☽︎ 𝕏𝕏𝕏𝕀 ☾︎

512 59 10
                                    

—〈 우리가 만난 밤 〉

⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯ 🔮⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯

  Światło stawało się coraz mocniejsze, niebo nabierało niestandardowych kolorów. Od żółci słońca przez ciepłą pomarańcz i róż, fioletowymi smugami transformujący się w żywy granat, a po spojrzeniu zupełnie do góry, w najciemniejszą część nieba, można było już zobaczyć dalekie naszej planecie gwiazdki.

   Ogromna kula z ognia powolnie znikała za czarną gęstwiną lasu, a dwaj nastolatkowie obserwowali to wszystko, siedząc na o dziwo stabilnym, małym pomoście, do którego droga ukryta była w zaroślach, jakie musieli pokonać, by się tam dostać. Pomost był dość duży, sięgał do dziesięciu metrów w głąb ogromnego wzdłuż i wszerz jeziora.

   Oboje wcześniej postanowili zdjąć obuwie, aby zamoczyć stopy w wodzie o pokojowej temperaturze i od tego czasu, właśnie w takich pozycjach siedzieli i rozmawiali.

   — To nie to, co wzgórze w Inczon, ale też jest pięknie — stwierdził Minho, zaczynając powolnie machać nogami, tworząc ruch w wodzie. — Szczerze, już za nim tęsknię. — Spojrzał w dół z kwadratowym uśmiechem.

   — Możemy tam razem jeździć. Będę pewnie odwiedzać tatę, mogę cię wtedy zabrać po drodze i tam pójdziemy — odpowiedział Jisung, szukając wyjścia z sytuacji. Także zaczął tęsknić za tym sekretnym zakątkiem; jego azylem.

   — Dlaczego wcześniej nie wspominałeś o swojej mamie? — zapytał, zbaczając trochę z tematu. Blondyn przez chwilę nie odpowiadał, patrząc na zachodzącą, wielką gwiazdę. Zastanawiał się, co ma na to odpowiedzieć.

   — Zostawiła nas. Nadal nie wiem czemu. Miesiąc temu nawiązała ze mną kontakt, nie chciałem rozpowiadać, bo to trochę głupie, że nagle się pojawia, a ja uciekam do niej, chociaż pamiętam ją jak przez mgłę. Przeszłość nie jest przyjemnym tematem. Patrzę na swoją przyszłość, a w Seulu z mamą może być ona znacznie lepsza — wyjaśnił. Próbował powiedzieć to wszystko w jak najmniejszej ilości słów. Nie chciał psuć atmosfery, jednak i tak zrobiło się troszkę gęściej przez to jedno pytanie.

   — Mój tata też zostawił mnie i mamę — zaczął Minho, nie zagłębiając się w wypowiedź Hana, dla jego własnego komfortu — ale w troszkę inny sposób. — Wziął w palce mały, złoty wisiorek w kształcie krzyża, a wzrok przeniósł na różowe niebo. — Pamiętam go, jako najlepszego człowieka na świecie. Pomyśleć, że moja matka zastąpiła go czymś takim — mówił, marszcząc brwi. — Najgorsza istota chodząca po tej planecie, bo człowiekiem tego nie nazwę. — Umilkł. Wciąż nie czuł się całkiem swobodnie, mówiąc o nim Jisungowi, jednak i tak zrobił postępy, co do mówienia o swoich problemach już nieobcemu blondynowi.

   — Nie możesz tak żyć, Minho — stwierdził młodszy. Oczywiście, ma rację, ale jak zmienić ten tryb życia, by syty był przysłowiowy wilk, a owca cała i zdrowa? By nikt nie ucierpiał, ale za to każdy był szczęśliwy? Konflikt tragiczny; nieważne, w którą stronę się pójdzie, i tak będzie źle.

   — Kiedyś to się skończy. Na razie, muszę dać radę. — Uśmiechnął się nieszczerze, po czym znów zapanowała cisza.

   Każdy z nich pogrążył się w myślach i żaden nie wpadł na pomysł, by przerywać drugiemu tę czynność. Po prostu siedzieli i rozmyślali nad mniej lub bardziej istotnymi sprawami, lecz głównie, o swojej konwersacji sprzed chwili. Minho doszedł do wniosku, iż ten chłopak z Inczon, teraz z Seulu, którego zna niecałe trzy miesiące, zna go lepiej niż jego wieloletni przyjaciele. Nieważne jest, że nie zna jego grupy krwi, nie wie, do jakiej podstawówki chodził, jakiego koloru ma najwięcej w szafie, liczy się to, że zna jego uczucia, wie, co go rani, a co cieszy. Widział go podczas rozpaczy, ale też podczas stanu euforii. Najważniejsze jest jednak to, że Lee ufa mu, jak nikomu innemu, bez przeczucia, że nie powinien.

   — Chciałbym ci podziękować — zaczął Minho. Chciał wykonać pewien gest, dlatego zsunął swoją dłoń z własnego uda i niezauważalnie ruszył nią w stronę nogi Jisunga. Zahamował się jednak i po cichu wylądował na ciemnej desce od pomostu dłonią, zaraz obok tej należącej do Hana.

   — Za co? — zapytał, nie zauważając nieudanego gestu towarzysza.

   — Że po prostu jesteś, to dla mnie bardzo ważne — wyznał, twardo trzymając wzrok w swoim odbiciu w jeziorze.

   — Dążysz do czegoś — wyłapał z kontekstu Han. — Wal prosto z mostu, bo się stresuję.

   — Prosto z mostu? — dopytał, na co Jisung pokiwał twierdząco głową. Nie lubił owijania w bawełnę, gdyż nie wiedział, jak ma się zachować w oczekiwaniu na wynik takich podchodów. — No dobra — stwierdził Minho, wzruszając ramionami. Rozluźnił się, zdjął bluzę i zsunął się z pomostu lądując w wodzie z niemałym pluskiem.

   — Ale nie z tego mostu! — krzyknął Han, a Minho zdążył się już wynurzyć i roztrzepać włosy, przez co kolejne krople wody wylądowały na całkiem suchym Jisungu.

   Lee podpłynął bliżej chłopaka, a następnie swoją dłoń położył na kolanie siedzącego, mocząc je. Pomost był dość nisko położony, przez co woda prawie go zalewała, ale dla Minho, było to ułatwienie dostępu do blondyna.

   — Umiesz pływać? — zapytał, patrząc we wciąż zdziwione oczy towarzysza.

   — Nawet nie próbuj mnie tam wciągać do siebie — powiedział, unikając pytania, gdyż podejrzewał, co się może stać.

   — Nie umiesz? To cię nauczę. Umiesz? To cię tu wrzucę. I tak, i tak wylądujesz w wodzie. — Uśmiechnął się do chłopaka, mrugając kilka razy oczkami. Czuł się dumny, stawiając na swoim, a Jisung najwidoczniej przestał się upierać i sam postanowił wykonać niechcianą czynność. Zdjął więc z siebie rozpinaną bluzę, zostawił zaś koszulkę i tak samo, jak Minho zanurzył się w wodzie.

~•~•~

   — Mogłeś tam chlusnąć, jak jeszcze słońce świeciło, bo teraz to tak średnio z wyschnięciem — narzekał Han, roztrzepując swoje włosy, by chociaż trochę wyschły.

   — Mi nie przeszkadza, a ty mogłeś w ogóle nie chluskać — stwierdził drugi, wzruszając ramionami, Jisung zaś spojrzał się na niego szerokimi, podirytowanymi oczami i zastygł w tej pozycji, jakby sparaliżowany. W końcu to Minho zmanipulował Hana do pływania razem z nim. Pomyślał, iż mógł wykazać się większą asertywnością w tej sytuacji. — Masz. — Minho wręczył towarzyszowi swoją bluzę, insynuując, że ma ją ubrać. W końcu Jisung pływał w koszulce, a niewygodnym jest chodzić w całym przemoczonym ubraniu, więc chociaż niech zmieni górę. — Przebierz się, to tak bardzo nie zmarzniesz — zalecił.

   — Ale nie patrz. — Jisung odwrócił się tyłem do drugiego, który teatralnie zasłonił twarz dłońmi, jednak gdy był pewien, że ten go nie widzi, odsłonił oczy. Ukazała się mu już nie szczupła, a chuda sylwetka. Nawet w ciemności zauważyć można było wystające żebra i kręgosłup. Nie wyglądało to zbyt zdrowo. — Mówiłem, żebyś nie patrzył! — Odwracając się po skończonym ubieraniu, rzucił w szatyna mokrym materiałem, za karę, gdyż go nie posłuchał.

   — To przypadkiem.

Na pewno?

⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯ 🔮⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯
1030

🖇️ㆍ𝗧𝗵𝗲 𝗡𝗶𝗴𝗵𝘁 𝗪𝗲 𝗠𝗲𝘁 | ᴍɪɴsᴜɴɢOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz