41. Nie możesz

655 48 75
                                    

Scott zerwał się z miejsca jako pierwszy, podbiegając do jednego z przybyszy – chłopaka z kręconymi włosami, mniej–więcej w ich wieku, noszącego intensywnie bordowy szalik – i przytulając go tak gwałtownie, że obaj prawie się przewrócili. Zaledwie chwilę później również towarzysząca mu dziewczyna została przyciągnięta do mocnego uścisku przez... Dereka, na co młodsi członkowie watahy spojrzeli po sobie zdezorientowani. Hale przytulający kogokolwiek nie był najczęstszym widokiem.

Za nimi poszli już wszyscy starsi członkowie stada. Lydia, Stiles i Kira bez wahania podbiegli się przywitać. Malia zdawała się trochę niepewna, ale zaciągnięta przez Braeden i Petera podeszła wraz z nimi najpierw do dziewczyny, a potem do chłopaka i została im należycie przedstawiona. Parrish, Szeryf, Melissa i Deaton przywitali się jako ostatni, pozwalając najpierw pozostałym nacieszyć się ze spotkania. Jedynie ci nowsi członkowie watahy wciąż siedzieli na kanapie, zupełnie niezorientowani w sytuacji...

Liam jako jedyny domyślał się, kim są tajemniczy przybysze. Scott kilka razy opowiadał mu o chłopaku, którego właściwie traktował jak swoją pierwszą betę, wzbudzając tym początkowo ukłucie zazdrości u Dunbara. Niewiele o nim pamiętał, poza tym, że ma na imię Isaac, lubi szaliki i wyjechał do Francji, ale nie sądził, żeby pojawienie się kogokolwiek innego wzbudziło w jego alfie aż takie emocje. Również obecność dziewczyny pasowała do sytuacji. Z tego, co kiedyś usłyszał, Isaac utrzymywał kontakt z siostrą Dereka Hale'a. Chyba nawet mieszkali razem, więc wszystko się zgadzało. Całe stado zbierało się do kupy, aby razem walczyć z łowcami... I Liam nagle poczuł się o wiele silniejszy, niż do tej pory. W grupie wilki są zdecydowanie potężniejsze.

Powitania trwały jeszcze dłuższą chwilę, zanim w końcu wszyscy, włącznie z nowoprzybyłymi zajęli miejsca i McCall uświadomił sobie, że wypadałoby przedstawić sobie młodszych i starszych członków watahy, tym bardziej, że jedni i drudzy wydawali się być zaciekawieni. Zanim jednak zdążył wymyślić, jak się za to zabrać, wyprzedził go chłopak od szalika.

– Widzę, że rodzinę powiększasz?

Scott pokiwał głową, wdzięczny za płynne przejście do tematu.

– Całkiem nieźle mi idzie – odparł i od razu przeszedł do przedstawiania najpierw wszystkich nowych członków stada, a potem przybyszy, dzięki czemu Liam potwierdził swoje przypuszczenia, co do ich tożsamości. Isaac Lahey i Cora Hale.

– Nikogo z was nie zapamiętam, przepraszam – uprzedził ze śmiechem Isaac, gdy McCall skończył wymieniać ich wszystkich z imienia. Raeken prychnął odruchowo, uśmiechając się lekko.

– Plus za szczerość – stwierdził, po czym natychmiast poczuł rumieńce wpełzające mu na policzki. Wiedział, że nikt nie będzie miał mu za złe odezwania się, ale nadal nie czuł się zbyt pewnie robiąc to bez wyraźnej potrzeby. Lahey jednak zdawał się zadowolony.

– Dzięki... Człowieku, którego imienia nie pamiętam, mimo że słyszałem je dziesięć sekund temu – odpowiedział. Tym razem zaśmiali się chyba wszyscy.

– Powinni w pakiecie wilczych zdolności dorzucać dobrą pamięć – dodał Isaac. Reszta istot nadprzyrodzonych w pokoju pokiwała głowami.

– Koniecznie – stwierdziła Cora – Może w końcu zapamiętałbyś, żeby wrzucać brudne skarpetki do kosza na pranie.

Chłopak spojrzał na nią z wyrzutem, podczas gdy po pokoju rozniosły się chichoty. Zachęcona nimi dziewczyna kontynuowała.

– Nie polecam go jako współlokatora. Syfiarz okropny, nigdy nic nie odstawia na miejsce, nie spuszcza klapy w toalecie, beznadziejnie gotuje i moja dziewczyna się go boi.

Rules (Thiam)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz