51. Dom

571 30 47
                                    

Kiedy zeszli na śniadanie, dogryzając sobie wzajemnie po drodze, zastali rodziców Liama już w kuchni, przygotowujących posiłek. Zjedli w bardzo miłej, rodzinnej atmosferze. Uwadze państwa Geyer nie uszedł oczywiście łańcuszek na szyi Theo, jednak nie powiedzieli o tym ani słowa, nie chcąc speszyć swoich chłopców w taki dzień. Bo rzeczywiście miał on być dla nich wszystkich wyjątkowy... Zwłaszcza Raeken nie mógł się doczekać, co będzie dalej. I wcale nie chodziło mu o planowane zakupy... Mógłby się obejść bez tego, mimo że faktycznie były rzeczy, których potrzebował. Jednak o wiele bardziej cieszyła go przeprowadzka. Świadomość, że tego dnia przeniesie wszystkie swoje rzeczy do domu państwa Geyer była wręcz niesamowita. To tak, jakby naprawdę był u siebie... Jakby tutaj należał. Oficjalnie, nie tylko umownie. Trudno się więc dziwić, że podczas samej przeprowadzki był podekscytowany jak dziecko w wesołym miasteczku. Starał się to trochę zatuszować, jednak jego chemosygnały nie pozostawiały złudzeń dla Liama, a państwo Geyer... Cóż, oni nie potrzebowali supermocy, aby wiedzieć, co mu w głowie siedzi. W końcu byli rodzicami i kochali go jak swoje drugie dziecko. Mieli doświadczenie.

Tego dnia również po raz pierwszy (i równocześnie ostatni) mieli okazję zobaczyć, jak wyglądało dotychczasowe mieszkanie Theo i w pewien sposób przeraził ich chłód bijący od tego miejsca. Mieszkanie było niewielkie, ale ładne, czyste i zadbane, jednak w żaden sposób nie przypomniało domu... Nie było w nim nic, co świadczyło o właścicielu. Rzeczy osobiste chłopaka były pochowane w szafach, z resztą nie było wśród nich tak naprawdę nic do pokazania. Mieszkanie wyglądało niemal jak wyciągnięte z katalogu, ale nie miało w sobie nic z domowego ciepła... Wiedzieli, że u nich w domu to się zmieni i Raeken w końcu znajdzie swój własny kąt. Obiecali sobie, że do tego doprowadzą i zamierzali dotrzymać słowa.

Początkowo uznali, że chłopakowi przydałby się osobny pokój, jednak szybko zwątpili w ten plan. Po pierwsze, wydawał się on czuć o wiele bardziej komfortowo nie będąc samemu, pomagało mu to również na koszmary. Po drugie, Liam również zdawał się nie mieć nic przeciwko ciągłemu towarzystwu, a Jenna i David mogli się tylko domyślać, jaki jest główny powód takiego stanu rzeczy (choć oczywiście mieli swoją teorię, na której potwierdzenie niecierpliwie czekali). A po trzecie, chłopcy i tak za niecały rok mieli skończyć szkołę i się wyprowadzić, więc postanowili na razie się wstrzymać. Później porozmawiają o tym z Theo i Liamem i ustalą, co zrobić, gdy sytuacja trochę się uspokoi. Na razie musieli po prostu radzić sobie dzieląc pokój, jednak raczej nie robiło im to problemu.

Wyglądało na to, że Raeken chce załatwić sprawę przeprowadzki jak najszybciej, jakby bał się, że jeżeli zajmie mu to za dużo czasu, to państwo Geyer się rozmyślą. Dlatego pakował wszystkie swoje rzeczy, jakby ktoś go gonił, choć David i Jenna wiele razy powtarzali mu ze śmiechem, że nie musi tak pędzić. Chłopak po prostu chciał mieć to z głowy, zamknąć za sobą drzwi do tego pustego, smutnego mieszkania i nigdy do niego nie wracać. Dlatego też uparł się, że od razu odwiezie klucze Peterowi. Poszło gładko, bo mężczyzna po prostu wziął je nie zadając żadnych pytań. Może nie potrzebował nic wiedzieć, a może już wiedział wszystko...

Po powrocie do domu zgodnie uznali, że z układaniem rzeczy mogą poczekać do wieczora (z resztą naprawdę nie było tam wiele do poukładania – trochę ubrań i w sumie tyle), a teraz najwyższy czas pojechać na urodzinowe zakupy. To był ten moment, którego Theo trochę się obawiał. Bo o ile do mieszkania u państwa Geyer był przyzwyczajony, o tyle dostawanie prezentów było czymś nowym i w gruncie rzeczy dziwnym... Czymś, co do czego jeszcze nie był przekonany. To było trochę za dużo dla kogoś, kto od wielu lat nie doświadczył zwyczajnej, ludzkiej życzliwości, jednak wiedział, że nie ma tu absolutnie nic do powiedzenia. Jenna i David uparli się, żeby traktować go jak własne dziecko i nic już nie mogło odwieść ich od tego pomysłu. Dlatego też nawet nie próbował ponownie protestować, kiedy stwierdzili, że najwyższa pora zbierać się na urodzinowe zakupy, jedynie posłusznie wszedł do samochodu, obiecując sobie, że pójdzie na kompromis i wybierze sobie prezent, jednak niezbyt drogi. Tak, aby wszyscy byli zadowoleni – państwo Geyer będą mieli świadomość, że dostał coś od nich na urodziny, a Theo nie będą zżerały wyrzuty sumienia. Plan idealny... Nie przewidział jednak, że wykonanie go nie będzie takie łatwe.

Rules (Thiam)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz