☽︎ 𝕏𝕃𝕍𝕀𝕀𝕀 ☾︎

430 55 15
                                    

☽︎    Dwójka nastolatków w drodze powrotnej do herbaciarni poczuła zbliżającą się ciemność i wiążący się z tym chłód, którego młodszy z nich szczerze nie znosił. Postanowili więc zmienić swoje plany i urządzić sobie wieczór z konsolą i niezdrowymi przekąskami.

   Minho dobrze wiedział, że jego szafka na specjalności świeci pustkami — przez taką okoliczność znaleźli się w supermarkecie. Od razu popędzili na alejkę ze słodyczami, jakby od tego zależało ich życie. Ich źrenice powiększyły się na widok tych wszystkich pyszności. Ich brzuchy wiedziały, że może to nie skończyć się dobrze, lecz śliniankom nie przemówisz.

   W czasie, gdy para przyjaciół wybierała przekąski, by wybrać jak najwięcej, jak najlepiej, za jak najmniej jeden z klientów tego samego sklepu wzdrygnął się na ich widok.

   — Nie ma moich ulubionych ciasteczek, skandal! — burzył się młodszy z nich, co słyszał stojący kilka metrów od nich niski brunet.

   — I bardzo dobrze, bo są cholernie drogie, a my mamy ograniczony budżet, przypominam — odpowiedział mu szatyn. Niski chłopak nie zwracał uwagi na treść ich wypowiedzi, a tylko na barwy głosów, za którymi się stęsknił. Schował się w sąsiednią alejkę, zakładając kaptur, by chłopcy w razie czego mieli problem z rozpoznaniem go. Spotkanie ich byłoby bardzo niezręczne, gdyż ostatnim razem, gdy rozmawiał ze starszym, nie skończyło się to pozytywnie.

Idź i nie wracaj...
Albo jednak wróć.

   Brunet po krótkim podsłuchiwaniu pięknych głosów jego dawnych przyjaciół, mówiących nieznaczące dla niego rzeczy, wziął głęboki wdech i powrócił do zakupów.

   — Skup się, po jedną rzecz przyszedłeś, jedna rzecz — mówił do siebie, wracając myślami do swego poprzedniego celu. Szybko usunął się z poprzedniej alejki, aby przejść do kolejnej, w której była potrzebna mu wtedy rzecz. Myślał, że to już jest koniec stresu. Po prostu pójdzie do kasy, zapłaci, wyjdzie i będzie żył tak, jak przez poprzednie tygodnie. Kolejka była dość krótka, lecz pani przed nim w koszu miała wyposażenie apokaliptyczne, więc zdecydowanie nie pójdzie to w takim tempie, w jakim planował, żeby poszło.

   Była otwarta również druga kasa, jednak zanim brunet postawił krok wstecz, jego oczom ukazał się obraz dwóch znajomych mu sylwetek, przez których ujrzenie zrobiło mu się ciepło ze stresu. Naprawdę nie chciał się z nimi konfrontować. Na szczęście skręcili w inną alejkę, kierując się do drugiej kasy. Changbinowi chwilowo ulżyło, ale po usłyszeniu słów kasjerki tamtej kasy, stres powórcił.

   — Ta kasa już jest zamknięta. — A ona kończyła przyjmować ostatniego klienta. Szatyn i jego młodszy towarzysz poszli więc do jedynej dostępnej kasy, w kolejce do której stał Seo. Brunet miał kilka sekund na to, by możliwie coś z tym zrobić.

   — Przepraszam — zaczął, zwracając się do kobiety przed nim — spieszę się na autobus, a mam tylko jedną rzecz, mogłaby mnie pani przepuścić, proszę? — zapytał, patrząc, jak klient na samym przodzie dokonywał transakcji kartą. Kobieta zgodziła się i sekundy przed zajściem do kolejki byłych przyjaciół Seo, chłopak wziął skasowany towar w dłoń, podał kasjerce pieniądze i nawet nie chciał reszty. Wyszedł ze sklepu, zdejmując kaptur z głowy i wypuszczając z płuc ciężkie powietrze.

   Mimo tego, jak ich wszystkich potraktował — tęsknił, szczerze żałując swego postępowania. Nie miał on jednak wyboru. Bynajmniej nie widział innego wyjścia z tej pewnej sytuacji, która sprawiła, że ich szczęśliwa grupa została podzielona.

🖇️ㆍ𝗧𝗵𝗲 𝗡𝗶𝗴𝗵𝘁 𝗪𝗲 𝗠𝗲𝘁 | ᴍɪɴsᴜɴɢOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz