☽︎ 𝕃𝕏𝕍𝕀𝕀 ☾︎

341 51 7
                                    

☽︎   — Jebane kółka — powiedział sarkastycznie szatyn, gdy w końcu zrozumiał przebiegłość tych figur geometrycznych. Kończył właśnie jeden z wielu przykładów zadanych przez nauczycielkę matematyki do domu.

   — Po wyćwiczeniu będzie ci łatwiej — podnosił go na duchu starszy, z którym ćwiczył ów przedmiot już od kilkunastu minut. Przychodził do niego w wieczory i weekendy, aby uzupełnić wszelkie braki w wiedzy z przeszłego tygodnia oraz przygotować się na kolejny, w którym zazwyczaj czekał go mały sprawdzian. Testom na uczniach z matematyki nie było końca, więc Minho, żeby zdać do następnej klasy, potrzebował wsparcia bystrzejszego z tej dziedziny umysłu.

   — Dziękuję, że mi tak pomagasz — zaczął, kończąc zapisywać wynik. — Bez ciebie bym nie miał nawet nadziei na zdanie semestru, a teraz zaczynam trójki dostawać — cieszył się osiemnastolatek.

   — To jak ty sobie radziłeś beze mnie wcześniej? — zapytał luźnym i żartobliwym tonem. Nie sądził, że odpowiedź będzie zawierała poważniejszą treść.

   — Ta koleżanka, która z dnia na dzień się ode mnie odwróciła, pomagała mi. Teraz postanowiła się wcale do mnie nie odzywać i zmieniła ławkę. Naprawdę nie wiem, co jej zrobiłem.

   Z jego perspektywy niezrozumiałe było zachowanie Jimin, lecz ona pojmowała całą sytuację jako... wykorzystanie. Czuła, że przez ten cały czas zbliża się do chłopaka, właśnie przez wspieranie edukacyjne, często emocjonalne oraz nierzadkie przebywanie ze sobą. Najbardziej bolała ją świadomość, że pocałunek, który to szatyn złożył na jej ustach podczas gry, był czymś znaczącym. Mogliby dłużej trwać w tym układzie, gdyby nie zauważyła, że w życiu Minho jest ktoś znacznie ważniejszy od niej. Zrozumiała, iż jest dla chłopaka tylko koleżanką z klasy, z którą ma delikatnie lepsze relacje niż z resztą uczniów tego rocznika i profilu, gdyż pomaga mu z przedmiotem, z którym jest mu wyjątkowo trudno oraz jako jedyna z nich z nim rozmawia.

   Ta dwójka jednak nawzajem nie znała swoich punktów widzenia, dlatego tak trudno było im zrozumieć zachowania drugiej strony.

   — Powinniście to przegadać. Rozmowa to klucz do porozumienia i powinieneś o tym wiedzieć. — Bang miał rację, gdyż z tak obszernym doświadczeniem, jakim dysponował Lee, mógłby zażegnać każdy konflikt, jaki chciał. Coś jednak często nie idzie po jego myśli. Ludzie przecież nie zawsze będą tańczyli, jak im zagramy. Każdy ma własny rytm i nie każdy przejmuje się grajkiem, który wybija ich z niego, nawet jeśli ma najszczersze intencje.

   — Akurat ją mogę sobie odpuścić. Są ważniejsze osoby, na które nie szkoda mi siły.

   Starszy blondyn uśmiechnął się ciepło i delikatnie, lecz po szybkim przemyśleniu sprawy ten uśmiech zanikł. Poczuł bowiem, jak jego ciepła emocja zostaje zdmuchnięta przez wątpliwy wiatr. Pomyślał, że nie o nim szatyn mówi. To nie osiemnastolatek wysila się w tej relacji, z nich dwóch, to ten kilka lat starszy robi wszystko, by tylko doczepić kolejną nitkę do uprzęży, która swój ciężar trzyma nad ogromną przepaścią. Temu drugiemu już wszystko jedno, czy spadnie, czy nie. Znalazł kogoś innego, dla kogo to on jest zdolny własnoręcznie splatać druciane liny, nawet jeśli kilkucentymetrowa przepaść jest wypełniona miękkim puchem.

   — Rozumiesz już? — spytał po chwili ciszy, podczas której szatyn samodzielnie robił zadane przykłady.

   — Tak myślę.

   — To co, kończymy na dziś? — Starał się nie wyglądać na poruszonego słowami młodszego i własnymi myślami, lecz delikatny stres przejawiał się w szybkości jego wypowiedzi oraz unikanym kontakcie wzrokowym.

🖇️ㆍ𝗧𝗵𝗲 𝗡𝗶𝗴𝗵𝘁 𝗪𝗲 𝗠𝗲𝘁 | ᴍɪɴsᴜɴɢOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz