- Dobra, drużyno! Idziemy skopać im tyłki! - krzyknął Xavi i w pokoju momentalnie zawrzało. Wszyscy zaczęli się żegnać i życzyć zawodnikom powodzenia, uspokajać czy też dodawać otuchy. Luis podszedł do mnie, zanim ruszył za resztą do wyjścia.
- Ines nie przyjdzie? - zapytał, mrużąc brwi, a ja pokiwałam przecząco głową.
- Źle się czuła. - odpowiedziałam z resztą zgodnie z prawdą. Leo ujął twarz Anto w swoje dłonie i pocałował ją z troską w czoło.
- Najwyraźniej coś wisi w powietrzu. Gdybyś gorzej się poczuła, to wracaj do domu, słyszysz? Livi, miej na nią oko. - nakazał mi, a ja zasulutowałam niczym żołnierz. Kopnęłam jego i Luisa na szczęście, a potem pognali do reszty.Mecz właśnie się rozpoczął. Serce mocno zakłuło mnie w piersi, kiedy na murawę wbiegł On. Álvaro Morata. Mogłabym przysiądz, że gdy tylko znalazł się na boisku, jego wzrok zaczął świdrować po trybunach. Szukał mnie.
Już od pierwszych minut wszyscy w sektorze dla rodzin i bliskich siedzieliśmy jak na szpilkach. Po swojej prawej stronie miałam Antonellę z Thiago na kolanach, a po lewej Rafaellę. Przyglądnęłam się jej z bliska, była ode mnie młodsza o trzy lata, ale zbyt mocnym makijażem dokladała sobie trochę wieku. I bez niego była śliczna, nie rozumiem dlaczego aż tak bardzo się maskowała.
Pierwsza połowa zmierzała już do końca, ale wciąż nie było ani jednego gola dla żadnej z drużyn. Starałam się nie myśleć o tym, że Álvaro znajduje się tak blisko mnie, że jest tutaj, na tym samym stadionie co ja, w zasięgu mego wzroku. Mimo wszystko, marzyłam o tym aby ten mecz prędko się zakończył, będę mogła wrócić do domu i zaszyć się w swoim pokoju, zapominając, że w ogóle go widziałam. Nienawidziłam go jeszcze bardziej za to, że wyssał ze mnie całą radość z tego meczu.
Rozbrzmiał gwizdek sędziego oznajmujący zakończenie pierwszej połowy. Zawodnicy zaczęli schodzić z boiska, dopiero wtedy poczułam jak bardzo potrzebuję skorzystać z toalety. Ze zdenerwowania wypiłam dwie butelki wody i zaczęłam już trzecią.
- Zejdźmy tam do nich na moment. - Anto wstała i chwyciła Thiago za rączkę. Gdy znalazłyśmy się na dole, poczułam, że mój pęcherz dłużej nie wytrzyma.
- Idę siku. - oznajmiłam i ruszyłam do zejścia z boiska. Minęłam się z Neymarem, który puścił do mnie oczko, na co parsknęłam śmiechem. Zdawało mi się, że coś za mną wołał, ale wkroczyłam już na korytarz w którym panował chaos i harmider.
Spokojnym krokiem kierowałam się w stronę toalet, mając dziwne wrażenie, że ktoś idzie tuż za mną. Nie zamierzałam całej przerwy przestać w kolejce, postanowiłam więc pójść do naszego pokoju, gdzie również były toalety. Zanim zdołałam tam wejść, poczułam jak ktoś łapie mnie za rękę i ciągnie w bok, w ciemniejszy zakamarek. Wystraszona odwróciłam się i zamierzałam krzyczeć, ale wtedy poczułam ten zapach. Zapach tak dobrze znanych mi perfum, których intensywności nie zapomniałam nawet do dzisiaj.
- Puszcz... - nie byłam w stanie dokończyć mojego protestu, bo jego usta odnalazły moje i nie chciały puścić. Nie mogłam się od niego oderwać, przyparł mnie do ściany swoim ciałem i jedną dłoń trzymał w mojej talii, a drugą obejmował mnie za szyję. Czułam jak ciepło, a raczej gorąc rozlewa się po całym moim ciele, za wszelką cenę próbowałam odeprzeć go, ale był silniejszy ode mnie. Po chwili nie miałam już siły by z nim walczyć, poczułam się tak bezradna niczym wczoraj, kiedy grupka tych chłopaków zaczaiła się na mnie w ciemnej uliczce. Z tą różnicą, że jego się nie bałam. Na niego byłam po prostu cholernie wściekła.
Kątem oka dostrzegłam, że ktoś się nam przygląda, a zaraz szybko ucieka. Jesten pewna, że ktoś z mediów to zauważył i właśnie posyła tę informację dalej: Álvaro Morata i Livia Messi obściskują się tuż po pierwszej połowie meczu. "Siostra Messiego romansuje z wrogiem?" - zapytają w nagłówkach.
- Przestań. - odpychałam go od siebie, a on chwycił moje dłonie i wtulił mnie do swojego torsu.
- Tęskniłem za twoim słodkim zapachem. - wsunął swoją twarz w zagłębienie mojej szyji mimo moich protestów. Zdawał sobie jednak sprawę, że musi wracać, zanim ktoś zauważy jego brak. - Dlaczego nie przyszłaś na spotkanie? Nie dostałaś liściku? - swoimi oczami odnalazł moje sfrustrowane spojrzenie.
- Puść mnie i nigdy więcej mnie nie dotykaj. - wymsknęłam się pod jego ramieniem i próbowałam czmychnąć, ale on był szybszy.
- Porozmawiamy po meczu. Muszę Ci wszystko wyjaśnić. Daj mi szansę się wytłumaczyć. - poprosił, ale ja kiwnęłam głową.
- Miałeś już swoje szanse i je spierdoliłeś. - przeklęłam i wyrwałam mu się. Zaczęłam biec, biegłam ile sił w nogach, byleby znaleźć się jak najdalej od niego. Odnalazłam pokój w którym przed godziną wszyscy wyczekiwaliśmy na rozpoczęcie meczu, i wpadłam do niego wystraszona tym, że Álvaro podążał za mną.
- Ciii! - ktoś mnie uciszył. Odwróciłam się i ujrzałam Shakirę usypiającą jej maleńkiego synka Sashę. Przeprosiłam i bezgłośnie czmychnęłam do łazienki. Tam zapomniałam o nagłej potrzebie, tylko momentalnie osunęłam się na podłogę i oparłam czoło o zimną ściamę. Chciało mi się płakać, szlochać, ryczeć.... Musiał się pojawić i wszystko zepsuć! Jak w ogóle mógł dotykać mnie bez mojej zgody i miał jeszcze czelność robić to po tym jak bez słowa mnie zostawił i nigdy się nie odezwał? Targały mną przeróżne emocje, ale w większości górował gniew. Mimo wszystko serce biło mi jak oszalałe, kiedy tylko przed moimi oczami pojawiała się jego twarz.Skupiona na moich ustach, tak jak kiedyś.
Nie wiem jak długo tam siedziałam, ale w pewnym momencie usłyszałam ciche pukanie do drzwi. Podniosłam się i zanim je otworzyłam, wytarłam łzy, które spłynęły po moich policzkach.
- Myślałam, że coś Ci się stało. - wyszeptała Shakira, a ja pokiwałam przecząco głową. - Wracajmy na boisko, zaczęła się już druga połowa.
- A co z małym? - zerknęłam na wózek w którym drzemał Sasha.
- Moja kuzynka już tu idzie go przypilnować. - objęła mnie w pasie i pociągnęła do drzwi. Miałam dziwne wrażenie, że słyszała jak płakałam.- Gdzie byłaś tyle czasu? - Anto momentalnie wstała, kiedy tylko się pojawiłyśmy. - Myślałam, że coś się stało!
- Pomagała mi przy Sashy. - uspokoiła ją Shakira, a ja spojrzałam na nią i wyszeptałam bezgłośne dziękuję, na co ona odpowiedziała uśmiechem. Usiadłam na miejscu i głośno westchnęłam.
- Przegapiłaś akcję. Neymar wpadł chyba w jakiś szał, momentalnie zdobył bramkę. - oznajmiła Rafaella. - A potem sfaulował Moratę, tylko nie rozumiemy dlaczego.
Na dźwięk tego nazwiska, moje serce znowu przyspieszyło.
CZYTASZ
Tempting
FanfictionLeżeliśmy na dachu jednego z budynków, wpatrując się w gwiazdy migoczące na ciemnym niebie. Delikatny, ciepły powiew muskał nasze twarze. To byłaby piękna, beztroska noc, gdyby z ust przyjaciółki nie wydostało się jedno pytanie. - Gdybyś miała możli...