Rano już nie byli tacy słodcy, ale żadnemu z nich to nie przeszkadzało. Doskonale zdawali sobie sprawę, że noce istnieją po to, aby mówić rzeczy, których nie można powiedzieć za dnia, dlatego też nie dziwiło ich że po przebudzeniu zachowywali się już bardziej jak... Oni. Po prostu. Począwszy od samej pobudki, kiedy to Liam odmówił wypuszczenia Theo z łóżka, narzekając, że bez niego mu za zimno, poprzez małą bitwę na poduszki na dobry początek dnia, po wyścig do łazienki, w którym oczywiście zwyciężył Dunbar. Nie dlatego, że starszy dał mu wygrać, ale dlatego, że był jeszcze osłabiony po ostatnich wydarzeniach. A przynajmniej tak to sobie tłumaczył... Szybko jednak zaczął żałować, że do tego dopuścił.
– Utopiłeś się, czy co tam robisz? – krzyknął Raeken siedząc w pokoju i czekając nieprzyzwoicie długi czas, aż młodszy w końcu zwolni łazienkę.
Jak na zawołanie usłyszał dźwięk otwiaranego zamka i chwilę później Dunbar wszedł do pomieszczenia już ubrany.
– Cierpliwość jest cnotą – odparł – I nie drzyj się tak, mama jest w domu.
Jednak Theo absolutnie go nie słuchał. Coś innego przykuło jego uwagę.
– To moja bluza? – zapytał, chociaż doskonale wiedział, że odpowiedź brzmi "tak". Liam widocznie też zdawał sobie z tego sprawę, bo nie wydawał się ani trochę zdezorientowany pytaniem.
– Teoretycznie. Ale jestem twoim chłopakiem, więc teraz jest też moja.
Raeken uniósł brwi.
– Co?
To nie tak, że dziwił go widok młodszego noszącego jego ciuchy, bo wymieniali się nimi od dawna, ale tylko w razie potrzeby. Nigdy nie robili tego "bo tak".
– Zasady – odpowiedział Dunbar z uśmiechem – Tego nie przeskoczysz.
– Nie przypominam sobie, żebyśmy to ustalili.
– Ustalamy teraz – stwierdził Liam – Bluzy są wspólne.
Theo prychnął. Absolutnie nie zamierzał się kłócić. Po prostu wstał, podszedł do szafy i wyjął z niej pierwszą lepszą bluzę młodszego.
– Skoro tak mówisz...
***
Gdy oboje byli już ubrani w nie swoje bluzy, zeszli na dół, gdzie Jenna już szykowała im śniadanie. Nie pytała, dlaczego nie są w szkole, ani nie wydawała się z tego powodu niezadowolona. Tak naprawdę sama sądziła, że jej chłopcy powinni odpocząć jeszcze przynajmniej przez ten jeden dzień, jeszcze przez chwilę nie martwić się rzeczami, którymi nastolatkowie nie powinni zaprzątać sobie głowy. Dlatego po prostu pozwoliła im i sobie na ten dzień wolnego. Bez pracy, szkoły i niebezpiecznych sytuacji.
Jak przystało na czujną matkę, przy śniadaniu zauważyła coś, co bardzo ją zaciekawiło. Mianowicie spodziewała się, że po ostatnich wydarzeniach Liam będzie w stosunku do Theo bardzo opiekuńczy, tymczasem jednak wydawało się, że jest zupełnie odwrotnie – to Raeken wydawał się dosłownie skakać wokół jej syna, starając się zabawiać go i zagadywać, gdy tylko odpływał gdzieś myślami, czy pilnując, aby zjadł posiłek do końca. Po krótkim namyśle doszła jednak do wniosku, że ma to dużo sensu. Z tego, co wiedziała, chłopcy często odnosili jakieś rany, więc nie dotykało ich to szczególnie. Zwłaszcza Theo, który wydawał się tak doświadczony przez życie, że nawet otarcie się o śmierć nie zostawiało na nim takiego piętna, jak zostawiłoby na innych... Zdawała sobie sprawę, że chłopak nie należy do najbardziej otwartych osób, ale nie wydawało jej się, żeby poprzednia noc jakoś bardzo go przytłoczyła pod względem psychicznym. Co innego Liam.
CZYTASZ
Rules (Thiam)
أدب الهواةKiedy mogłoby się wydawać, że wszystkie kłopoty w Beacon Hills zostały już zażegnane, Liam postanawia wyjść z domu w środku nocy, zaniepokojony przejeżdżającą pod jego oknem ciężarówką i wszystko zaczyna się od nowa komplikować... Akcja opowiadania...