- Czy mogłabym zajrzeć do jej pokoju? - zapytałam recepcjonisty, a ten wybałuszył na mnie oczy.
- Señorita Messi, czy Pani chce żebym stracił swoją pracę? - szepnął nachylając się w moim kierunku. Zdenerwowana rozmyślałam gorączkowo co mam teraz zrobić. Czy powinnam iść z tym na policję? Ostatecznie nikt nie widział jej od tygodnia, nie było jej w domu, nie pojawiła się w hotelu już trzecią dobę, zostawiła tu wszystkiego swoje rzeczy... to chyba wystarczające powody, aby się tą sprawą zajęli, prawda? Z drugiej strony, wcale nie zdziwiłabym się, gdyby okazało się, że Ines po prostu poszła w tango z tym swoim chłopaczkiem. Zabawiła się i przepadła na kilka najbliższych dni, już raz się tak zdarzyło, jedynie z tą różnicą, że nie opuściła kraji. Tylko... co jeśli on ją skrzywdził? Albo... k r z y w d z i? W tym wypadku nie mogę pominąć także takiej ewentualności.
- Darmowa wejściówka na mecz. - spróbowałam w ten sposób, a recepcjpnista wyprostował się, zmieniając nieco wyraz twarzy z zestresowanego, na zaciekawionego. Widziałam po nim, że prowadzi walkę sam ze sobą. - No dobrze, dwie wejściówki, druga dla osoby towarzyszącej. - dodałam na zachętę i to przełamało lody, sprawiając, że już dłużej się nie zastanawiał. Kiwnął na mnie głową, abym poszła tuż za nim, tak też więc zrobiłam. W ciszy wjechaliśmy na pierwsze piętro, a następnie srkęciliśmy w prawo. Ostatnie drzwi w końcu korytarza otworzył specjalną kartą i wpuścił mnie do środka. Powiedział, że mam zaledwie kilka minut, więc wbiegłam tam i rzuciłam się na jej rzeczy. Walizka nadal stała nieruszona, jedynie kilka ciuchów rzuconych zostało na łóżko. Oprócz tego pokój był czysty i nie znajdowało się tu nic podejrzanego, co było chyba jeszcze gorsze.
Słysząc nerwowe szepty recepcjonisty, już miałam wyjść zrezygnowana, kiedy dostrzegłam coś pod szafką nocną. Ukucnęłam i wzięłam do ręki małą karteczkę. Ukośnym pismem Ines wypisane było imię i nazwisko jakiegoś mężczyzny i jego adres. Pełna nadziei schowałam kartkę do kieszeni i opuściłam sypialnię.Gdy podjechałam pod zdobyty adres, ujrzałam piękną, wielką, i z pewnością bogatą willę, na której widok zaparło mi dech w piersiach. Pierwsze co przyszło mi do głowy to to, że jeśli Ines tu jest, wcale nie dziwię się, dlaczego nie wracała do hotelu. Zapłaciłam taksówkarzowi i udałam się pod wysoką bramę. Nie zobaczyłam nikogo za zdobionym ogrodzeniem, więc zadzwoniłam na dzwonek. Brama momentalnie wydała zduszony dźwięk, po czym rozsunęła się. Wyglądało to tak, jakby ktoś, kto ją otworzył, czekał na kogoś. Niepewnie weszłam do środka i po kamienistej ścieżce podążyłam do budynku. Nie zdążyłam nawet zadzwonić do drzwi, kiedy te otworzyły się szeroko, a za nimi pojawił się prawie nagi mężczyzna, który odziany jedynie ręcznikiem, wyglądał jakby dopiero co wyszedł z sauny. Zmierzył mnie od stóp do głów, powodując, że gęsia skórka przebiegła po całym moim ciele. Coś mi tutaj nie pasowało, i miałam przeczucie, że będą z tego jakieś kłopoty. Dlaczego Ines miała jego adres?
- No no no, przysyłają mi tu coraz ładniejsze. - zacmokał i złapał moją rękę, wciągając do środka, zanim zdążyłam w jakikolwiek sposób się mu sprzeciwić.
- Puszczaj! - syknęłam. Mężczyzna miał na oko sześćdziesiąt lat, ale wcale nie zasługiwał na mój szacunek. Szeroki uśmiech wstąpił na jego twarz, wzmacniając uścisk, a mnie ciarki przeszły po plecach.
- Jeszcze będziesz wołała żebym Cię puścił, oj będziesz! - niebezpieczny błysk pojawił się w jego spojrzeniu. Poczułam, że zaczyna brakować mi powietrza. Przypomniał mi się wieczór, o którym zdecydowanie wolałabym zapomnieć. Ten, kiedy to wychodząc z supermarketu, zostałam otoczona przez grupę chuliganów. Obmacywali mnie i obłapiali, ich ręce były wszędzie, a moje łzy skapywały w takiej ilości, że kompletnie nic nie widziałam. Pamiętam moje modlitwy, w których chciałam, aby przestali. Chciałam wtedy umrzeć. - Wcześnie zaczynamy zabawę w kotka i myszkę. - zarechotał starzec. Z przypływu strachu zdobyłam się na odwagę i przypominając sobie kurs samoobrony, kopnęłam go w krocze, jak najmocniej zdołałam, a łokciem zdzieliłam go prosto w twarz. Wypuścił mnie z objęć i skulił się z bólu, a ja wykorzystałam okazję i wybiegłam stamtąd jak najszybciej potrafiłam, nie obracając się za siebie ani raz.
CZYTASZ
Tempting
FanfictionLeżeliśmy na dachu jednego z budynków, wpatrując się w gwiazdy migoczące na ciemnym niebie. Delikatny, ciepły powiew muskał nasze twarze. To byłaby piękna, beztroska noc, gdyby z ust przyjaciółki nie wydostało się jedno pytanie. - Gdybyś miała możli...