- No co masz taką minę? Myślisz, że dla mnie oglądanie jak rzygasz to przyjemny widok?
- Jak w ogóle śmiesz tak mówić? - prychnęłam, czując jak łzy cisną mi się do oczu. - Nawet nie wiesz przez co ja przechodzę! Ciągle się mijamy, prawie w ogóle Cię przy mnie nie ma! - zawołałam, kompletnie wytrącona z równowagi.
- Nie moja wina, że jesteś tak wielce osłabiona i nie możesz nigdzie ruszyć dupy! Moja mama w ciąży normalnie chodziła do pracy, a ty... spójrz na siebie! Ciągle siedzisz w domu! - krzyknął w odpowiedzi, którą ugodził mnie prosto w serce. Zatkało mnie. Nie wiedziałam co powiedzieć na swoją obronę. Nie chciałam wyjść na słabeusza, nie miałam zamiaru dawać mu do zrozumienia, że wygrał. Ale nie byłam w stanie odeprzeć ataku... Trudno było mi uwierzyć, że zdobył się w ogóle na coś takiego. I najwyraźniej nie zdawał sobie sprawy z powagi tej sytuacji.
Ciszę pomiędzy nami przerwał Davi, który nagle wleciał do przedpokoju.
- Dlaczego się kłócicie? - zapytał cicho, podchodząc bliżej.
- Nie kłócimy się, kochanie. - wydobyłam z siebie resztki głosu, odwracając głowę od Neymara. Nie mogłam na niego patrzyć. Miałam tak wielką ochotę zrobić kilka kroków w tył i opuścić ten dom...
- To dlaczego Livia płacze? - Blondyn skierował to pytanie w kierunku swojego taty, który tylko zaśmiał się szyderczo.
- Właśnie problem w tym, Davi, że Livia od czterech miesięcy nie robi nic innego, tylko cały czas płacze. - wziął syna na ręce i pocałował go w policzek. Wzrok chłopca był jednak cały czas skupiony na mojej twarzy pełnej bólu i niedowierzania. - Chodź, potańczymy.
Jak tylko odwrócił się i zostawił mnie samą, oparłam czoło o ścianę i wzięłam głębokie oddechy, by choć trochę się uspokoić. Nie mogłam uwierzyć w to, co się stało. Jeszcze nigdy Neymar nie odzywał się do mnie w ten sposób, czy to na trzeźwo, czy pod wpływem alkoholu. Mieliśmy kłótnie, oczywiście, ale nie aż tak wielkie. Nie o takie głupie błahostki. Sama nie wiem co się z nim podziało... Nie dopuszczał do siebie powagi sytuacji, w której się znajdowaliśmy? Wciąż chyba myślał, że jest rozbrykanym nastolatkiem, który żywi się jedynie grą w piłkę i zabawą, a już całkowicie zapomniał o odpowiedzialności, która na nim spoczywała. Ma dwadzieścia cztery lata, jego drugie dziecko jest w drodze, a on nadal zachowuje się jak... jak gówniarz.
- Livii? - usłyszałam za sobą łagodny głos Joty. Podszedł do mnie powoli i położył swoją dłoń na moim ramieniu. Potrzebowałam czyjegoś pocieszenia, padło na niego. Wtuliłam się w jego klatkę piersiową, a on obtoczył mnie swoimi ramionami. - Nie przejmuj się jego słowami, wiesz jak bredzi, kiedy jest wstawiony. - szepnął troskliwie, na co jedynie kiwnęłam głową, bo nie byłam w stanie nic z siebie w tej chwili wydobyć. Ale choć się z nim zgodziłam, prawda była inna. Nie mogłam się nie przejąć jego słowami. Po prostu nie mogłam.*
Neymar za swoje zachowanie przepraszał mnie na wszelaki sposób. Kupował kwiaty, przyrządzał moje ulubione dania, starał się jak najczęściej zostawać w domu, a brak swojej obecności próbował rekompensować mi różnymi rozrywkami.
Tym bardziej wracał z podkulonym ogonem, kiedy do Leo dotarła wiadomość o naszej sprzeczce. Dzień po tym incydencie, kiedy Neymar zdychał skacowany w łóżku, a ja z Davim ogarniałam bałagan, który narobili w nocy, do naszych drzwi wpadła rodzinka Messich. Nie ukryła się przed nimi impreza z zeszłej nocy, bo butelki po alkoholu mówiły same za siebie. Więc kiedy ja przygotowywałam dla nich coś do picia, Davi podzielił się z nimi informacją o naszej kłótni, o moim płaczu i o tym, że spałam z nim, zamiast z Neymarem. Nie uszło to uwadze Leo, i kiedy tylko poznał prawdziwy powód niedysponowania mojego ukochanego, udał się do niego na męską rozmowę. O czym rozmawiali? Nie wiem, ale Brazylijczyk cały czas podkreślał mi to, jak bardzo mu przykro. Wybaczenie nie przyszło mi tak łatwo, nie należałam do osób, które wystarczy czymś udobruchać i po sprawie. Stale przypominałam mu, że nadal pamiętam o tym, co zaszło, a tłumaczenie się alkoholem nie było wcale żadnym usprawiedliwieniem.*
- Nie lubię tego ginekologa. - mruknął Neymar, przepuszczając mnie w drzwiach windy szpitalnej. Nasza dzisiejsza wizyta była obstawiona przez ochroniarzy rozsadzonych przy każdym wejściu i wyjściu. Na widok Blaugrańskiego napastnika wszyscy ludzie zbiegali się i dopychali do nas, więc gdyby nie oni, zapewne utknęlibyśmy tu do nocy.
- A co ja niby mam powiedzieć jak rozszerzam przed nim nogi? - skrzyżowałam ręce na piersi, a on... się zarumienił?
- I dlatego dzisiaj wchodzę tam z tobą! - złapał szybko moją rękę, zaciskając usta. Rozbawiona jego przypływem zazdrości uśmiechnęłam się pod nosem. - Nie rozumiem dlaczego zapisałaś się do tego starego pryka? W Barcelonie jest przecież tyle sympatycznych, kompetentnych kobiet!
- Mama mówi, że mężczyźni są lepszymi ginekologami, a on na pewno ma już wiele doświadczenia. Poza tym w jego gabinecie wisi dużo dyplomów.
- Za co? Za zaglądanie ludziom do dupy? - uniósł wysoko brew, za co zdzieliłam go w tył głowy. - No co?
- Ty już lepiej siedź cicho. - pociągnęłam go w stronę gabinetu i zapukałam cicho do drzwi.*
- Więc jest Pan pewien, że nic dziecku nie grozi? Dlaczego Livię czasami boli brzuch? Dlaczego tak często jej słabo? Kilka razy zasłabła, mówiła Panu? Poza tym miała poważną anemię, czy to wszystko jest odnotowane? - zaglądnął lekarzowi przez ramię, a ten głośno odchrząknął.
- Neymar... - syknęłam, upominając go, ale On nawet na mnie nie popatrzył.
- Proszę Pana, pracuję w swoim zawodzie już trzydzieści lat, więc co nieco o życiu wiem. - Doktor odparł znudzonym głosem, tak jakby powtarzał tę gadkę przy każdej wizycie. - Nie dostrzegam nic niepokojącego u Panny Messi, bóle brzucha i zasłabnięcia są częstym zmaganiem ciężarnych kobiet. Dlatego powinna Pani dużo leżeć i wypoczywać, oraz przyjmować przepisane leki, a wszystko skończy się szczęśliwie. - mówiąc to, pocierał zmęczone oczy. Szczerze mówiąc, to chciałam już stąd jak najszybciej wyjść. - A teraz bardzo proszę podwinąć sukienkę, wykonamy USG. - wstał ze swojego fotela, założył mozolnie rękawiczki i zasiadł koło mnie. - Czy chcą Państwo poznać płeć dziecka?
- Tak.
- Nie. - Odpowiedzieliśmy z Neymarem w tym samym czasie i zdziwieni przeciwieństwami, spojrzeliśmy na siebie. - Nie, nie chcemy. - powiedziałam do niego dobitnie, a on się obruszył.
Lekarz potraktował jego milczenie jako zgodę i wykonał badanie bez podawania informacji, czy w moim brzuchu wierci się właśnie mała dziewczynka, czy chłopczyk.
Podczas gdy my zachwycaliśmy się dźwiękiem bicia serduszka, mężczyzna wpatrywał się w ekran ze zmrużonymi brwiami.
- Coś nie tak? - zapytałam lekko wystraszona.
- Nie nie, proszę leżeć. Przepiszemy trochę silniejsze leki i wszystko będzie cacy. - wstał, zapisując coś w swoich kartotekach.
- Mówiłem Ci, że On jest jakiś dziwny. - Brunet szepnął mi do ucha, a ja zganiłam go, bo bałam się, że ginekolog nas usłyszy.Tuż po badaniu wyszłam na korytarz, a Neymar został, aby zapłacić za wizytę. Prawie gdy pozbierałam wszystkie ulotki z przychodni, Brazylijczyk chwycił moją dłoń i ucałował mnie w czoło. Dobrze, że przyszedł tu dziś ze mną, wcześniej wchodziłam tam sama i za każdym razem czułam się niezręcznie. Ale dla dzieciątka, które noszę pod sercem... jestem w stanie zrobić wszystko.
CZYTASZ
Tempting
FanfictionLeżeliśmy na dachu jednego z budynków, wpatrując się w gwiazdy migoczące na ciemnym niebie. Delikatny, ciepły powiew muskał nasze twarze. To byłaby piękna, beztroska noc, gdyby z ust przyjaciółki nie wydostało się jedno pytanie. - Gdybyś miała możli...