☽︎ 𝕃𝕀𝕀 ☾︎

399 51 20
                                    

☽︎   — Jisung... — powiedział do słuchawki, następnie pociągając nosem. Był w ruchu, szedł szybko, tak, jak poprzednio — nie miałbyś nic przeciwko, jakbym został u ciebie na trochę? — dokończył, z nadzieją w głosie.

   — Hyung, ja nigdy nic przeciwko nie mam, ale jest wtorek, a przypominam, że oboje chodzimy do szkoły — wypomniał zmęczony. Szatyn w końcu swoim telefonem obudził go w środku nocy — Przynajmniej ja, bo nie wiem, co ty tam robisz — dodał i ziewnął.

   — Nie będę przeszkadzał. Po prostu mam dość domu, mojej szkoły i całego tego miasta — mówił zdenerwowany — Poza tym, potrzebuję teraz kogoś, a nikt mi poza tobą nie pozostał, na tę chwilę. — Przypominając sobie o swojej obecnej sytuacji i dogłębnie w nią wnikając, zrozumiał, że wszyscy jego bliscy zaczynają go zostawiać. Z powrotem, czy nie, na ten moment, nie miał nikogo... oprócz Jisunga.

   — Rozumiem. Kocyk będzie czekał na ciebie — powiedział sennym, lecz pozytywnym głosem, brzmiał, jakby jednym policzkiem był mocno wciśnięty do poduszki, mimo to się uśmiechając.

   — Uwielbiam cię, przysięgam — powiedział, następnie rozłączając się i przyspieszając tempa, gdyż zostało mu strasznie mało czasu do przyjazdu autobusu, a o tych godzinach one się nie spóźniają.

~•~•~

   Szatyn nie chciał, by jego przyjaciel zbyt długo czekał na niego, dlatego wysiadłszy z autobusu już w Seulu, zaczął biec. Nie przeszkadzał mu bagaż na jego plecach, który swoje ważył. Zimno i stres odebrały mu uczucie bólu i pozwoliły się skupić tylko na dotarciu do celu. Sprintem również pokonał te znienawidzone schody, na których zawsze spotykał tego gościa z psem, który krzywo na niego patrzył. Po tylu wizytach u blondyna wyrobił sobie kondycję, która więcej nie upokorzy go przed tym osobnikiem.

   Nie chciał zakłócać spokojnego snu pani Han ani budzić innych mieszkańców przez pukanie, czy dzwonienie dzwonkiem, dlatego napisał do Jisunga, że stoi już pod jego drzwiami, co na szczęście od razu odczytał i ruszył, aby wpuścić nocnego gościa.

   — Nie wiem jak ci dziękować — zaczął Lee, gdy młodszy zamknął za nim drzwi.

   — Kiedyś coś wymyślę, a teraz idę spać, bo za trzy godziny wstaję. Boże, ale będę trupem w szkole — narzekał odchodząc.

   — Przepraszam — wyszeptał Minho na tyle cicho, że ledwo przytomny szesnastolatek, oddalony już o kilka kroków nie był w stanie tego usłyszeć, a tym bardziej odpowiedzieć, przez co starszy pogrążył się w poczuciu winy i poczuł się źle z tym że się tak narzuca.

Bądź w końcu świadom.

~•~•~


  Lee po swojej oficjalnej pobudce już nie zastał nikogo w domu. Kilka godzin wcześniej dostał od pani Han instrukcje, jak ma się zachować w mieszkaniu podczas możliwych, lecz nietypowych sytuacji, jak na przykład niezapowiedziana wizyta sąsiadów, czy innego nieoczekiwanego osobnika. Krótko mówiąc, był sam w nie swoim mieszkaniu jeszcze przez kolejne cztery godziny.

   — I co ja mam robić? — głośno pomyślał, rozglądając się po pokoju. Siedział wciąż opatulony kołdrą Hana, którą postanowił wymienić z kocykiem, gdy tamten już musiał podnieść się z łóżka i skanował każdy punkt w pokoju, nie widząc tak naprawdę, czym mógłby się tutaj zająć.

   Hanowie dali mu pozwolenie na cały wachlarz zajęć, lecz Minho wahał się nawet zrobić sobie śniadania z ich produktów, co dopiero korzystać z telewizora, czy komputera, do czego matka z synem go nawet zachęcali. Bał się czegokolwiek dotknąć, bo jakby przypadkiem coś zepsuł, naderwałby zaufanie Hanów.

🖇️ㆍ𝗧𝗵𝗲 𝗡𝗶𝗴𝗵𝘁 𝗪𝗲 𝗠𝗲𝘁 | ᴍɪɴsᴜɴɢOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz