47. Czekolada

458 32 45
                                    

Theo wcale się nie zdziwił, kiedy w środku nocy obudziło go zduszone łkanie. Ani trochę. Mimo to rozbudził się od razu, siadając prosto i rozmasowując kark, który bolał go niemiłosiernie od spania w tak niewygodnej pozycji. Jednak kiedy był już w stanie odwrócić głowę na tyle, aby spojrzeć na Liama, ból przestał mieć jakiekolwiek znaczenie. Chłopak musiał nie spać już od pewnego czasu. Siedział skulony na brzegu łóżka, obejmując kolana  ramionami, jakby starał się być jak najmniejszy. Przygryzał wargę, usiłując zdusić szloch, jednak marnie mu to wychodziło. Jego twarz była mokra od łez, które nie przestawały płynąć. Theo westchnął ciężko, przysuwając się do niego powoli i obejmując go ramieniem. Młodszy zadrżał w pierwszej chwili, nie spodziewając się, że Raeken nie śpi, ale szybko przysunął się do niego jak najbliżej, starając się ukryć w jego ramionach. Starszy nic nie mówił, a jedynie zaczął delikatnie masować plecy Liama, usiłując trochę go zrelaksować. Zauważył, że dłonie chłopaka zaciskają się w pięści i doskonale wiedział, co to oznacza. Dunbar musiał wbijać sobie pazury w dłonie, aby się uspokoić, a Theo absolutnie nie zamierzał mu pozwalać na robienie sobie krzywdy. Dobrą chwilę zajęły mu łagodne próby zmuszenia go, aby rozluźnił dłonie, ale w końcu się udało. Od razu przyjrzał się głębokim ranom po pazurach i bez zawahania zabrał młodszemu ból, nie wyglądało jednak, aby chłopak miał zacząć się uzdrawiać.

– Nie możesz tak robić... – wymamrotał łagodnie Raeken, nadal nie puszczając rąk Liama, bojąc się, że kiedy to zrobi, Dunbar znów zacznie wbijać sobie w nie pazury. Przez dobrą chwilę chłopak nic nie odpowiedział, zanim w końcu udało mu się opanować płacz na tyle, aby odezwać się głosem niewiele głośniejszym od szeptu.

– Chciałem się obudzić...

Zaskoczony tymi słowami Theo zdołał wydusić z siebie jedynie ciche "hm?". Dunbar znów potrzebował chwili, żeby zmusić się do odpowiedzi.

– Byłem taki zaspany, że wydawało mi się... Że jeszcze śnię. Że to wszystko to jeden wielki koszmar. I chciałem się obudzić, ale...

Nie był w stanie dokończyć, ponownie zanosząc się płaczem, ale Raeken doskonale rozumiał. On też w swoim czasie lubił oszukiwać się, że jego życie było snem. Znał ten zawód, kiedy musiał powrócić do rzeczywistości i uświadomić sobie, że wszystko to prawda.

– Nie uzdrawiasz się – zauważył Theo, jakby miał nadzieję, że to małe przypomnienie cokolwiek zmieni. Wiedział doskonale, że jego chłopak jest zbyt roztrzęsiony, aby być w stanie się uleczyć. Westchnął ciężko – Chodź.

Zaprowadził Liama do łazienki, gdzie jak najłagodniej przemył jego pokaleczone ręce, a następnie wdzięczny, że kiedyś David powiedział mu, gdzie trzymają apteczkę, opatrzył je delikatnie. W tym czasie młodszy zdążył się odrobinę wyciszyć i uspokoić, zamykając oczy i wsłuchując się w stabilne bicie serca Theo, usiłując dopasować do niego swoje własne. Zawsze działało, więc i tym razem nie mogło go zawieść. A kiedy starszy zaprowadził go z powrotem do pokoju, przyniósł z dołu szklankę wody i namówił do wypicia całej oraz troskliwie otulił go kołdrą, kładąc się obok i przytulając młodszego mocno, Dunbar poczuł się niemal bezpiecznie, jakby wszystko jeszcze mogło się ułożyć... Na chwilę, zanim znowu nie dopadły go wątpliwości.

– Spróbuj się jeszcze przespać – polecił Theo – Dobrze ci zrobi.

Liam jednak pokręcił głową szybko i gwałtownie.

– Nie zasnę – odparł z przekonaniem. Znał siebie dość dobrze, żeby wiedzieć, że w obecnej chwili to nieprawdopodobne i był tego taki pewny, że Raeken nie zamierzał się nawet z nim kłócić.

– Okej... Chcesz coś porobić? Mało można robić w środku nocy, ale chyba da się coś wykombinować.

– Możesz iść spać... – wymamrotał w odpowiedzi Liam, jakby zdziwiony, że jego chłopak sam na to nie wpadł.

Rules (Thiam)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz