- Och, a więc to nazwa pubu. - skwitował Neymar, kiedy tylko stanęliśmy przed oknami "Szalonego Johny'ego". Skinęłam głową i otworzyłam drzwi. Znajomy, specyficzny dla tego miejsca zapach, momentalnie dostał się w moje nozdrza, a głośna muzyka dobiegła naszych uszu. Mijały już chyba dwa lata odkąd zjawiałyśmy się tutaj z Ines, a pierwszy raz natknęłyśmy się na ten pub zupełnie przypadkiem. Obydwie chciałyśmy zalać smutki, nie znałyśmy jeszcze za dobrze Barcelony i zgubiłyśmy się wśród tak wielu podobnych do siebie uliczek. Tylko co skłoniło ją do tego aby przyjść tutaj dzisiaj beze mnie?
- Ja pójdę na prawo, a ty idź na lewo. - rozporządziłam i zrobiliśmy tak, jak powiedziałam. Lokal nie należał do największych, był raczej mały i przytulny, nie było tu więc zbyt wielu zakamarków w których można by się ukryć. Przeszłam po całej swojej połowie ale nigdzie nie dostrzegłam Ines, nie było jej przy naszym stoliku, ani w toaletach. Odnalazłam Neymara i razem podeszliśmy do baru.
- Hola, Johny! - pochyliłam się nad ladą i pocałowałam barmana w policzek. Zaprzestał polerowania kufli i odłożył je na bok.
- Livia Messi! Dawno Cię tu nie było! - zawołał na przywitanie i już miał coś dodać, ale jego wzrok spoczął na moim towarzyszu. Zaśmiałam się w duchu, bo wiedziałam, że właśnie spełnia się jedno z jego największych marzeń. - Oh Dios mio! Kogo moje oczy widzą! - wyskoczył zza baru i stanął przed brunetem, chwytając jego dłoń i mocno nią potrząsając. - Człowieku, jesteś legendą!
- No trochę mi jeszcze brakuje, ale dzięki. - parsknął śmiechem w odpowiedzi.
- Taki gracz w moim pubie... Musimy sobie zrobić zdjęcie! Oczywiście jeśli nie masz nic przeciwko...
- Nie, jasne, tylko...
- ...Nie wiem gdzie zapodziałem telefon...
- Johny, nie mamy zbyt wiele czasu. - przerwałam mu, a muszę przyznać, że jemu ciężko było wpaść w słowo. Ekscentryczny, rozgadany i wybuchowy, spokojnie konkurował w swym gadulstwie razem z Ines.
- Tyle razy prosiłem Livię żeby przyprowadziła tutaj brata, ale do tej pory się nie doczekałem. - spojrzał na mnie z wyrzutem, a ja wzruszyłam ramionami i usiadłam na barowym krzesełku. Musiałam jednak dać mu swoje dwie minuty. - W moim pubie mamy zawsze wielkie tłumy, jak tylko rozgrywacie jakiś mecz. Wiernie wam kibicujemy, Visca el Barça! - krzyknął, a echo jego słów potoczyło się po pubie, mimo głośnej muzyki. Modliłam się, żeby nikt nie zwrócił uwagi na Neymara, bo zaraz wszyscy by go otoczyli, znałam to z doświadczenia. Ciężko było gdzieś wyjść na spokojnie z Leo. A w sumie to... Nawet mnie potrafili atakować.
- Bardzo to doceniamy, stary.
- Jutro wielki dzień, co? Jestem pewien, że skopiecie im tyłki. Z resztą, kto jak nie wy? Juventus to dobry przeciwnik, ale...
- Kochanie, obiecuję Ci, że jeszcze kiedyś wpadniemy tu na pogaduszki, ale dzisiaj trochę się nam śpieszy. Jak sam powiedziałeś, jutro mecz i Neymar musi przed nim wypocząć. Chcemy tylko zgarnąć Ines do domu, i wracamy. Widziałeś ją tutaj? - zapytałam, a on przeniósł na mnie swój wzrok, wyraźnie niezadowolony, że przerwałam mu jego monolog.
- A no była tu, była i strasznie się upiła. Mówiłem jej: przystopuj, señorita! Ale ona nie słuchała, twierdziła, że musi zalać jakieś smutki i ty ją odbierzesz, a jak spróbuję jej przeszkodzić to... To nawet nie zrozumiałem co, bo strasznie bełkotała. - westchnął i wrócił za ladę, bo zrobiła się mała kolejka. Neymar stanął za moimi plecami i odwrócił się.
- Co ty ro...aaa ukrywasz się. Okej. Kapuję. - spojrzałam z powrotem na Johny'ego. - To gdzie ona jest teraz?
- Nie mam pojęcia. Ale zaraz... Javier, podejdź tu na moment! - machnął ręką na swojego pomocnika, który posłusznie przybiegł i stanął u jego boku.
- Co jest, szefie?
- Gdzie jest ta śliczna dziewczyna, która się upiła i leżała tu na blacie?
- O Boziu. - westchnęłam, a brunet za mną zachichotał.
- Nie wiem, wyszła jakieś pół godziny temu z chłopakiem. - odpowiedział, a ja zmrużyłam brwi.
- Chłopakiem? Jakim chłopakiem? - położyłam rękę na jego ramieniu żeby zaczął gadać.
- Taki wysoki, z brodą.
- Nico chyba nie ma brody... - zastanowiłam się na głos.
- Kto to jest Nico? - Brazylijczyk wychylił się zza moich pleców, a Javier wybałuszył oczy.
- O mój Boże, to Neymar! - wybuchnął, a kilka osób wokół odwróciło głowy. Tylko nie to... Hasło potoczyło się po lokalu z prędkością pchniętego domina, niemalże słyszałam jak głowy ludzi obracają się, aby spojrzeć w naszym kierunku.
- Zmywajmy się. - szepnął prosto do mojego ucha, a ja posłusznie kiwnęłam głową. Zeskoczyłam z barowego krzesełka i małymi krokami zaczęłam się wycofywać.
- Musimy już lecieć, dzięki za info. Adiós! - pomachałam i zanim ludzie zdążyli choćby wstać, nas już nie było.- Mało brakowało. - odetchnął z ulgą, przysiadając na krawężniku, dwie uliczki dalej. Musieliśmy schować się za rogiem, w razie gdyby ktoś wyszedł za nami z pubu.
- Ta wariatka nie odbiera! - cisnęłam telefonem do torebki i zaczęłam chodzić w tę i we w tę po ciemnej ulicy. Jak ona w ogóle mogła wyjść z pubu z jakimś nieznajomym facetem, w dodatku pijana i niezdolna do odebrania połączeń? Wszystkiego bym się po niej spodziewała, ale nie tego. Miała swój rozum.
- Lepiej się odsuń, bo jedzie jakiś harley. - Neymar wskazał głową na zbliżający się pojazd, a ja uświadomiłam sobie, że jestem bardzo idealnym i łatwym celem. Przeszłam na chodnik i czekałam aż motocykl przejedzie, ale on zaczął hamować i wtedy zauważyłam coś dziwnego. A raczej k o g o ś, kogoś znajomego...
- Ines! - zawołałam i pognałam za harleyem, który zatrzymał się kilkanaście metrów dalej. Zanim tam dobiegłam, dziewczyna niezdarnie z niego zsiadła i ściągnęła kask.
- Co ty do cholery wyprawiasz?! - wrzasnęłam, a ona podała kierowcy jego własność i przyssała się do jego ust niczym pijawka. Neymar stanął koło mnie i przypatrywał się temu obrazkowi z takim samym zdziwieniem co ja. Dziewczyna oderwała się od niego, wytarła usta wierzchem dłoni i dopiero wtedy spojrzała na nas. Zaczęłam na nią wrzeszczeć, ale moje słowa zagłuszył warkot silnika. Dopiero gdy jej kolega odjechał, dotarło do niej to, co mówiłam.
- Błagam, nie krzycz tak. - zatkała sobie uszy.
Albo i nie dotarło.
- Porozmawiamy sobie o tym jutro, dzisiaj nie ma już z Ciebie żadnego pożytku. - chwyciłam ją za rękę i pociągnęłam, ale ona wciąż stała w miejscu. Mało tego, pochyliła głowę w dół i dziwnie przypatrywała się swoim nogom. - No chodź już, nie mamy całej nocy. - zirytowałam się.
- Poczekaj. - tym razem to był Neymar. Odwróciłam się i podążyłam za jego spojrzeniem. Moja przyjaciółka schyliła się jeszcze niżej i zwymiotowała prosto na ulicę.
- Dajcie mi cierpliwości. - uniosłam głowę do góry i zwróciłam się do gwiazd, które przypatrywały nam się z nieba. Brunet wyciągnął chusteczki z kieszeni i podał jej, podtrzymując jej włosy. - Podjadę tu samochodem. - westchnęłam.Trzy minuty później Neymar wpakował ją na tylne siedzenie, a sam usiadł obok mnie. Nie minęła chwila, a dziewczyna już spała.
- A więc to jest siostra Luisa Suareza, powiadasz? - uśmiechnął się a ja przytaknęłam i nie czekając ani sekundy dłużej odjechałam z tego miejsca czym prędzej.
CZYTASZ
Tempting
FanfictionLeżeliśmy na dachu jednego z budynków, wpatrując się w gwiazdy migoczące na ciemnym niebie. Delikatny, ciepły powiew muskał nasze twarze. To byłaby piękna, beztroska noc, gdyby z ust przyjaciółki nie wydostało się jedno pytanie. - Gdybyś miała możli...