☽︎ 𝕃 ☾︎

399 51 4
                                    

☽︎    Szatyn nie na długo oddalił się od placówki szpitalnej, gdyż po trochę ponad trzydziestu minutach tam wrócił. Niestety do tego przypadku on sam musiał dzwonić po odpowiednie służby i na własnej skórze przeżywać stres, jaki zafundowała mu osoba poszkodowana. Przerażała go myśl, że gdyby nie telefon od matki, SMS od cioci Yeo, a nawet kurier z kosmetykami, to ta historia mogłaby skończyć się znacznie gorzej niż płukanie żołądka.

   Nastolatek siedział na korytarzu przy ciotce, która gapiła się twardo w jeden punkt i wyglądała, jakby nie czuła łez wyciskających się z jej oczu, płynących po jej policzkach oraz dłoniach, zasłaniających nos. Bujała się delikatnie w przód i w tył, próbując się uspokoić. Niecierpliwiła ją zbyt długa praca lekarzy, nawet jeśli minęło ledwie dziesięć minut od transportu dziewczyny do szpitala, jej matka wyraźnie odczuwała długość każdej sekundy. Lee jako bliski kuzyn i jednocześnie przyjaciel poszkodowanej czuł się strasznie z myślą, że mogła ona chcieć pozbawić się życia, wcześniej nie wykazując żadnych oznak tego, że byłaby w stanie to zrobić. To jasne, że nie każdy taki człowiek wygląda, jakby chciał popełnić ten czyn, lecz Yuna nie miała żadnego powodu — przynajmniej zdaniem Minho, który nawet jako jej najbliższy przyjaciel, mógł nie wiedzieć wszystkiego. W końcu ona również nie wie, czego doświadcza jej starszy brat stryjeczny i co sam sobie przez to robi.

   — Pani Shin — zwrócił się do kobiety lekarz, wychodząc z sali, na co kobieta podniosła się do pionu w mniej niż sekundę. — Spokojnie — powiedział, zauważając jej gwałtowność — wszystko poszło dobrze i pani córka jest już w dobrym stanie — dokończył.

   — Jest przytomna? Mogę wejść do niej? Błagam — pytała i prosiła, a doktor postanowił wpuścić ją do sali, pod warunkiem, że będzie spokojniejsza.

   Za ciemnowłosą dorosłą do sali wszedł szatyn, znacznie wolniej od jego poprzedniczki. Patrzył na obraz matki, która klęknęła przy łóżku swojej córki i złapała za jej dłoń obiema swoimi, przytulając ją do swojej twarzy. Leżąca brunetka patrzyła na to wszystko osłabionym wzrokiem, nie wiedziała dokładnie, co się dzieje.

   — Dlaczego to zrobiłaś? Skarbie najdroższy, coś ty narobiła? — mówiła cicho kobieta, o mało znów nie zaczynając płakać. Szatyn podszedł bliżej i usiadł na stołku przy łóżku.

   Chłopak był wciąż zdezorientowany, nie rozumiał, co się właśnie stało. Był przerażony ciągłym gdybaniem w jego głowie, które niepotrzebnie go stresowało, bo przecież dziewczyna wyszła z tego cało i poza chwilowym odwodnieniem nic jej nie jest. Fizycznie — może nie, lecz nastolatek bał się o jej stan psychiczny, gdyż przed tym incydentem, wyglądał na zdrowy i stabilny, ale po nim okazał się wyglądać bardziej skomplikowanie, niż Minho mógłby pomyśleć.

   — Ja — zaczęła nastolatka, zmęczonym głosem — chcę spać — zakończyła, a zaraz po tym zamknęła powieki, zostawiając lekko rozchylone wargi i oddychając głęboko; zasnęła w momencie tak, jak chciała.

~•~•~

   Szatyn nasłuchiwał, czy w domu panuje już idealna cisza i czy nikt nie zamierza jej zakłócić. Od prawie godziny siedział i słuchał szumu we własnych uszach, który pojawił się przez nadmierną ciszę, dusząc przy tym łzy wewnątrz oczu, które pojawiały się mimowolnie. Nie chciał pozwolić im wydostać się na jego skórę, dopóki nie będzie pewny całkowitej, niczym niezmąconej samotności. Kiedy już ją poczuł, wypuścił ciecz ze swoich oczu i całkowicie poddał się emocjom. Przyłożył poduszkę do swoich ust i nosa, by głos jego gwałtownych oddechów nie roznosił się po głuchym domu.

  — Dlaczego każdy mnie opuszcza? — myślał. Nie mógł znieść tego, jak jego życie w tak krótkim czasie, zdążyło się tak ukruszyć. Pragnął nie myśleć o dawnym wyjściu z takiego stanu, w jakim teraz się znajdował, lecz jak już raz puścił wodzę emocji, ciężko było ją ponownie złapać, przez obraz zamazany kropelkami bólu.

   Kreska za kreską, te pierwsze bolały tak bardzo, że na kolejne przestawało starczać już receptorów bólu, ale przynajmniej dusza nastolatka była już znacznie spokojniejsza, a twarz pusto, bez emocji, spoczywała równolegle do szkarłatnego obrazu, który dział się niekontrolowanie. Oczy jego patrzyły martwo na trwającą scenę, nie robiło to na nim już żadnego wrażenia, gdyż wszystkie jego emocje zaschnięte osiadały na policzkach chłopaka przez nie obciążonych. Ostatnie pociągnięcie ostrza po skórze, długa i krzywa linia, z której wydobywać się zaczął czerwony płyn. Żyletka została rzucona gdzieś do szuflady, wśród jeziora zużytych chusteczek tam zgromadzonych. On nie przejmując się ubraniami, czy pościelą, po prostu położył zranioną rękę swobodnie, skrzywdzony brzuch zakrył koszulką, a draśnięte nogi — kołdrą.

   Nie myślał wiele o konsekwencjach tego czynu, bo po co miałby, skoro czyn był mu wtedy niezbędny? Robił to już wiele razy, na jego ciele powstawało pełno ran, po których ślady, albo zostawały, albo nie. Zawsze miał nadzieję, że znikną po jakimś czasie, a jeśli zostawały, to cóż mógł na to poradzić? Gdy już będzie starszy i mądrzejszy, spojrzy pewnego razu na swe blizny, i mimo że nie będą one przypominać mu niczego dobrego, uświadomią mu, że jest silnym człowiekiem, bo przetrwał te najgorsze czasy i wciąż się jakoś trzyma. Pragnął, by właśnie tak było.

  Minho żył z ogromną nadzieją, że kiedyś będzie lepiej. Momenty, które ciągnęły go w dół, nie dawały rady zatrzymać go przy dnie, bo chłopak wiedział, że nie żyje świadomie bez powodu, wiedział, że ma jakiś cel, do którego pcha go to niesprawiedliwe życie. Sądził, iż nadrzędne siły testują jego wytrzymałość, dlatego oczekiwał, że po tym całym bałaganie, jaki robią z jego egzystencji, dostanie sporą, uczciwą rekompensatę.

   — Boże, niech to się już skończy.

__________________________________
870 words

   Przepraszam, że tak mało minsunga w minsungu, ale moja głowa ma za dużo pomysłów na poboczne wątki, niż na samego minsunga, forgive me🛐🛐

🖇️ㆍ𝗧𝗵𝗲 𝗡𝗶𝗴𝗵𝘁 𝗪𝗲 𝗠𝗲𝘁 | ᴍɪɴsᴜɴɢOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz