Dieciocho

6.6K 347 16
                                    

- Halo? - usłyszałam zachrypnięty, zaspany głos po drugiej stronie telefonu.
- Ooo, odebrał! - zawołałam, odwracając się do Marca, a raczej miejsca w którym jeszcze przed momentem się znajdował.
- Kto mówi?
- Chciałam tylko... Hik! - zaczkałam. - ...powiedzieć, że wy wszyscy jesteście ż a ł o ś n i! - wycedziłam prosto do słuchawki pewnym siebie głosem.
- Livia? Jest trzecia w nocy. - mruknął Neymar, ale ja go nie słuchałam. W głowie miałam już ułożoną swoją przemowę i tylko jej miałam w planach się trzymać.
- Zamierzałam porozmawiać o tym z moim bratem, ale widzisz... Hik! On nie odbiera ode mnie telefonów! - zawołałam z wyrzutem. - A potem pomyślałam: ej ej, przecież jest jeszcze jego druh! Wielki, niezwyciężony Neymar da Silva... Coś tam coś tam... Hik! Nalej mi jeszcze! - kiwnęłam głową na barmana, który tylko głośno westchnął. - I może ty powiesz Le...Leonowi? Loo...Lionelowi? - nie mogłam się wysłowić i sama z siebie zaczęłam chichotać. - Powiedz mu, że mam w nosie to co o mnie myśli, bo nie ma prawa wtrącać się w  m o j e  życie prywatne... Jestem silną i niezależną kobietą! - wypięłam dumnie pierś. - I to moja sprawa... Hik! ...z kim się spotykam! O!
- Gdzie jesteś i z kim jesteś? - zapytał zmęczonym głosem.
- Nie ważne! Tak w ogóle to musimy sobie coś wyjaśnić... Co to miało znaczyć wczoraj u mnie pod domem? "Przyciągasz mnie" - zrobiłam w powietrzu cudzysłów, którego on i tak nie mógł dostrzec.
- Livia, podaj mi adres gdzie w tej chwili jesteś. - jego głos zmienił się nieco, już nie był tak spokojny jak na początku. Poirytowana prychnęłam mu prosto do słuchawki.
- Po co? Zadzwonisz do mojego cudownego braciszka, który w tej chwili i tak ma na mnie wyjebane? Zapomnij! Hasta la vista! - zawołałam i nie czekając na jego odpowiedź, rozłączyłam się zadowolona i dumna z siebie. Rzuciłam telefon do torebki i udałam się na poszukiwania Marca, który gdzieś zniknął.

- Tu jesteś! - zawołałam, odciągając go od baru i prowadząc na parkiet. Położył swoje dłonie na mojej talii i przyciągnął blisko siebie, ciągle tańcząc w rytm piosenki. Nasze ciała stykały się i odłączały, bawiliśmy się tak dobrze, że cały świat przestał dla nas istnieć. Dawno nie byłam na tak dobrej imprezie. Może myślałam też w ten sposób dlatego, że nie miałam odpowiedniego tancerza, ale bądź co bądź... Cieszyłam się, że moje dawne relacje z Bartrą odrodziły się na nowo, niczym z popiołu feniksa. Potrzebna nam była taka przerwa, aby docenić własne towarzystwo i myślę, że on też to czuje.
Godzinę później, kiedy większość ludzi w klubie drzemała na kanapach, albo rozjechała się do swoich domów, ja i Marc nadal byliśmy królami parkietu. Wiedzieliśmy, że tej nocy zrobiono nam już wiele zdjęć, które z samego rana pojawią się w prasie czy internecie, ale nie zamierzaliśmy się tym przejmować. W tej chwili liczyła się tylko dobra zabawa.
- I do tyłuuu! - zawołał Marc, faktycznie przechylając mnie w tył, ale tym razem nie udało mu się postawić mnie z powrotem do pionu. Nie zdołał mnie utrzymać, zamroczony alkoholem stracił równowagę i obydwoje wyłożyliśmy się na podłodze jak dłudzy. Ja na dole, a on tuż na mnie. Ogarnęło nas tak ogromne rozbawienie, że nie byliśmy nawet w stanie podnieść się z parkietu. Leżeliśmy twarzą w twarz i śmialiśmy się tak głośno, że zdawało nam się, iż przekrzykujemy muzykę.
Wtedy nagle ktoś odciągnął ode mnie Marca, stawiając go na nogi, a mnie łapiąc za ręce. Rozchichotana opierałam się i nie chciałam wstawać, ale silna dłoń jednym ruchem mnie uniosła. No, prawie, bo rozchwiana o mało co znowu bym nie upadła, gdyby nie...
- Neymar! - wrzasnęłam, zdziwiona jego widokiem. - Co ty tu ro... - chciałam zapytać, ale on natychniast mi przeszkodził.
- Zabieramy się stąd.
- Przepraszam bardzo, ale nie możesz tak tu sobie wtargnąć i mówić nam co mamy robić. - wtrącił się Marc, unosząc wysoko brwi.
Neymar w momencie podszedł do niego i stanął niebezpiecznie blisko. Na jego twarzy wymalował się taki gniew, że aż ciarki przeszły mi po plecach.
- Jak chcesz to sobie tu zostań, ale ona idzie ze mną. - wycedził i pociągnął mnie za nadgarstek.
- Ej, to boli! - jęknęłam i próbowałam mu się wyrwać. Marc momentalnie stanął w mojej obronie, ale Neymar pchnął go na bok. - Co w Ciebie wstąpiło?!
- Nigdzie się bez niej nie ruszam! - wrzasnął Marc bohatersko i uchwycił moją dłoń. Rozejrzałam się dookoła. Wszyscy stali wokół nas i wgapiali się w to przedstawienie, niektórzy już unosili w górę swoje telefony. Byliśmy w samym centrum uwagi, nawet muzyka ucichła.
- Jak widzicie, wzbudziliśmy tu niezłe zainteresowanie, może się więc ruszycie i nie będziecie pogarszać tej sytuacji? - syknął Brazylijczyk, a my po krótkim namyśle zgodziliśmy się i ruszyliśmy za nim ku wyjściu.

- Gdzie masz klucze? - zapytał Neymar pół godziny później pod moim domem, ale ja jedynie wzruszyłam ramionami. Rzuciłam w niego moją torebką, a sama usiadłam na ganku i złapałam się za włosy.
- Moja głowa... Tak... Tak szumi... - jęknęłam.
- Nie dziwię się. - uklęknął, wyrzucając na wycieraczkę wszystkie rzeczy z mojej torebki. Po krótkiej chwili usłyszeliśmy przekręcanie zamka i za drzwiami stanęła mama owinięta szlafrokiem. - Dobry wieczór. - brunet wstał natychmiast na jej widok.
- Raczej dzień dobry. - parsknęła śniechem. - Dochodzi już piąta nad ranem.
- Na pewno się Pani zamartwiała o Livię. Pomogę ją przetransportować do środka. - oznajmił, każąc mi znowu wstać, na co wydałam swoje głośne niezadowolenie.
- Spoko, moja córcia ma po mnie silną głowę do zabawy, nie muszę się o nią martwić. - odpowiedziała, zbierając moje rzeczy z podłogi. Podtrzymywana przez Neymara, weszłam do domu i poczułam jak kręci mi się w głowie.
- Muszę do kibla. - zatkałam usta i pognałam prosto do toalety. Usiadłam na zimnych kafelkach i wsadziłam głowę do muszli, momentalnie wymiotując. Ciepłe dłonie musnęły moje policzki, zabierając włosy i podtrzymując je z tyłu. Neymar spuścił wodę po jednej fali obrzydliwych wymiotów, a ja głośno westchnęłam.

TemptingOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz