18. Maski

632 40 108
                                    

Kochani! W tym tygodniu dobiliśmy do 1000 wyświetleń, a jako autorka muszę Wam powiedzieć, że ten pierwszy 1000 zawsze daje najwięcej radości, więc... Dziękuję wszystkim, którzy tutaj przychodzą, czytają, zostawiają po sobie gwiazdki i komentarze, czy po prostu myślą sobie "o, w sumie całkiem fajne". Zaczynając pisać to ff nawet nie przypuszczałam, że je opublikuję, a tutaj proszę, jest nawet czytane, więc jeszcze raz wielkie dzięki i mam nadzieję, że się nie zawiedziecie

Dzień spędzony z Theo okazał się na tyle pomocny, że po powrocie do domu Liam był w stanie na spokojnie wyjaśnić rodzicom, co się stało, zadzwonić do Hayden, Masona oraz Scotta i nawet odrobić lekcje. Mimo że sytuacja była naprawdę nieprzyjemna, chłopak odkrył, że nie boi się, co przyniesie jutro. Miał poczucie, że wszystko się jakoś ułoży... A może po prostu przez cały dzień był zbyt zajęty, żeby się martwić, a wieczorem ogarnęło go takie zmęczenie, że po prostu już nie miał na to siły. Położył się wcześniej niż zazwyczaj, uprzednio pisząc jeszcze do Theo SMS-a z przypomnieniem, co powinien zrobić w razie koszmaru. Domyślał się, że przyjaciel nie będzie chciał go niepokoić po ciężkim dniu, ale przecież nie mógł pozwolić mu znowu nie spać całą noc. Sam położy się z nadzieją, że małe przypomnienie wystarczy, aby Raeken odezwał się do niego w razie potrzeby... Jak się okazało, nie mylił się.

Ta noc była dla obu chłopców bardzo podobna do poprzedniej. Pobudka chwilę po drugiej, krótka rozmowa na luźne tematy, a następnie bajka na dobranoc. Całość zajmowała krótko ponad pół godziny... Liamowi nie robiło to wielkiej różnicy, jednak dla Theo te trzydzieści minut znaczyło wszystko – gdyby spędził je inaczej, niż na słuchaniu opowieści Dunbara, mógłby na pewno dodać kolejną nieprzespaną noc do swojej pokaźnej kolekcji.

Zdawał sobie sprawę, że ludzie nienawidzą dźwięku budzika, jednak tego ranka nie wydawał mu się on taki zły. W końcu został obudzony przez coś normalnego, a nie przez Tarę wyrywającą jego serce i pozwoliło mu to naprawdę poczuć się jak normalny nastolatek. Spodziewał się, że to uczucie normalności szybko go opuści, ale ono zostało z nim, gdy pierwszy raz od dawna jadł rano śniadanie zamiast pić okropną, mocną kawę, gdy szykował sobie lunch nie chcąc więcej żerować na Liamie, a także kiedy układał przed lustrem włosy, specjalnie zostawiając je nieco rozczochrane z myślą, że być może znów ktoś będzie musiał je poprawić... Przez cały czas, gdy to robił, wydawało mu się to bezgranicznie głupie, ale przecież tego ranka był zwyczajnym młodym chłopakiem – miał prawo robić głupie rzeczy.

Za dwadzieścia ósma jak zwykle wsiadł do samochodu i pięć minut później był już pod domem Dunbara. Chłopak tradycyjnie czekał na niego przed drzwiami i, gdy tylko Theo zatrzymał auto, wskoczył na siedzenie pasażera z tym szerokim, promiennym uśmiechem, który zawsze sprawiał, że po całym ciele Raekena rozchodziła się fala ciepła, jakby skierował się na niego promień słońca. On również odpowiedział uśmiechem, może nie tak niewinnym i dziecięcym, ale szczerym. Powiększył się on jeszcze bardziej w momencie, gdy Liam, narzekając na nieudolność starszego chłopaka w układaniu włosów, odgarnął mu z twarzy kilka zabłąkanych kosmyków. Mimo że zrobił to już wcześniej i tym razem Theo był przygotowany, było mu niemal tak samo trudno utrzymać stabilne bicie serca, jak poprzedniego dnia.

Dzień w szkole w końcu minął zupełnie dobrze – bez kłótni, niebezpiecznych sytuacji, utraty kontroli i prowokacji Rogersa, który, mimo że patrzył na nich spod byka, gdy tylko miał ku temu okazję, nie odważył się zrobić nic więcej. Chłopcy nie czuli się co prawda zupełnie bezpiecznie, ale w grupie potrafili zapomnieć o zagrożeniu. Theo zrozumiał, że z każdą chwilą czuje się o wiele swobodniej w towarzystwie piątki młodszych chłopaków. Żaden z nich ani razu nie dał mu do zrozumienia, że jest niemile widziany w ich grupie i, chociaż stosunki między nimi nadal były dalekie od prawdziwej zażyłości, zupełnie mu to wystarczyło. Aż sam się dziwił, skąd nagle wzięło mu się takie pozytywne nastawienie. Może to rzeczywiście była zasługa spania dłużej niż trzy godziny?

Rules (Thiam)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz