☽︎ 𝕏𝕍𝕀𝕀𝕀 ☾︎

612 68 14
                                    

—〈 우리가 만난 밤 〉

⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯ 🔮⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯ 🔮⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯

   Wieczór ten był wyjątkowy, tak jak miejsce, w którym znajdowali się chłopcy. Ciemność ogarnęła niebo, miasto zaś dopiero zaczęło świecić żółtymi światłami. Wyglądało jak ognisko ogrzewające wszystkie białe gwiazdki na niebie. Co do nich, one same świeciły bardzo jasno, to było w nich niesamowite tego wieczoru.

   — Jesteś skorpionem, prawda? — spytał młodszy, przerywając wcale nie niezręczną ciszę, patrząc na gwieździste niebo i machając lekko nogami, siedząc nad urwiskiem.

   — A ty zodiakarą? — Starszy spojrzał się na towarzysza ironicznym spojrzeniem.

   — Ostatnio sam się kłóciłeś, że nie odpowiada się pytaniem na pytanie! — wstydliwie zirytował się blondyn.

   — Tak, jestem skorpionem.

   Han lubił astrologię i interesowało go to, jednak nie opierał wszystkiego, co się dzieje na gwiazdach, chociaż często niektóre kwestie mają w nich wytłumaczenie. Przede wszystkim, nie oceniał ludzi po tym, pod jakim znakiem przyszli na świat. W tym przypadku, chciał się tylko upewnić, czy czytał dobry artykuł.

   — Lubię niebo, więc chyba też się muszę zagłębić w tą śmieszną astrologię, więcej konstelacji znajdę — mówił szatyn — Wiesz może, spod jakiego znaku jest Sana?

   — A co? — dopytał, przez co nastała chwila ciszy, którą też musiał przerwać, odpowiadając na pytanie. — Koziorożec. Mój brat to strzelec, może dlatego się tak nie dogadują — zaśmiał się nerwowo, Minho tylko skwasił twarz, a następnie pobił się z myślami, które pozwoliły mu na chwilę poważnie uwierzyć w tę śmieszną zabawę.

   Jeszcze kilka chwil nacieszyli się widokiem pięknej, złotej panoramy miasta i srebrnych kryształków na granatowym niebie, zanim następnie zaczęli zbierać się, by wrócić do domu, gdyż powoli robiło się chłodno, a skala poczucia bezpieczeństwa blondyna malała coraz bardziej, wyobrażając sobie drogę powrotną przez las w środku nocy.

----------×°×°×----------

   — Dlaczego to robisz? — spytał mnie Jisung, lustrując moje leżące na kolanach nadgarstki, gdy oboje siedzieliśmy na przeciw siebie, opierając nasze plecy o drzewa.

   — Nie umiem sobie czasem poradzić. Przykrywam ból psychiczny bólem fizycznym. Pozwala mi to chwilowo uciec od dręczących myśli, skupiając je na krwi wydostającej się z tych ran — odpowiedziałem skupiony na swoich paznokciach, wokół których zdrapane skórki wyglądały okropnie i bolały.

   — Nie umiesz prosić o pomoc. — Spojrzałem na niego zwyczajnym wzrokiem, który miał w sobie nutę pytajnika. — Masz szczęście, że mnie masz. — Znów wróciłem wzrokiem na swoje palce, zostawiając między nami nocne odgłosy lasu.

Nawet nie masz psychy
przyznać mu rację, tchórz.

----------×°×°×----------

   Obaj leżeli już na swoich wygodnych legowiskach i szykowali się do snu. Dla Minho był to dość dziwny dzień, pierwszy raz widział Jisunga z tak złym samopoczuciem. Nie chodziło tylko o ten ból głowy, chłopak po prostu był jakiś inny, miał zły humor, uśmiechał się na siłę i starszy już kilka razy w tym dniu poczuł się niezręcznie, co nigdy mu się nie zdarza w jego towarzystwie.

   Wyższy przyglądał się blondynowi patrzącemu w telefon, jakby chciał mu coś powiedzieć, jednak nie do końca. Ten zaś nawet nie zauważył, że jego gość jest w niego wpatrzony i to wcale niedyskretnie. Lee poczuł w pewnym momencie zimne ukłucie w klatce piersiowej. Wewnętrznie opadł z sił, a kąciki jego ust powędrowały mocno w dół. Mało brakowało, by jego oczy zaczęły się szklić, nie umiał tego wytłumaczyć. Czy to... smutek?

   Głowa szatyna opadła na poduszkę, przez co leżał bokiem do gospodarza, na którego wciąż się patrzył, który wciąż nie był zainteresowany swoim towarzyszem, który znudzonym spojrzeniem darzył ekran telefonu. Ta obojętność, brak zainteresowania drugim człowiekiem, szczerze — zabolało.

   — Hannie — Minho w końcu zdecydował się odezwać. Sam przestraszył się tego, że jego głos delikatnie drżał, z niewiadomych mu przyczyn.

   — Hm? — Spojrzał się w stronę starszego, którego twarz była minimalnie widoczna, przez światło małych lampek zawieszonych na zasłonach.

   Minho chwilę zastanawiał się nad odpowiedzią dla młodszego, bo w końcu odezwał się bez żadnej przygotowanej przemowy. Nawet nie wiedział po co się odezwał, mógł zwyczajnie się odwrócić i zasnąć, jednak to ciężkie, bolesne uczucie guli w gardle, uniemożliwiało mu to.

   Wreszcie odważył się wstać i podejść do blondyna. Zabrał mu telefon z ręki, kładąc go następnie na szafkę nocną, odkrył kawałek kołdry chłopaka, pod którym zaraz znalazła się sylwetka starszego. Objął jego brzuch i wtulił się w zdezorientowanego szesnastolatka.

   — Ale o co chodzi? — dopytał Han, który wciąż nie dostał odpowiedzi na poprzednie zapytanie.

   — Miałeś zły humor cały dzień. Teraz będę cię przytulał całą noc, żebyś jutro był wesoły — odpowiedział, chwilowo głaszcząc bok towarzysza. Ten po lekko drżącym tonie starszego jakby pękł w środku, rozszerzył oczy i spojrzał na leżącą ku jego boku brązową czuprynę. Zrozumiał, że zbyt mocno skupił się na tym, że ma zły humor i chłopak powinien to tolerować, niż na samym Lee, który mógł mu ten humor poprawić. Najgorsze jest to, iż szatyn właśnie przyznał, że zauważył te złe samopoczucie młodszego i próbował je zniwelować, co było widoczne, ale jego próby na nic się zdały. Poległ na zadaniu.

  — Ach, Mimho. Przepraszam cię, bardzo. — Położył swoją głowę na tej szatyna, a jego plecy objął swoim ramieniem.

   — Było, minęło — powiedział, wciąż odczuwając wewnętrzny ból. — Może ci wybaczę, kiedyś.

   — Co mam zrobić, żebyś mi wybaczył teraz? — Lekko zdenerwowany zaczął głaskać kciukiem plecy szatyna, na których spoczywała jego dłoń.

   — Pozwolić mi spać z tobą — odpowiedział, zerkając do góry w oczy Jisunga.

   — Oczywiście. — Uśmiechnął się delikatnie, ale szczerze, a leżący przy nim Minho wzmocnił swój uścisk, wypuszczając z ulgą powietrze nosem. Takim sposobem Lee nareszcie uszczęśliwił Jisunga oraz jego smutki związane z nim odeszły.

  — Dobranoc, Jisungie.

⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯ 🔮⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯
864

🖇️ㆍ𝗧𝗵𝗲 𝗡𝗶𝗴𝗵𝘁 𝗪𝗲 𝗠𝗲𝘁 | ᴍɪɴsᴜɴɢOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz