- Nie wiem, choćby dlatego, że blisko mnie zawsze coś się dzieje, że czasami jest niebezpiecznie.
- Ja czuję się przy tobie bezpiecznie, to mi wystarcza.
Alex wstał i wolnym krokiem podszedł do murku.
Każde z nich patrzyło przed siebie, byli pogrążeni w swoich własnych myślach.
- Nie, przeraża to złe słowo, nie przeraża mnie to. – powiedziała w końcu Ania - Jedynie zdumiewa i fascynuje. Odkąd poznałam ciebie, moje życie na zawsze się zmieniło. Ale ty sam nigdy nie zrobiłeś mi krzywdy, więc nie rozumiem, dlaczego miałabym się ciebie bać? Chyba że o czymś mi nie mówisz. Twój przyjaciel Jason też wydaje się być w porządku. Pomógł obcej dziewczynie chociaż nie musiał. A że przy okazji komuś trzeba było... no wiesz, czasami wolę za dużo nie wiedzieć. Wiem, że dobrze zrobiliście i to mi wystarczy. Zauważyłam, że ty lubisz bronić słabszych.
- Nie zawsze taki byłem. A Jason to zrobił, bo go o to poprosiłem i ponieważ miał przy tym niezłą zabawę. Na co dzień nie ma w sobie nic z altruisty.
- I mówisz to o swoim najlepszym przyjacielu?
- Znamy się jak łyse konie, to oddany druh. Ale dawno wyzbył się cech ludzkich, w jego profesji w świecie finansowych potentatów, nie zrobiłby żadnego interesu, gdyby był zbyt miękki.
- To on nie jest detektywem?
- Nie, jest moim wspólnikiem, pomógł mi przed laty rozkręcić biznes, ale jak go o to nie proszę, to się nie wtrąca, zajmuje się swoją pracą.
Po tych słowach znów zapadła dłuższa cisza, która jednak żadnemu z nich nie przeszkadzała.
W milczącym porozumieniu też można sobie wiele przekazać.
- Jesteś na co dzień samotnikiem? Masz kogoś? – zapytała Ania, sama zdumiona, że zadaje Alexowi takie pytania.
Mężczyzna przez chwilę się zamyślił.
- Od dawna nie byłem w żadnym stałym związku. Tylko przygodne znajomości, bez żadnych planów na przyszłość, odleglejszych niż jedna noc.
Dziewczyna ze zgrozą poczuła, że się rumieni. To było tak głupie, że aż się tego wstydziła. Całe szczęście Alex nie patrzył teraz na nią, poza tym było ciemno... Dla pewności odwróciła się jeszcze bardziej w drugą stronę.
- Nawet nie szukałem nikogo na stałe – kontynuował mężczyzna. – W moim zawodzie, pełnym niebezpieczeństw, długich wyjazdów służbowych, gdy mam zlecenie wymagające przekraczania wielu stanów, a nawet granic kraju, to nie byłoby wygodne dla potencjalnej partnerki. Poza tym, przez pewne wydarzenia z przeszłości, nie potrafiłbym zaufać kobiecie.
- Widzę, że miałam rację.
Alex spojrzał na nią pytająco.
- Z tym co o tobie myślałam. Jesteś chodzącą tajemnicą. I to jeszcze bardziej niż ja, kto by pomyślał.
Na twarzy kobiety pojawiło się rozbawienie.
- Wiele już przeżyłem, wbrew pozorom.
- Przepraszam, nie chciałam, żeby to wyglądało jakbym się z ciebie śmiała.
- Nie miałem takiego wrażenia. Ale może tak poważne rozmowy odłożymy już na kiedy indziej co?
- Nie wiedziałam, że w ogóle chcesz ze mną kiedyś o tym rozmawiać. Mam wrażenie, jakbyś większą część siebie chciał zachować tylko dla siebie. Masz do tego prawo.
Alex wiedział, że tak nie jest, ale Ania nie była jeszcze gotowa na to, by usłyszeć prawdę o nim. Poza tym, miała dość atrakcji jak na jeden wieczór. A w zasadzie to noc.
Owszem, chciał, żeby poznała całą prawdę o nim, ale zdecydowanie należało jej to dawkować.
- Przepraszam cię... Nie chcę, żeby to wyglądało tak, że tylko ja wyciągam od ciebie informacje o twoim życiu, a ty o mnie nic nie wiesz. Chcę żebyś mnie lepiej poznała, chyba że ty tego nie chcesz...
- Chcę - szepnęła cicho dziewczyna. - Tak mało o tobie wiem a chciałabym się dowiedzieć jak najwięcej. Bo mam wrażenie jakbym cię znała całe życie, a tak naprawdę to wcale cię nie znam...
Na twarzy Alexa zagościł smutny uśmiech. Stali teraz tak blisko siebie, a jednocześnie byli tak bardzo od siebie oddaleni.
- Są rzeczy, którymi niekoniecznie chciałbym się chwalić.
Ania podniosła wzrok i popatrzyła mu w oczy.
- Zabrzmiało to, jakbyś kogoś zabił... - zażartowała, ale po jej słowach zapadła tak złowroga cisza, że dziewczyna aż sama się wystraszyła tego co powiedziała.
- Żartuję, rozumiem cię. – powiedziała, żeby rozładować atmosferę i położyła swoją dłoń na jego dłoni. - Nie bój się Alex, możesz mi zaufać, nie ma takiej rzeczy, która mogłaby mnie do ciebie zrazić.
Oj znalazłoby się parę – pomyślał mężczyzna, który nie był tego taki pewien jak ona, ale zachował tę myśl dla siebie.
Cisza, która nastała, kazała dziewczynie sądzić, że nie ma co dłużej ciągnąć go dziś za język.
- Chodź Aniu... – to mówiąc odwrócił się w stronę mieszkania i pociągnął ją za sobą - już prawie świta a ty jeszcze nie spałaś. Połóż się u mnie a ja położę się w drugiej gościnnej sypialni.
- Ale...
- Nie ma żadnego „ale", chodź. Odłóżmy tę rozmowę na inny dzień, bo mi tutaj padniesz. - To mówiąc Alex objął dziewczynę w pasie i pociągnął ją za sobą do mieszkania, żeby pokazać jej który pokój ma do swojej dyspozycji.
- Chyba pierwszy raz będę tutaj nocowała. To znaczy w łóżku... zawsze wcześniej podczas naszych nocnych pogaduch siedzieliśmy na kanapie na dole albo na tarasie, rozmawiając do rana, ale nie nocowałam tutaj w dosłownym tego słowa znaczeniu, więc tamto się nie liczy - śmiała się już, widząc, że zaplątuje się sama w tym co mówi.
Poszła korytarzem za Alexem, mimo ciemności widząc wszystko doskonale. Nie zapuszczała się nigdy we wszystkie zakamarki jego apartamentu i uświadomiła sobie, że nawet nie wie, gdzie jest jego sypialnia. "A niby z jakiej racji miałabym wiedzieć, gdzie ona jest? " - zganiła się w duchu za swoje galopujące myśli i omal nie wpadła na mężczyznę, kiedy ten nagle się zatrzymał. Niebieskie oczy błyszczały mu w ciemności. Ania była zafascynowana tymi oczami, odkąd je pierwszy raz ujrzała, nocą pod domem Ortegi. Wtedy była w nich ta sama troska i opiekuńczość...
- Wszystko dobrze? – Zapytał mężczyzna otwierając przed nią duże drzwi na końcu korytarza.
- Tak... - myśli odleciały, tak samo szybko jak się pojawiły.
- Wobec tego czuj się jak u siebie w domu, niczym się nie krępuj, łazienka wiesz, gdzie jest.
Skinęła głową z serdecznym uśmiechem, który mówił „dziękuję'.
- Tak, wiem.
- Niczego ci nie potrzeba?
- Nie... Tylko snu, ale to już sam zauważyłeś. Chyba dopiero teraz poczułam, jak bardzo jestem zmęczona...
Mężczyzna położył jej rękę na ramieniu. Był tak blisko, że czuła jego zapach.
- Gdybyś czegoś potrzebowała, będę w pokoju obok. – pochylił się nad nią. - Do zobaczenia, jak się wyśpisz.
- Alex... - Ania zawahała się stojąc w progu i odwróciła się do niego.
- Tak?
- Nic... Ty też śpij dobrze. Dobranoc Alex.
CZYTASZ
Tylko mi zaufaj
Lãng mạnAnna jako dwudziestolatka została porwana podczas swoich wymarzonych wakacji w Neapolu. Po latach dziewczyna przypadkiem spotyka swojego dawnego wybawcę, prywatnego detektywa który siedem lat wcześniej uwolnił ją z rąk przestępców. Młodzi ludzie na...