☽︎ 𝕃𝕀 ☾︎

404 54 8
                                    

☽︎   Szatyn szedł przez miasto w kierunku szkoły, wpatrując się w napisane na kartce zwolnienie z wychowania fizycznego. Czytał je kilkukrotnie, by upewnić się, czy wszystko jest prawidłowo napisane i, czy nauczyciel tego przedmiotu nie zorientuje się, że zwolnienie to jest napisane przez jeszcze niepełnoletniego Lee. Zbyt surowo potraktował swoje ciało ostrzem, przez co nie miał nawet najmniejszej chęci, by tego dnia przebierać się na tę lekcję, której zdarzyły się dwie godziny w tym dniu. Przebranie się, jest mniejszym problemem niż samo ćwiczenie, podczas którego ubrania mogą się podwinąć. Minho nie chciał ciągle pilnować swojego ubrania, dlatego wolał skłamać i przy okazji nie uczestniczyć w lekcji, której i tak nie darzy specjalnym uczuciem.

   Wszedł do szkoły, wypatrując przyjaznych mu twarzy, do których mógłby się odezwać tegoż poranka. Milczenie jest mu często przyjemne, lecz ta noc była ciężka i bardzo chętnie odezwałby się do kogoś pozytywnego o poprawę humoru swoją energią. Nie znajdując nikogo na zewnątrz ani na wejściu poszedł dalej, w kierunku pomieszczenia, w którym wszyscy wf'iści spędzają przerwy.

   — Nie, nie byłem u lekarza, ale nie ma takiej potrzeby, to przejdzie po czasie, tylko nie mogę ćwiczyć, bo mnie boli, rozumie pan — tłumaczył się nauczycielowi szatyn, który miał ogromną nadzieję, że nie będzie musiał tego robić. Przeliczył się.

   — Przyjmę to, bo ci ufam, zawsze dajesz całego siebie na lekcjach, więc nie mam powodu, żeby ci nie wierzyć, ale następnym razem proszę o zwolnienie od lekarza.

   — Oczywiście, dziękuję. — Lee ukłonił się wdzięcznie i odszedł.

   Wychodząc z pomieszczenia, wyjął z kieszeni telefon, który zaczął odblokowywać. Chciał skontaktować się z najlepszym przyjacielem, aby dowiedzieć się, czy jest w ogóle jakiś sens przebywania dzisiaj na szkolnym korytarzu, jeśli miałby to robić bez niego. Niefortunnie zagapił się w urządzenia i idąc szybkim krokiem, zderzył się barkami z innym uczniem, przez co jego telefon upadł na ziemię. Drugi uczeń niewzruszony szedł dalej, a Minho po podniesieniu swej własności, zdążył tylko spojrzeć za siebie i zobaczyć czarną czupryną obciętą, jak wszystkie inne, a wraz z nią najbardziej typową sylwetkę odzianą w dokładnie to samo, co wszyscy wokół. Nie mógł być właściwie wściekły na tę osobę, bo on jest równie winny, lecz tamten nawet nie przeprosił, nie zobaczył, czy z urządzeniem, które wytrącił szatynowi wszystko okej, lub czy sam szatyn nie odczuł uderzenia zbyt dotkliwie. Lee rozumie pośpiech, szczególnie w tej jakże wymagającej szkole, lecz drobny gest kurtuazji nie zabrałby więcej niż dziesięć sekund.

   Wracając wzrokiem do telefonu, zauważył wiadomość potwierdzającą obecność blondyna w szkole. Nad wiadomością pojawiła się także drobna rysa, przekreślająca nick korespondenta, którą chłopak zbytnio się nie przejął. Chociaż patrząc pod innym kontem, przekreśliła jego przyjaciela. To głupie, lecz Minho mimowolnie zwrócił na to większą uwagę, niż powinien.

~•~•~

   — Ale po co ty chcesz z nim rozmawiać? — zapytał wysoki chłopak, po tym, jak usłyszał wiadomość o chęci starszego do rozmowy z ich byłym przyjacielem. Był oburzony za każdym razem, gdy jego temat był poruszany. Zdecydowanie nie tęsknił. Nienawidził tego niskiego bruneta i nie chciał mieć z nim już nic do czynienia. Zastanawiające było to, dlaczego aż taka nienawiść przez niego przechodziła na wspomnienie o tej osobie?

   — Męczy mnie po prostu ta sytuacja i chcę wszystko sobie z nim wyjaśnić. Ciężko mi żyć ze świadomością, że nasza relacja rozpadła się tak po prostu. Zrozum mnie — tłumaczył przybity. Krytyczny ton blondyna sprawił, że szatyn poczuł się, jakby robił coś złego, coś wbrew swojemu przyjacielowi, ale potem zrozumiał, że nie ma po co tak myśleć, bo przecież to sprawa głównie między nim a Changbinem, dlatego był w stanie zaryzykować obrazę blondyna na rzecz czystości własnego sumienia.

   — Co tu do wyjaśniania? Znudził się nami, to poszedł do innych. To ty zrozum, że on po prostu już nas nie chce. — Ostre i łatwo rzucone w stronę Minho słowa, sprawiły, że zapragnął, aby ta ich pierwsza tego dnia rozmowa była już ostatnią. Nie miał ochoty dalej z nim rozmawiać na ten temat, jak i każdy inny.

   Przy Hyunjinie zatrzymała go znajoma rudowłosa, która w momencie, w którym miał się od niego oddalić, podeszła do nich szybkim krokiem, wskazując na szatyna, palcem, co jasno oznaczało, iż zmierza w jego kierunku.

   — Hej, Minho. Wiesz może, co z Yuną? Nie odpisuje mi i nie odbiera od wczoraj, a dziś jej nigdzie nie widziałam — powiedziała zmartwiona. W tym czasie Hyunjin zmienił zachowanie, mimikę oraz humor i podszedł do dziewczyny, obejmując powolnie jej talię od boku.

   — Hej, też tu jestem — powiedział zalotnym głosem, patrząc z lekkim uśmiechem na czerwonowłosą. Ta odpowiedziała mu słowem przywitania, nie wyglądając, jakby miała humor na odwzajemnianie czułości, jakimi zaczął ją oplatać chłopak. Pocałował ją jeszcze w skroń i to sprawiło, że stojący obok szatyn zamienił swoje usta w cienką kreskę, oczekując pozwolenia na odzew.

   — Hm? — dziewczyna w końcu mruknęła niecierpliwie w stronę rozmówcy, co od razu poruszyło go do odpowiedzi.

   — Chora jest, jakaś gorączka. Ledwo się przekręca z boku na bok, co dopiero miałaby odpisywać, czy rozmawiać. Wykuruje się, nie martw się — tłumaczył, wciskając rudej bardzo autentyczny kit, w który łatwo uwierzyła.

   — Och, biedna, zdrówka dla niej. Dzięki za info, a teraz porwę ci przyjaciela — powiedziała i odeszła wraz z zapatrzonym w nią Hwangiem.

   — Spoko, spoko, nie ma sprawy — powiedział głośno — mi to na rękę — wymamrotał pod nosem, mierząc wzrokiem bliżej nieokreślone obiekty po jego lewej.

   Przerwa dobiegała końca, więc chłopak nie miał już szansy znaleźć Seo, a tym bardziej z nim poważnie porozmawiać. Poszedł więc pod klasę i na jakże ciekawej lekcji historii rozmyślał, co ma zrobić.

~•~•~

   Lekcje się kończyły, a Minho przez wszystkie przebyte przerwy nie zrobił tego, co zamierzał. Zamiast tego siedział w klasie, doznając cogodzinnego wietrzenia sali. Nie umiał zebrać się do spełnienia tego postanowienia, dlatego opuścił szkołę niespełniony.

   Marzł samotnie, mimo że pozostawał w intensywnym ruchu. Jego tempo przypominało bieg w pozycji chodu. Chciał jak najszybciej dostać się do domu, zająć się czymś i pozwolić męczącym go myślom odejść. Zagapiony w przód, zmarznięty w pośpiechu chłopak nawet nie zauważył, kiedy wylądował na chodniku. Sądził, że potknął się o własne nogi, w końcu nierzadko mu się to zdarzało, jednak zazwyczaj nie lądował na ziemi. Podniósł się i otrzepał z brudu zastałego na chodniku, a gdy już miał iść dalej, postanowił upewnić się, czy na jego drodze na pewno nie było niczego, o co mógłby się przewrócić. Odwracając głowę, zobaczył siedzącą na ławce sylwetkę chłopaka, którego jedna z nóg była wysunięta bardziej na chodnik.

   — Hej! Uważaj jak... — od razu wypalił do siedzącego szatyn. Zatrzymał się jednak gdy chłopak podniósł głowę.

   — Chciałeś rozmawiać.

__________________________________
1063 words

🖇️ㆍ𝗧𝗵𝗲 𝗡𝗶𝗴𝗵𝘁 𝗪𝗲 𝗠𝗲𝘁 | ᴍɪɴsᴜɴɢOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz