Tak jak mówiłam, rozdział w wyjątkowy dzień dla wyjątkowej osoby, która.. się dziś starzeje.
Sto lat xm1r5y91x💛Z każdą sekundą Liam bał się coraz bardziej, a fakt, że Scott również zaczynał się niepokoić zdecydowanie nie pomagał. Theo od ładnych paru minut był nieprzytomny i mimo że McCall szybko i sprawnie wypalił jego rany i zabrał ból, chłopak się nie uzdrawiał. Z minuty na minutę zdawał się robić coraz bledszy, a Dunbar powoli odchodził od zmysłów, ściskając Raekena za rękę, mówiąc do niego bez przerwy z nadzieją, że jego słowa jakoś do niego dotrą i wsłuchując się w słabe bicie jego serca, modląc się aby nie przestał go słyszeć, aby w pewnym momencie nie zdał sobie sprawy, że otacza go cisza... A Scott, mimo że wyglądał na zdecydowanie mniej spanikowanego, myślał dokładnie o tym samym...
– Nie rozumiem – wymamrotał – Powinien już się dawno zacząć leczyć, nawet po żółtym mordowniku, a tymczasem jest jak w Meksyku... Musi się sam blokować.
– Jak to? – zapytał drżącym głosem Dunbar, przenosząc na chwilę wzrok z bladej twarzy Theo na Scotta.
– Czasami mamy takie psychiczne blokady – wyjaśnił alfa – Coś go musiało mocno poruszyć do tego stopnia, że nie może się teraz uzdrowić, przynajmniej tak przypuszczam, bo nie przychodzi mi do głowy żadne inne wyjaśnienie.
Liam miał wrażenie, że jego płuca nagle skurczyły się na tyle, że nie były w stanie pobrać odpowiedniej ilości powietrza. Nie musiał nic mówić, sam wyraz jego twarzy wystarczył, aby McCall zrozumiał, że chłopak wie coś więcej, niż on.
– Och... – westchnął – To... Coś między wami, prawda?
Dunbar pokiwał głową nieco zbyt szybko i gwałtownie, do tego stopnia, że aż zabolała go szyja. Dopiero teraz uświadomił sobie, co zrobił... To wszystko jego wina. To, że Theo w ogóle poszedł w nocy do lasu, że został znaleziony przez łowców, że teraz leżał tutaj ledwo żywy, nie mogąc się uzdrowić... On był wszystkiemu winny. Gdyby nie potraktował starszego tak oschle i okrutnie, gdyby nie wyrzucił go z domu jak byle śmiecia, gdyby choć raz pomyślał o konsekwencjach przed zrobieniem czegoś idiotycznego, być może nie musiałby teraz umierać ze strachu, wsłuchując się w coraz słabsze bicie serca chłopaka, w którym się zakochał.
W końcu, gdy uświadomił sobie, że bardziej boi się stracić Theo, niż go lubić, był w stanie przyznać się sam przed sobą do swoich uczuć. Szkoda tylko, że dopiero w momencie, w którym starszy jest tak blisko śmierci... Dlaczego odwaga przychodzi zawsze po czasie? Dlaczego nigdy nie ma jej wtedy, gdy pozwoliłaby uniknąć nieszczęśliwych zdarzeń, za to zjawia się w ich trakcie, jakby nigdy nic, jakby to miało wszystko rozwiązać? Nawet największa odwaga nie pomoże, jeżeli Raeken nie zacznie się uzdrawiać...
W tym momencie Liam byłby w stanie oddać wszystko, aby cofnąć czas i być odważnym wtedy, kiedy mógł jeszcze wszystkiemu zapobiec.
– Posłuchaj – odezwał się Scott – Nie wiem, co dokładnie się stało, ale musisz spróbować to odkręcić. Jeśli masz mu coś ważnego do powiedzenia, zrób to teraz... Może to coś da.
– To musi coś dać – poprawił Dunbar, przenosząc wzrok na Theo. Chciał zacząć mówić, naprawdę, ale dopiero w tym momencie zorientował się, że nie wie, co powinien powiedzieć. Już przecież wyznał swoje uczucia... W niezbyt przyjemny sposób, ale jednak dał Raekenowi do zrozumienia, że jest w nim zakochany. To starszy mu nie odpowiedział... Ale czy fakt, że ostatnim, co zrobił przed utratą przytomności było złapanie Liama za rękę nie stanowił wystarczającej odpowiedzi? Oboje wiedzieli na czym stoją, więc... Dlaczego?
CZYTASZ
Rules (Thiam)
FanficKiedy mogłoby się wydawać, że wszystkie kłopoty w Beacon Hills zostały już zażegnane, Liam postanawia wyjść z domu w środku nocy, zaniepokojony przejeżdżającą pod jego oknem ciężarówką i wszystko zaczyna się od nowa komplikować... Akcja opowiadania...