- Ja pierdziele, ale będzie drama. - mruknęła Ines na widok nadjeżdżającego Neymara. Wystraszona odgarnęła włosy z czoła, stukając nerwowo palcami o maskę auta, który wgniótł się i porysował z całej lewej strony.
- Ile razy prosiłem, żeby twoja przyjaciółeczka nie siadała za kółkiem mojego samochodu?! - wrzasnął, jak tylko ochroniarz zahamował nieopodal. Brazylijczyk po wyskoczeniu trzasnął drzwiami i podleciał do nas z zaciśniętymi ustami.
- To ja kierowałam! - fuknęłam poirytowana jego nagłą reakcją. - Dlaczego niby od razu ją oskarżasz? - skrzyżowałam ręce na piersi, dybiąc na niego spode łba. Ines już otwierała usta, by się odezwać, ale szybko ją uciszyłam.
- Bo ty, w przeciwieństwie do niej, potrafisz jeździć. - syknął, obchodząc wóz dookoła. - Cały bok stracony, nosz kurwa mać...
- Rozumiem, że jesteś wściekły, ale to jeszcze nie koniec świata. - podparłam się pod boki, obserwując jak ogląda szkody.
- Oczywiście, że nie, ale to moje ukochane cacko! - jęknął sfrustrowany. - Nie bez powodu tak o niego dbam! Zdajecie sobie w ogóle sprawę ile wyniosą koszty naprawy?
- Jeśli tylko to Cię martwi, to Cię uspokoję, bo sama zajmę się tą kwestią. - wywróciłam oczami. Co się stało z tym człowiekiem? Rozumiem, że być może nie byłam ostatnio dla niego zbyt miła, ale nie moja wina, że nie potrafię jeszcze do końca się pozbierać. Potrzebuję czasu. Czy to tak wiele?
- Nie żebym się wtrącała, ale co z tobą nie tak? - Ines nie potrafiła dłużej trzymać języka za zębami i odwróciła się w kierunku Neymara. - Przyjeżdżasz na miejsce wypadku i pierwsze o co pytasz to o stan samochodu? Nie zainteresowałeś się nawet tym, czy z Livią wszystko w porządku? Dwa tygodnie temu straciliście dziecko, ciołku, nic Cię ta sytuacja nie nauczyła? - uniosła do góry brew.
Rozeźlony brunet uniósł na nią swój rozgniewany wzrok, i już wiedziałam, że nie wniesie to nic dobrego.
- Jak... jak śmiesz? - wydukał zbity z tropu i ruszył w jej kierunku. Zanim zdążył do niej podejść, stanęłam mu na drodze.
- Koniec tego. - powiedziałam stanowczo, biorąc głęboki wdech.*
Po raz setny Ci tłumaczę, żebyś przestała się tym przejmować. Idź spać, już sobie wszystko z nim wyjaśniłam. - wystukałam szybkiego smsa do Ines, i odłożyłam telefon, spoglądając na zegarek. Była już druga w nocy, ale ta sytuacja postawiła nas na nogi i nikt nie mógł zasnąć.
Miałam głęboki żal do Neymara za to, że potrafił tak prędko wrócić do rzeczywistości. Miałam żal za to, że ja zostałam w tyle. Tak na prawdę, nie odbyliśmy ani jednej szczerej rozmowy na temat śmierci Cataliny, ten wątek tak jakby rozprysnął się w powietrzu niczym mydlana bańka. Nie miałam pojęcia co kryje się w sercu i w głowie Neymara, bo nic o tym nie wspominał. Każdego dnia starał zacierać się za sobą przeszłość.Zeszłam na palcach po schodach, szukając go w każdym pomieszczeniu. Kiedy już myślałam, że gdzieś wyszedł bez słowa, usłyszałam odgłosy dochodzące z pralni. Skierowałam się tam bezszelestnie tak, by mnie nie usłyszał, i spojrzałam przez uchylone drzwi.
Neymar kucał oparty o ścianę, z twarzą schowaną w dłoniach. Ten widok przyprawił mnie o szybsze bicie serca.
Bez pytania wsunęłam się cicho do pomieszczenia i usiadłam obok niego, kładąc dłoń na jego ramieniu. Wtedy on przytulił mnie mocno do siebie, tak mocno, jak jeszcze nigdy wcześniej. Wtenczas poczułam, że coś jest nie w porządku, on jeszcze nigdy się tak nie zachowywał. Mówi się, że jeśli się kogoś kocha, wyczuje się wszystko, jak więc możliwe, iż ja nie zauważyłam co się z nim dzieje?Zastanawiałam się co było powodem dlaczego tak bardzo się we mnie wtulił i nie wydobywał z siebie ani jednego słowa.
Gdy wreszcie na mnie spojrzał, ujrzałam jego łzy. Słone łzy, które tak okropnie wiele znaczyły.
Poczułam, jak coś się we mnie poruszyło. Nie pytając już o nic, dotarło do mnie, że przecież go ranię. Ranię go tym, co robię. Ranię go ciągłym leżeniem w domu, ucinaniem rozmów, patrzeniem się tępo w telewizor, płakaniem po nocach... Dotarło do mnie, że on też potrzebuje ode mnie wsparcia, którego ostatnio ode mnie zabrakło. Że nie tylko ja straciłam córkę, ale on też.
I wreszcie... dotarło do mnie, że mnie kocha, a jego łzy są najpiękniejszym dowodem miłości, jaki mógł mi dać. Albowiem to właśnie one pokazują, że człowiekowi zależy.
- Poczułam kopnięcie. - szepnęłam cicho do jego ucha, kiedy gładził mnie po włosach. - W tę noc zanim... zanim odeszła, poczułam, jak się we mnie porusza. - mówiąc to, poczułam, jak wielka ulga rodzi się w moim sercu. Do tej pory jeszcze nikomu tego nie wyznałam, jeszcze z nikim nie poruszyłam tego tematu. I teraz wyraźnie widzę, że być może właśnie tego usilnie potrzebowałam.
- To On ją zabił. - odezwał się nagle Neymar, a ja spojrzałam na niego zdziwiona.
- O czym ty mówisz?
- Ten lekarz zabił nasze dziecko i zrobię wszystko, żeby nam za to zapłacił, Livia. - popatrzył prosto w moje oczy. Nie podobał mi się ten wzrok i to ani odrobinę. - Wybadałem go. To nie pierwszy przypadek, kiedy zbagatelizował kobietę z zagrożoną ciążą.
- Neymar, to już niczego nie zmieni. - pokiwałam głową. - Nic już nie przywróci jej życia.
- Ja temu skurwysynowi płaciłem tyle pieniędzy! Tyle pieniędzy wciskałem mu do kieszeni, a on... a on obiecał, że zaopiekuje się wami, jak najlepiej potrafi! Faszerował Cię jakimiś durnymi lekami, bo chciał wyłudzić od nas kasę!- zawołał, wywołując kolejną spazmę płaczu.Nie mogłam uwierzyć w to co właśnie powiedział. W życiu nie pomyślałabym, że będzie dopłacał temu staremu ginekologowi i to bez mojej wiedzy... Ale teraz już się to dla mnie nie liczyło, ta sprawa była zamknięta i po raz pierwszy poczułam, że pragnę ruszyć dalej. Że nie chcę już więcej słyszeć ani słowa o tym piekielnym doktorze, o śmierci, o tym co by było gdyby...
Jednak tym razem to Neymar ukazał swoją słabość. Desperacja połączona z rządzą zemsty była niebezpieczną bronią, której się u niego obawiałam. Znam jego możliwości. Wiem, że jeśli chwyci się tej sprawy, nie odpuści, dopóki nie wygra. Będziemy do tego stale wracać i przeżywać na nowo, aż on nie zmiesza tego człowieka z błotem. Tak bardzo tego nie chcę...
- Przepraszam. - załkał, obejmując mnie za szyję. - Przepraszam za wszystko. Obiecuję, że... że już nigdy się to nie powtórzy. - pocałował mnie delikatnie w czoło, po czym wstał i chwiejnym krokiem opuścił pokój. Odprowadziłam go wzrokiem, nie zdając sobie sprawy z powagi tych słów.
- Przynajmniej sobie to wyjaśniliśmy. - szepnęłam sama do siebie, ściskając w dłoni srebrny medalik z napisem "Noszę Cię w moim sercu", który dostałam od Shakiry, Anto i reszty dziewczyn. To najpiękniejszy prezent, jaki ostatnio dostałam i mimo, że to tylko naszyjnik, dodawał mi niewyobrażalnej siły.
Włożyłam go za koszulkę i wstałam, by zmęczona całym tym dniem, nareszcie położyć się do łóżka.
CZYTASZ
Tempting
FanfictionLeżeliśmy na dachu jednego z budynków, wpatrując się w gwiazdy migoczące na ciemnym niebie. Delikatny, ciepły powiew muskał nasze twarze. To byłaby piękna, beztroska noc, gdyby z ust przyjaciółki nie wydostało się jedno pytanie. - Gdybyś miała możli...