32. Inny świat

543 39 22
                                    

Przez resztę dnia oraz cały kolejny, Liam był w stanie myśleć tylko o jednej rzeczy. Polują na Theo. Chcą go zabić. I mają pełną możliwość to zrobić, bo ten dureń uważał, że uciekanie nie pomoże i zamierzał tak po prostu pójść tego wieczoru do pracy i się z nimi skonfrontować. W dodatku kategorycznie nie planował pozwolić pozostałym iść z nim, strasząc, że i tak ich nie wpuści. Dopiero po długich namowach niechętnie zgodził się na towarzystwo Dunbara, który tak czy inaczej nie puściłby go samego. Pozostali również chcieli iść, ale Raeken ostro zabronił im się mieszać. Już i tak nie podobało mu się, że będzie musiał mieć oko na Liama i chronić go przed łowcami, nie zamierzał dokładać sobie jeszcze roboty. Mimo że najprawdopodobniej to on miał być ofiarą, ciągle czuł, że jego obowiązkiem jest ochrona innych. Nie do końca rozumiał, czemu oni mieliby chcieć chronić jego... A jednak tak właśnie było i, mimo że zgodzili się nie przychodzić do klubu, aby przypadkiem nie wpaść w kłopoty i nie dołożyć ich Raekenowi, tak czy inaczej postanowili pomóc.

Piątkowy wieczór oznaczał, że do miasta powracają starsi członkowie stada. Być może część z nich zdążyłaby dotrzeć na tyle szybko, żeby pomóc młodszym w realizacji ich planu, ci jednak nie zamierzali uzależniać jego powodzenia od obecności Scotta czy pozostałych. Zbyt wiele rzeczy mogło pójść nie tak i sprawić, że ich przyjaciele jednak nie dotrą na czas, więc postanowili wziąć sprawy we własne ręce. Zamierzali złapać tylu łowców, ilu się da, pozwolić Scottowi ich przesłuchać, a następnie wydać prosto w ręce Parrisha. Tamci nie zdawali sobie sprawy, że stado wie o ich planie, co stanowiło doskonałą okazję, aby odwrócić rolę i z myśliwych zrobić zwierzynę. Mimo to Raeken miał pewne wątpliwości... Nie żeby w jakikolwiek sposób przeszkadzało mu ponowne bycie przynętą. Nie podobało mu się tylko, że Liam będzie mu w tym towarzyszył. Próby przekonania go, że powinien raczej dołączyć do pozostałych chłopaków na zewnątrz i zaczekać, aż Theo zwabi do nich paru łowców na nic się zdały, więc ostatecznie musiał zaakceptować fakt, że będzie przez cały wieczór martwił się o tego szczeniaka.

Chwilę przed ósmą wieczorem jak zwykle pojawił się na swoim stanowisku pracy, od razu wpuszczając Liama do środka i jeszcze raz przypominając, że powinien na siebie uważać, być czujnym i nie brać nic od obcych. Dunbar po raz kolejny odpowiedział, żeby Theo nie traktował go jak dziecko, ale wiedział, że równie dobrze mógłby mówić do ściany. Dla Raekena wciąż był i będzie szczeniakiem, na którego trzeba mieć oko.

Theo nie wiedział, czy młodzi łowcy zamierzają wejść do klubu normalnie, czy też gdzieś się prześlizgnąć. Przez następne kilka godzin jednak nie zobaczył ich przy wejściu. Klub zdążył się już zapełnić i chłopak zaczął poważnie się zastanawiać, czy naprawdę zamierzają tu dziś przyjść. Zdążył akurat opuścić poprzednie stanowisko i wejść do środka, kiedy otrzymał SMS-a od Liama.

Szczeniak
Są w środku, nie widzieli mnie, ale patrzą na ciebie. Bądź ostrożny

Theo siłą woli powstrzymał się od wypatrywania łowców. Zamiast tego, jak przystało na dobrego ochroniarza, powoli rozejrzał się po klubie. Nie zatrzymał wzroku na dłużej ani na Liamie, ani na przebywającym po drugiej stronie pomieszczenia Rogersie, który jednak wpatrywał się w niego nachalnie, nawet nie starając się tego ukryć. Raeken westchnął. Pozostało im chwilę poczekać, a potem wcielić w życie swój plan.

Jak się jednak szybko okazało, jego realizacja miała zostać przyspieszona, bo po krótkiej chwili stało się to, czego Theo szczerze się obawiał. Łowcy stracili zainteresowanie jego osobą, zamiast tego skupiając się na Liamie, którego dopiero w tej chwili dostrzegli. Pewne siebie uśmieszki zniknęły z ich twarzy, gdy wymienili porozumiewawcze spojrzenia i szepty, a następnie ruszyli w stronę chłopaka. Raeken oczywiście zdążył już napisać do niego, że ma natychmiast uciekać, ale ten jak na złość nie patrzył akurat w telefon. Wydawał się kompletnie odpłynąć gdzieś myślami, nie dostrzegając niczego wokół siebie, w tym również zbliżających się łowców. Theo zaklął cicho, bez zastanowienia ruszając do przodu. Wiedział, że Liam ostatnio był nieobecny, ale naprawdę nie mógł wybrać sobie gorszego momentu, żeby odpłynąć.

Rules (Thiam)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz