- Och, witaj Melisso. - odwróciłam się do dziewczyny, przywdziewając na twarz wymuszony uśmiech. Nie zamierzałam ukrywać przed nią faktu, że nie była osobą z którą miałabym ochotę teraz rozmawiać. Wiedziała jakie relacje nas łączyły, więc nie rozumiem tylko dlaczego zdecydowała się ze mną przywitać.
- Pewnie dziwisz się co tutaj robię. - zaczęła, jakby czytając mi w myślach, a kąciki jej ust wydęły się delikatnie ku górze. Wyglądała trochę inaczej niż ostatnim razem, kiedy ją widziałam. Ubrana była skromniej, na twarzy odznaczała się dużo mniejsza ilość makijażu niż zwykle. W delikatny sposób podkreśliła swoją urodę, czego wcześniej u niej nie widziałam. Lubiła być pewna siebie i wyzywająca. - Ja i Marc...- Na prawdę mnie to nie obchodzi. - przerwałam jej szybko, być może troszkę niegrzecznie, i najwyraźniej zbiłam ją tym z tropu. - Marc jest już dużym chłopcem. Jeżeli lubi wchodzić dwa razy do tej samej rzeki, to jest jego sprawa.
- Wiem co o mnie myślisz i wiem, że jesteś na mnie zła...
- Nie, nie jestem na Ciebie zła, po prostu nie do końca jestem w stanie pojąć jakim trzeba być człowiekiem, żeby kierować swoim chłopakiem, wytykać mu z kim może się przyjaźnić, a z kim nie... A potem jeszcze zrobić mu takie świństwo. - skrzyżowałam ręce na piersi, wzruszając przy tym ramionami. Najlepsze w tym wszystkim było to, że Melissa na prawdę wyglądała na zmartwioną. Teraz rodziło się pytanie czy aż tak dobrze udaje, czy choć odrobinę przejęły ją moje słowa. - On świata poza tobą nie widział, a ty potrafiłaś go wymienić na kogoś innego.
- Mam świadomość swoich błędów. Uwierz mi, że czuję się z tym obrzydliwie, i chyba już do końca życia nie wyzbędę się tego uczucia. - zmarszczyła czoło, wzdychając głośno. Usłyszałam jak drzwi za nami się otwierają, ale nie mogłam oderwać od niej wzroku. Intrygowała mnie, próbowałam rozgryźć, czy jej wyznania są szczere, czy to tylko głupie gierki. Bardzo mi zależy, aby Marc nie popełnił w związku z nią kolejnego, głupiego błędu.- Chciałabym, abyś choć odrobinę zmieniła o mnie zdanie. Jesteś bardzo ważną osobą w życiu Marca i nie będę więcej próbowała stawać na przeszkodzie waszej przyjaźni. Rozmawiałam z nim szczerze, Marc powiedział mi o waszym pocałunku i... - tu nagle urwała, podnosząc powoli wzrok na kogoś za moimi plecami. Nie musiałam się odwracać, aby zgadnąć kto to był, cała odpowiedź odbiła się w jej oczach. Wciągnęłam powietrze i podążyłam za nią powoli wzrokiem. Serce zabiło mi tysiąc razy szybciej niż przed momentem, przeklęłam go w duchu, że musiał wejść tu dokładnie w najmniej odpowiednim momencie. Nie zdążyłam nawet otworzyć ust, Neymar wycofał się, patrząc na mnie gniewnie, po czym bez słowa wyszedł z pokoju. Przymknęłam oczy, starając się uspokoić, ale rzecz jasna nie pomogło. Tylko tego jeszcze było nam potrzeba przed samym wejściem na murawę. Nie było sensu za nim biec i wołać oklepany tekst w stylu "to nie tak jak myślisz", który notorycznie był powtarzany w filmach. On i tak by mi teraz nie uwierzył, a jedynie jeszcze bardziej mogłabym go rozzłościć.
- Livii, przepraszam... O mój Boże, ja... chciałam dobrze, a wyszło jak zwykle... - Melissa zasłoniła usta dłonią, ale ja jedynie zabrałam torebkę i bez słowa odwróciłam się na pięcie. To nie była jej wina, jednak nie miałam ochoty z nią teraz rozmawiać.
W korytarzu natknęłam się na Rafaellę, więc wspólnie udałyśmy się na trybuny. Jednak nieprzyjemny ucisk w moim sercu pozostał.
- Co w niego, do cholery, wstąpiło? - Rafaella obserwowała poczynania rozzłoszczonego brata, wykłócającego się z sędzią. Neymar dostał właśnie żółtą kartkę, a jego dzisiejsza gra była w innym stylu, w ogóle do niego niepodobna. Stał się agresywny, wpadł w ten swój gniew, który nałożył mu klapki na oczy, i nie liczyło się dla niego nic, poza tym, aby go wyładować. W tym przypadku na kimś, nie na piłce.
- Ja. - westchnęłam, a ona i Anto spojrzały na mnie zdziwione. Upewniłam się, że wszyscy wokół skupieni są na meczu, i nikt nas nie podsłucha, po czym powiedziałam im w wielkim skrócie co się wydarzyło. Słuchały mnie w skupieniu i bez żadnego przerywania, za co byłam im wdzięczna.
- Zachowuje się jak gówniarz, znowu. - Rafa, ku mojemu zdziwieniu, nie skrytykowała mnie, ani nie wstawiła się za bratem. - Przecież wtedy nie byliście razem, mogłaś sobie całować kogo żywnie chciałaś.
- Ale on o tym nie wie, nie dał mi nawet szansy na słowo wyjaśnienia. - wyjaśniłam, przygryzając zestresowana moją dolną wargę. - Wyszedł od razu, a ja nie widziałam sensu, żeby kłócić się z nim na dwie minuty przed rozpoczęciem meczu.
- I dobrze zrobiłaś. - broniła mnie Antonella. - Ochłonie i potem z nim porozmawiasz.
- A jak nie, to ja to zrobię. - mruknęła jego siostra, a ja podziękowałam im za zrozumienie. Wróciłam wzrokiem na boisko, denerwując się aż do ostatniej minuty, kiedy to sędzia zagwizdał, kończąc rozgrywkę z wynikiem 4:2 dla Barcelony.
CZYTASZ
Tempting
FanfictionLeżeliśmy na dachu jednego z budynków, wpatrując się w gwiazdy migoczące na ciemnym niebie. Delikatny, ciepły powiew muskał nasze twarze. To byłaby piękna, beztroska noc, gdyby z ust przyjaciółki nie wydostało się jedno pytanie. - Gdybyś miała możli...