☽︎ 𝕏𝕃𝕍𝕀 ☾︎

433 55 3
                                    

☽︎    Zmarznięty nastolatek miał nadzieję, że w szkole będzie mu dane się ogrzać, lecz przeliczył się. Okazało się, że tego dnia ogrzewanie w szkole uległo uszkodzeniu i na czas naprawy ciepło nie będzie dostarczane do tej placówki. Dlatego wchodząc do szkoły, szatyn zastał każdego chodzącego w kurtce, a nawet z kocykiem.

   Zbliżała się ósma, a na korytarzach było okropnie pusto. Minho założył, że wielu uczniów, w tak chłodny dzień, po usłyszeniu, iż ogrzewanie nie działa, odpuściło sobie nauczanie. Trudno się bowiem skupić, gdy zamarzasz. Próbował mimo wszystko znaleźć znajome twarze, by nie siedzieć samemu. Spodziewał się nieobecności Hyunjina, ponieważ młodszy chłopak wykorzystywał każdą, najmniejszą okazję, by opuścić zajęcia, nawet, gdy potem miałby się z tego tłumaczyć tygodniami.

   Usiadł w ulubionym miejscu, na schodach, czekając na dzwonek, bo niczego innego nie mógł oczekwiać. Czując zwiększające się uczucie zimna, pożałował dzisiejszego przyjścia do szkoły. Był sam, zmarznięty, niewyspany, a ilość lekcji tego dnia była największa w całym tygodniu. Kiedy miał z powrotem włączać muzykę na słuchawkach, przed jego oczami pojawiła się znajoma dziewczyna, której włosy bywały mieć złoty odcień — teraz blond ten był suchy, bez blasku, a od nasady widoczne były spore, brązowe odrosty. Wyglądała na smutną, jednak kiedy jej wzrok spotkał się ze spojrzeniem szatyna, na jej ustach pojawił się uroczy uśmiech.

   — Hejka! Czemu siedzisz sam? — zapytała, stając obok.

   — Nie ma dziś mojego przyjaciela, a reszty ludzi nie lubię — wyjaśnił, wyjmując słuchawki z uszu.

   — Mnie też? — Wydęła wargi i spojrzała na niego wzrokiem smutnego pieska.

   — Ty jesteś wyjątkiem — wyjaśnił. — Dawno cię nie widziałem, ani w szkole, ani na mieście. Naprawdę cię nie było, czy to ja mam słaby wzrok? — zapytał. Jego rozmowy z blondynką nie były częstym zjawiskiem, gdyż dziewczyna jest zwykłą koleżanką ze szkoły, nic specjalnego. Japonka niegdyś była jego obiektem zainteresowań, lecz czar szybko prysł i teraz nie jest ona kimś, kogo szukał by wzrokiem wśród tłumu. Do tego, szkoła była naprawdę duża i istnieje możliwość, że Lee mógł zwyczajnie jej nie zauważyć.

   — Nie było mnie. Gorszy czas, ale było warto przez to przejść — mówiła, patrząc na swoje buty, delikatnie się przy tym uśmiechając. — Zerwałam z nim — dokończyła, a jej oczy wyglądały, jakby zaczynały się szklić. Była to dobra informacja, ale związek ten był na tyle toksyczny, że w pewnym stopniu za nim tęskniła, prawdopodobnie wciąż wspominając różne, dobre chwile, których było stosunkowo mało.

   — Hej, spokojnie — powiedział, zauważając, że dziewczyna zaczyna być bliska płaczu, a następnie wstał. — To najlepsza decyzja, jaką mogłaś podjąć. Moje słowa pewnie nic dla ciebie nie znaczą, ale jestem dumny — pocieszał ją z nadzieją w oczach.

   — Znaczą, wiele — powiedziała z uśmiechem, przytulając się do stojącego naprzeciw chłopaka. — Ach, zmarnowałam tyle czasu, energii, swoją psychikę — wymieniała, a szatyn nieco zaskoczony jej gestem, głaskał ją delikatnie po plecach.

   Stali tak przez około minutę, aż do momentu, w którym zadzwonił dzwonek i pierwsza uczennica przebiegła obok nich, przypadkowym uderzeniem plecaka w ich dwójkę, budząc ich z transu. Sana szybko odkleiła się od chłopaka, przetarła palcami wilgotne oczy i bez pożegnania pobiegła zaraz za brunetką, która po uderzeniu nie przeprosiła, jednak wyglądała, jakby chwilę czekała na Japonkę. Było to równie dziwne, jak wszystkie ostatnie wydarzenia, więc Lee nie miał ochoty nad tym rozmyślać i włożył tą sytuację do kosza na równie niepotrzebne wspomnienia. Lecz z wyniesieniem tych śmieci jeszcze poczekał.

🖇️ㆍ𝗧𝗵𝗲 𝗡𝗶𝗴𝗵𝘁 𝗪𝗲 𝗠𝗲𝘁 | ᴍɪɴsᴜɴɢOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz