☽︎ 𝕏𝕃𝕍 ☾︎

396 54 15
                                    

☽︎     Dni listopada są już ponad jego połową. Teraz, zamiast ciepłego deszczu, ze łzami szatyna mieszały się zimne krople, które często pojawiały się wraz ze śniegiem. Zła pogoda nie powstrzymywała go przed spacerami-ucieczkami. Ostatnio, jego matka zaczęła coraz częściej opuszczać dom, w wielu przypadkach bez męża. Na zakupy, do koleżanki, sprawa na mieście — to wszystko zdarzało się tak często, że wyglądało to, jakby to wszystko działo się nałożone na siebie. Bywało, że przez kilka dni z rzędu nie widział się z rodzicielką.

   Jego ojczym żył tym samym życiem, co wcześniej. Przez nieobecność kobiety zwiększyła się częstotliwość odwiedzania pokoju nastolatka przez ojczyma, ale dało się zauważyć różnicę w zachowaniu mężczyzny. Stał się delikatniejszy, a przemoc, którą stosował na Minho, już nie zostawiała długotrwałych śladów na jego ciele i nie była też tak częsta. Potrafił często po prostu przyjść i zapytać się, jak się czuje lub czy czegoś nie potrzebuje. To wszystko było dziwne albo po prostu zmiana pogody tak działa na umysł nastolatka.

   Szatyn siedział na parapecie studiując podręcznik od biologii, by na jutrzejszym sprawdzianie mu chociaż świtało, że takie coś było. Ostatnie tygodnie semestru są istnym rollercoasterem, wielkim przebudzeniem, że trzeba dokończyć dział i zrobić test, a także, co najważniejsze, zadać czasochłonny projekt na święta, aby każdy i tak zrobił go nierzetelnie, w ostatni dzień, tuż przed oddaniem, w który dowiedzą się, że termin został przełożony. Próbując wcisnąć sobie do głowy masę tych nieinteresujących informacji, czuł, jakby o czymś zapomniał. Od bardzo dawna, w tyle jego głowy zagnieżdżona jest informacja, o której treści nie umie sobie przypomnieć; to takie frustrujące.

   W pewnym momencie usłyszał pukanie do drzwi swojego pokoju. Momentalnie przeszły go dreszcze, bo wiedział, że jego rodzicielka jest nieobecna do późnej godziny, a w domu z nim był tylko ten potwór. Zezwolił na wejście do środka osoby z zewnątrz bez namysłu, nie robił niczego, czego nie powinien widzieć ojczym.

   — Jesteś głodny? — zapytał, wychylając się z progu, a szatyn doszukiwał się w tym ukrytego sensu. Obawy po chwili zeszły i musiał teraz zapytać samego siebie, czy jego uczucie głodu jest na tyle silne, by odpowiedzieć "tak".

   — W sumie, tak. A co? — dopytał spokojnie.

   — Chciałem zamówić pizzę. Jaką lubisz? — mówił, patrząc się w ekran telefonu, najprawdopodobniej szukał numeru pizzerii.

   — Jakąś z kurczakiem, ale bez kukurydzy — odpowiedział, na co mężczyzna przytaknął i odszedł, zamykając za sobą drzwi.

   Minho kilka razy spojrzał się na drzwi, aż w końcu wstał z parapetu, a książkę rzucił gdzieś na podłogę. Wszystko teraz jest takie dziwne.

Mimho♡︎
Ej
O czym ja zapomniałem?

Sungieee♡︎
Odebrać mózgu z
pralni

Mimho♡︎
...
Słuchaj ty kurwa
Poważnie się pytam

Sungieee♡︎
Skąd mam wiedzieć
Wynieść śmieci
Zakręcić wodę w kranie
Wyłączyć żelazko
Spłukać wodę w kiblu

Mimho♡︎
Ciebie spłuczę w kiblu

Sungieee♡︎
Ja tylko próbuję pomóc😭😭
Jak tak ma być to sam sobie
przypominaj
Idę na dwór wdychać
benzynę z asfaltu

Mimho♡︎
O CHOLERA, KURWA
DZIĘKI JISUNGIE
WIELBIĘ CIĘ

Sungieee♡︎
SPOKO
I guess

   — Ja pierdolę, debil — mówił sam do siebie, zaczynając się ubierać. — Idę z kotem na spacer! — krzyknął, by zawiadomić ojczyma.

   Zbiegł na dół, ubrał buty i wyskoczył zza drzwi domu, następnie marszobiegiem poruszał się na chodniku w kierunku obranego celu. Przypomniało mu się to, o czym chciał zapomnieć, jednak stan zamieszanej w to osoby, nie pozwalał szatynowi na zapomnienie. Było to zwyczajnie niemoralne.

   Przebył drogę obok znajomego blokowiska, modląc się w myślach, by nie spotkać tej jednej osoby, która niesamowicie go zraniła i najwidoczniej ma to gdzieś. On też próbował nie wracać do tego myślami, tym bardziej uczuciami, przynajmniej przez ten czas, który miał poświęcić na coś innego.

~•~•~

   W szpitalu musiał odbyć niezręczne spotkanie z jedną z pielęgniarek, która ostatnim razem, gdy tu był nakryła go na odwiedzinach po godzinach. Na szczęście, chyba go nie pamiętała. Nie każdy ma tak dobrą pamięć do twarzy, co ten siedemnastolatek.

   Zaprowadzono go do sali, w której leżał jego starszy przyjaciel. Wciąż się nie wybudził. Maszyny do niego podczepione wyglądały przerażająco. Usiadł na przeznaczonym do tego stołku i cicho westchnął. Było mu głupio, że tak zapomniał. Bang nie ma nikogo poza nim, gdyż pani Lee nie jest mu aż tak bliska. Nigdy nie dochodził do tego, co się stało z jego rodziną. Musiał być powód, dla którego go zostawili, więc po co miałby ich szukać? Lepiej żyć dalej, jako wieczna sierota, niż tracić czas, na szukanie kogoś, kto cię nie chciał.

   — Och, widzę, że jednak mój pacjent ma kogoś, kto o nim pamięta — powiedział lekarz, który wszedł do sali.

Fajnie, że temu komuś się on
przypomniał dopiero dziesięć
minut wstecz.

   — Nie odwiedzała go tu kobieta w średnim wieku, szczupła, krótkowłosa brunetka? — zapytał. Jego mama znikała bardzo często, więc możliwym było, że jednak pamiętała o chłopaku, którym bywała się niegdyś opiekować.

   — Tylko na początku, gdy tu trafił. Przyniosła dla niego koc, a potem już się nie pojawiła. Nie wtrącam się w życie moich pacjentów, ale jednak przykro się patrzy na jego całodobową samotność. — Młody Lee karcił siebie za tą niepamięć. Mimo że Chan był w stanie śpiączki i nie kontaktował, to nie znaczy, że nie słyszy, co się do niego mówi. Mężczyzna może być obecnie w tej innej rzeczywistości, w której jest równie samotny, jak na tej sali. Gdyby tylko usłyszał kilka słów skierowanych do niego z realnego świata, jego senna rzeczywistość mogłaby nabrać barw. Oczywiście, niewiadomo, co się teraz dzieje w jego umyśle, ale gdy pewnego dnia się obudzi i przy swoim łóżku zobaczy czekających na niego bliskich, jego pobudka może go ożywić kilka razy bardziej. Szczególnie, że ma ich tak mało.

   — Ostatnio było dość ciężko, ale teraz już będę częściej przychodzić — powiedział, na co lekarz się uśmiechnął, a po chwili odszedł.

   Minho zrobiło się okropnie smutno. Świadomość, że jest się dla tego człowieka jedynym, co ma, przytłaczała go. Ich relacja była zniszczona, lecz wciąż była nadzieja na jej odbudowanie, gdyż łączy ich silna więź. To nie to samo co z Seo, fałszywym, jak się okazało, przyjacielem, z którym rozstanie było bolesne przez ilość spędzonego ze sobą czasu. To wciąż tylko kolega ze szkoły, z sąsiedztwa. Chan zawsze był kimś więcej, nieoficjalny członek rodziny, starszy brat. Może w pewnym momencie, w niedalekiej przeszłości, poszło to w niewłaściwą stronę, ale wciąż łączy ich najmocniejsza siła, jaka istnieje we wszechświecie.

   — Przepraszam — zaczął, łapiąc za dłoń blondyna — już cię nie zostawię. Kocham cię.

_________________________________
1046 words

   Jak sprawdzałam ten rozdział to się zdziwiłam, że już jestem tak daleko, bo pamiętam jakbym wczoraj to pisała, a było to z dwa tygodnie temu. Zostało mi mało rozdziałów na zapas, a wena jest obecnie przytłumiona przez szkołę :C
   Mam nadzieję, że szybko się zmobilizuję do systematycznej pracy i znajdę właściwy czas na pisanie tego, bo przydałoby się to skończyć :}

🖇️ㆍ𝗧𝗵𝗲 𝗡𝗶𝗴𝗵𝘁 𝗪𝗲 𝗠𝗲𝘁 | ᴍɪɴsᴜɴɢOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz